Przeżyłem ostatnio koszmar jadąc nowojorskim autobusem miejskim. Był dość zatłoczony, dorastające dzieci wracały ze szkoły, poza tym trochę starszych osób. Nagle rozległ się krzyk i doszło do ostrej bójki między nastoletnimi dziewczynami. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej agresji w dzieciach, bo trudno nazwać ich młodzieżą. Do tego stopnia, że kierowca musiał zatrzymać autobus i przerwać kurs, wzywając policję. Ktoś mi później powiedział, że to „normalne” w wielkich miastach. Nie zgadzam się z tą opinią, nawet jeśli jest tak się dzieje, to normalne to absolutnie nie jest. Starsi pasażerowie, do których się także zaliczam, musieli się osłaniać, żeby nie oberwać. I jeszcze ten krzyk i bardzo wulgarny język. Długo nie mogłem dojść do siebie po tym zdarzeniu. Myślałem, co się stało, że te dzieci mają w sobie tak dużo silnej agresji, nad którą nie panują. Ile krzywdy musi być nie tylko w ich życiu, ale w całym systemie wychowawczym (jeśli w ogóle taki istnieje), w którym żyjemy. Nawet nie wiadomo, o co poszło w tej bójce. Musiało to być na tyle silne, że wywołało działanie jak w amoku. A w tym wszystkim jeszcze jakaś wielka bezradność ze strony nas, dorosłych.
To jeden obraz, bardzo negatywny i smutny. A wraz z nim pytanie, jak wychowywać, jak dotrzeć do dziecka, które zapewne krzywdzone, żyjące i dorastające w świecie przemocy, samo staje się przemocowe. Jak będzie później, gdy dorośnie? Niestety, już teraz widać, że problem jest także w tym, że akcenty stawiane są nie tam, gdzie trzeba. Czy takie dzieci mają w ogóle coś z okresu dzieciństwa? Czy też wcześniej dojrzewając fizycznie, skazane są przedwcześnie na bycie dorosłymi? Myśląc o tym, czuję w sobie smutek i żal. To nie tak ma być!
Młodzi ludzie, o których piszę, to dzieci z tak zwanego „pokolenia Z”, czyli urodzeni w przedziale od 1995 do 2012 roku. Charakterystyka tego pokolenia pokazuje ludzi nastawionych na szybki rozwój, który jest kompatybilny z nowoczesnymi technologiami. Ponadto, jak czytam na stronie jednej z firm doradczych: „głównym kanałem dotarcia do przedstawicieli pokolenia Z wydają się być media społecznościowe. To właśnie tam generacja Z przejawia swoją naturalną skłonność do dzielenia się swoimi opiniami, wystawiania recenzji, komentowania wydarzeń czy produktów oraz reagowania na posty czy komentarze innych. W ten sposób konfrontują swoje wartości czy upodobania z innymi użytkownikami w wirtualnej rzeczywistości”. To mówi wiele o zachowaniu młodych z autobusu.
Jednak jest też inny obraz, o którym czytam tego samego dnia i to na stronie watykańskiej! Otóż Konferencja Biskupów Anglii i Walii podaje, że w 2023 roku liczba praktykujących wiernych wzrosła o około 50 tysięcy. Podobną tendencję zaobserwowano w Szkocji. Wygląda na to, że napływ nowych osób, dołączających do Kościoła jest po raz pierwszy większy niż liczba osób odchodzących. Badania sondażowe pokazują, że pokolenie Z – osoby w wieku 18–24 lat – o połowę rzadziej określają siebie jako ateiści niż osoby w wieku 45–60. Aż 62 % ankietowanych młodych ludzi stwierdziło, że są „bardzo” lub „dość” duchowi. Ma to związek z powszechnym wychowaniem dzieci i młodzieży bez żadnej religii, a to oznacza to, że dla pokolenia Z wiara może być czymś „nowym i ekscytującym”. Ciekawy to komentarz, tym bardziej sama rzeczywistość. Czyżby pokazywała jakieś zmęczenie nowoczesnością i życiem zawężającym się do mediów społecznościowych? Oby.
