W koncercie „Pictures from the past” artysta zabrał publiczność w podróż po swojej muzycznej twórczości prezentując szeroki wachlarz utworów własnego autorstwa, zarówno tych znanych, jak i mniej znanych polonijnej publiczności. Koncert w Wilmette rozpoczęła grupa muzyczna Einstein Brian, która od 6 lat współpracuje ze studiem nagrań Andrzeja Dylewskiego. Muzycy zagrali pięć utworów. Wystąpili w składzie: Doug Klatt, Bill Branstrader, Jared Locke, Dave Keating i Scott Buhmaster.
W kolejnej odsłonie niedzielnego koncertu na scenie pojawił się jego bohater z grupą Media Sound Band i solistką Holly McGuire. Zapowiadający sceniczne popisy popularnego perkusisty, prowadzący koncert Anna Marek-Gierasimiuk i Bogdan Łańko, powiedzieli, że Andrzej Dylewski przez lata był zawsze dla innych, można powiedzieć, że wręcz zapomniał o sobie i niedzielny koncert jest właśnie taką okazją, żeby bardziej szczegółowo przybliżyć publiczności jego twórczość i artystyczną działalność. Konferansjerzy czynili to przez cały wieczór „przepytując” mistrza pomiędzy utworami muzycznymi z historii jego pracy i życia. O karierze scenicznej bohatera wieczoru pisaliśmy szerzej na naszych łamach w wydaniu z 22 listopada.
Gwiazdą wieczoru był Stan Borys, który specjalnie na ten koncert przyleciał z Nowego Jorku. Znany i popularny przed laty w Chicago artysta pomimo pewnych kłopotów zdrowotnych odpowiedział pozytywnie na zaproszenie i zaśpiewał dwa utwory. „To love or to lose” w asyście Heleny Studenckiej i chórku zespołu Siumni oraz pastorałkę „Chwalmy Dziecinę”. Jako wspomnienie nieżyjącej już Katarzyny Sobczyk – z którą Andrzej Dylewski w Chicago także współpracował – Helena Studencka zaśpiewała niezapomniany szlagier tej artystki „Mały książę”.
„Podróż w czasie”, w którą zabrał publiczność Andrzej Dylewski była czasem jak rwąca rzeka, aby za chwilę złagodnieć przypominając spadające liście z drzew, w czym sekundowali bohaterowi wieczoru wspomniana już Holly McGuire, Tomek Ciastko, Mark Zar i Michał Niedźwiadek. Publiczność gorąco oklaskiwała utwory „Telemind” i „Cavalcada” oraz wiele innych. Do poszczególnych utworów na dużym ekranie pokazywane były stworzone specjalnie na tę okazję filmiki będące odniesieniem do tematu poszczególnych utworów. Widz znalazł się na saharyjskiej pustyni z wielbłądami lub na zakopiańskich szlakach i wielu innych miejscach na świecie. Filmowe podkłady, podobnie jak pokazywane zestawienia reklamowe były dziełem bohatera wieczoru.
– W Nowym Jorku więcej koncertuję z młodzieżą, która recytuje poezję Norwida i Staffa, a w kościołach śpiewam z tymi młodymi ludźmi pastorałki. Wziąłem udział w koncercie Andrzeja, bo znamy się od dekad, ale gdy będzie zaproszenie to chętnie przyjadę do Chicago – zadeklarował Stan Borys
Wyrażając wszystkim wdzięczność za przybycie i udział w tym wydarzeniu prowadzący szczególnie serdecznie i gorąco dziękowali wykonawcom, dla których były kwiaty i gorące brawa publiczności. Skierowali także specjalne podziękowania dla Briana Braundstetera za umożliwienie zorganizowania koncertu w sali Loyola Academy McGrath Family Performing Arts oraz dla Heleny Studenckiej za ogromny wkład pracy w przygotowanie całego wydarzenia. Po koncercie fani mieli okazję zaopatrzyć się w płyty z twórczością artystów, dostać autograf i porozmawiać bardziej prywatnie przy przekąskach i kieliszeczku wódki „Two Flags” sponsorowanej przez firmę General Pulaski.
Wiele lat temu chodziliśmy z mężem na koncerty, na których grał Andrzej Dylewski, śpiewała Kasia Sobczyk i Stan Borys. Pamiętam jego „Drzazgę smolną”, „Jaskółkę”. Coś niesamowitego i pięknego. Tego się nie da zapomnieć – powiedziała Krystyna Hryszko.
– Ponad trzy dekady jestem w Chicago i nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby tutaj dzisiaj nie być. Niestety, nasze środowisko artystyczne się kurczy. Z roku na rok jest nas coraz mniej i wszyscy powinniśmy zadbać o to, żeby chociażby poprzez uczestnictwo w takich imprezach oddać hołd naszym kompozytorom, wykonawcom i producentom – powiedział Piotr Dąbrowski, syn Andrzeja Dąbrowskiego, którego pamiętamy chociażby z takich szlagierów jak: „Do zakochania jeden krok” czy „Zielono mi”.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP