Kiedy niemal każdego dnia „zapychamy się namiastkami, zaledwie skrawkami tego, czego najbardziej nam potrzeba, wydaje się bardzo trudnym żyć na pełnej petardzie (jak mawiał ks. Kaczkowski). Skąd mamy brać energię, motywację, a nawet chęć do życia, kiedy każdy dzień przeżywamy trochę jak na stand by-u, gdzie nie chcemy za dużo stracić i jednocześnie godzimy się na „zmniejszone zyski”. Z drugiej strony przesada też bywa niebezpieczna, więc warto przyjrzeć się kilku kwestiom, które przynajmniej w rodzinie nie powinny być odsuwane na margines i warto zadbać, aby było ich w sam raz.
Urlop
Urlop zdaje się być wciąż niedostępny dla rodziców. W życiu rodzinnym bowiem, występuje on jedynie w teorii i nawet jeśli o nim: myślimy (wyjdę z domu i wyjadę do innego miasta, żeby zatęsknili), mówimy (rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady), czy nawet działamy (wyjeżdżamy z koleżanką bez dzieci), to w praktyce przynajmniej myślami wciąż jesteśmy w domu.
Kilka dni temu wróciliśmy z ferii i był to prawdopodobnie pierwszy wyjazd od bardzo długiego czasu, kiedy wróciłam zadowolona, wypoczęta i pod ogromnym wrażeniem tego miłego czasu. Nie robiliśmy nic na siłę, do niczego się nie zmuszaliśmy, dając sobie przestrzeń, aby każdy z nas mógł zrobić to, co chce, czy potrzebuje. Jednocześnie, pomimo wcześniejszych obaw, pojechaliśmy na prawie dwa tygodnie i ten czas, który niejednokrotnie wcześniej „wychodził nam już uszami”, tym razem okazał się w sam raz, aby rzeczywiście wypocząć, nacieszyć się widokami i nie zmęczyć sobą nawzajem.
Niejednokrotnie unikamy urlopów, skracamy je do minimum, aby tylko dzieci miały jakąś przyjemność. Dzieje się tak, ponieważ wizja tego wspólnego czasu bywa przerażająca i przytłaczająca, szczególnie gdy mamy na stanie przynajmniej dwójkę dzieci. A jednak, rodzice też potrzebują odpoczynku, a nawet zabawy, aby mieć więcej sił na mierzenie się z codziennością pozaurlopową. Dlatego też nie rezygnujmy, ale znajdźmy własny sposób na okiełznanie sytuacji. U nas sprawdziły się: wspólne aktywności, czas dla siebie, a jednocześnie zdarzało nam się wcześniej korzystać ze wsparcia babci w opiece nad jeszcze wtedy jednym maluchem.
Obowiązki
Czas wolny i możliwość chociażby wyjazdu na urlop, zwykle przypada zamiennie z czasem pracy i obowiązków. Jako rodzice, bywamy niekiedy osobami nadzorującymi realizację obowiązków zarówno tych domowych, jak i innych. Czy ktoś tego od nas wymaga? – Raczej nie, a mimo to bardzo często się zdarza, że (zwykle) mama stwarza sobie taki dodatkowy obowiązek.
Kiedy nasze maluchy są jeszcze maleńkie, nie ma nic dziwnego w tym, że je wyręczamy, ale kiedy podrastają, sytuacja zmienia się, a my nie zawsze za nią nadążamy. Oczywistym jest fakt, że dorośli szybciej niż maluchy/dzieci poradzą sobie z zawiązaniem butów, zapięciem koszuli na guziki, czy też pokrojeniem warzyw na obiad. Tymczasem, codzienność nie jest wyścigiem, czy konkursem o miano najszybszego członka rodziny, ale maratonem wymagającym morza cierpliwości, również tej do nabierania umiejętności i sprawności przez nasze pociechy. To, czego nie pozwolimy im doświadczyć, poradzić sobie, wróci ze zdwojoną siłą na innym etapie, więc zamiast nieustannie wyręczać, pozwólmy na próby, działanie w swoim tempie, a w razie czego, wymagajmy wcześniejszej pobudki.
Wyręczanie – to jedna strona medalu, a po drugiej leży nadmierne obciążanie dziecka obowiązkami, które nie zawsze ma ochotę na wymyślone przez nas, czy nawet przez siebie samego aktywności, czy też zwyczajnie jest mu ciężko z nakładaną przez nas presją. Takie sytuacje mogą prowadzić do wypalenia, czy nawet stanów depresyjnych. Wymagajmy zatem, ale z rozsądkiem.
Czas
Jedną z najcenniejszych rzeczy jakie mamy jest czas. W ciągu dnia poświęcamy jego część na sen, pracę/szkołę, pasję, a także odpoczynek. Nie zawsze jednak wszystko wygląda kolorowo i Idealnie. Niejednokrotnie wydłużamy pracę kosztem odpoczynku, czy też czasu z najbliższymi. Tłumaczymy sobie, że odpoczynek może poczekać, a bliscy zrozumieją, bo przecież pracujemy dla nich… Nie zawsze rozumieją i bardzo dobrze, bo nie samą pracą żyje człowiek
W ciągu dnia jednym z najważniejszych naszych zadań jest czas dla rodziny. Zarówno rodzice potrzebują siebie nawzajem, jak też dzieci potrzebują swoich rodziców i musimy to jakoś zbilansować. Przede wszystkim nie warto robić sobie wymówek, że wciąż za mało czasu spędzamy z dzieckiem, bo tutaj liczy się przede wszystkim jakość tego czasu, czy rzeczywiście byliśmy obecni, czy też przy dziecku było tylko nasze ciało. Z drugiej strony, nie możemy też nieustannie kontrolować naszych pociech, aby miały szansę poczuć swoją własną sprawczość i nasze zaufanie, że sobie poradzą.
Tutaj ciekawym rozwiązaniem może być planowanie w pierwszej kolejności czasu spędzanego z dzieckiem/dziećmi, pamiętając przy tym, że nie muszą być to długie godziny, ale nawet krótkie rozmowy, przytulanki, czy wspólna zabawa.
Złoty środek nie zawsze jest łatwy do osiągnięcia, ale warto próbować odnajdywać ten swój własny, który pozwoli czerpać nam jak najwięcej satysfakcji z życia i rodzicielstwa, a naszym bliskim radości z bycia wartościową częścią rodziny.
Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