W tym roku coraz częściej moje myśli biegną ku dwom młodym chłopakom, których Kościół ogłosi świętymi. Pierwszym jest młody świecki z Turynu, Pier Giorgio Frassati, który zostanie kanonizowany 3 sierpnia tego roku, podczas Jubileuszu Młodych i zbiegnie się to z setną rocznicą jego śmierci w dniu 4 lipca 1925 roku. Urodził się on 6 kwietnia 1901 roku w Turynie. Jego ojciec był ateizującym liberałem, matka zaś katoliczką dość formalnie traktującą obowiązki religijne. Jego dzieciństwo nie było łatwe, gdyż matka wychowywała dzieci bardzo surowo, w atmosferze dyscypliny i porządku. Pier Giorgio wcześnie rozwijał swoje życie religijne, uczestnicząc we Mszy świętej, na której zawsze przyjmował Eucharystię. Posiadał stale rozwijany dar modlitwy, modlił się stale, długo i wszędzie: w swoim pokoju, podczas górskich wypraw, na ulicy, w tramwaju, w pociągu, w Kościele, do którego chodził co dzień. Szczególnie dużo czasu spędzał na nocnym czuwaniu przed Najświętszym Sakramentem. Codziennie odmawiał różaniec. Ogromne znaczenie dla rozwoju jego życia duchowego miała codzienna lektura i rozważanie tekstu Pisma Świętego. Raz w roku uczestniczył w zamkniętych rekolekcjach w domu rekolekcyjnym ojców jezuitów. Kiedy umierał, miał zaledwie 24 lata! A przecież nie tylko modlitwa charakteryzowała jego życie, naprawdę dojrzałe. Jak czytamy w jednym ze świadectw: „nieprawdopodobną życiową pasją Piotra Jerzego niemal od dzieciństwa była troska o ludzi najbardziej potrzebujących, chorych, samotnych, z ubogich rodzin. Dlatego mówił: „Fundamentem naszej religii jest Miłosierdzie, bez którego ona cała zwaliłaby się w gruzy, bo nie będziemy naprawdę katolikami, dopóki tego nie dopełnimy, i nie dostosujemy całego naszego życia do dwóch przykazań, na których opiera się cała istota wiary katolickiej: miłowanie Boga ze wszystkich sił i miłowania bliźniego jak siebie samych”.
Drugim jest także Włoch, Carlo Acutis. Będzie on pierwszym świętym z pokolenia „millenials” (urodzeni między 1980 a 1995 rokiem). Miał zaledwie 15 lat, kiedy zmarł na białaczkę w 2006 roku. Jego życie charakteryzowała głęboka wiara i oddanie Eucharystii, którą nazywał „autostradą do nieba”. Już jako dziecko codziennie uczestniczył we Mszy Świętej i zainspirował swoją rodzinę oraz innych do zbliżenia się do Boga. Był również utalentowanym informatykiem. Zostanie ogłoszony świętym 27 kwietnia tego roku.
To tylko dwa przykłady, nam współczesnych młodych świętych. A przecież w ciągu całej dotychczasowej historii Kościoła było ich dużo więcej, wystarczy wspomnieć choćby św. Agnieszkę, św. Agatę, św. Cecylię, wszystkie męczennice. Pokazuje to wrażliwość i potrzebę dzieci i młodych ludzi na kwestie wiary, religijności i czynienia dobra. Trzeba tylko, żebyśmy my, dorośli, to zauważali i na tę potrzebę odpowiadali, a nie ograniczali pozwalając na życie według zasady „róbta, co chceta”. Dlatego cieszy mnie, że papież Franciszek planuje przygotować ważny dokument, kierujący uwagę Kościoła i świata w stronę najmłodszych. Jak powiedział, zamierza przygotować adhortację apostolską poświęconą dzieciom.
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.