Były prezydent Donald Trump zapowiada, że mógłby całkowicie lub częściowo zlikwidować federalny podatek dochodowy, a dochody generowane przez ten podatek zastąpiłby wpływami z ceł. Podczas wizyty w zakładzie fryzjerskim na nowojorskim Bronksie stwierdził, że zniesienie głównego źródła dochodów w budżecie USA jest możliwe.
„W dawnych czasach, kiedy byliśmy mądrzy, kiedy byliśmy mądrym krajem – w latach 90. XIX wieku i wcześniej, gdy nasz kraj był stosunkowo najbogatszy w historii – mieliśmy cła. Nie było podatku dochodowego” – powiedział Trump podczas spotkania na Bronksie. „Teraz mamy podatki dochodowe, które dobijają ludzi” – dodał w wywiadzie dla Fox News.
Kandydat Republikanów obiecywał już wcześniej w kampanii zniesienie podatków od napiwków. Trump wspomniał również, że rozważyłby ulgi podatkowe dla strażaków, funkcjonariuszy policji, personelu wojskowego i weteranów.
Trump twierdzi, że jego obietnice podatkowe zostałyby sfinansowane w dużej mierze przez wprowadzenie powszechnego cła na wszystkie towary z zagranicy. Były prezydent obiecuje uniwersalne 10-procentowe taryfy na cały import i 60 proc. cła na towary z Chin.
Jego demokratyczna rywalka wiceprezydent Kamala Harris stara się balansować między wsparciem dla polityki administracji Bidena a odpowiedzią na głosy progresywnych Demokratów, domagających się wyższych podatków. Głównym źródłem zwiększenia dochodów w państwowym budżecie byłoby w programie Harris zwiększenie podatku od biznesów (CIT) z 21 do 28 proc.
Na ostatnim etapie kampanii Harris powróciła też do niezrealizowanej obietnicy wyborczej prezydenta Bidena: podwyższenia płacy minimalnej. „Absolutnie uważam, że musimy podnieść płacę minimalną, a ciężko pracujący Amerykanie, niezależnie od tego, czy pracują w McDonald’s, czy gdziekolwiek indziej, powinni mieć przynajmniej możliwość utrzymania swoich rodzin” – powiedziała Kamala Harris w poniedziałek, 21 października, na przedmieściach Detroit w Michigan, kluczowym stanie dla wyborów. „Obecna federalna płaca minimalna wynosi 7,25 dolara za godzinę, co oznacza, że osoba pracująca pełny dzień i pełny tydzień zarobi 15 tysięcy dolarów rocznie, co jest w zasadzie płacą ubóstwa” – wyliczała.
Komentarz wiceprezydent Harris pojawił się dzień po tym, jak jej republikański rywal, były prezydent Donald Trump, odwiedził pracowników McDonald’s w Feasterville-Trevose w Pensylwanii. Ubrany w fartuch, przez 15 minut pracował przy smażeniu frytek, wydając jedzenie klientom przez okno drive-thru.
Wizyta Trumpa w McDonald’s była częścią jego starań, by zdyskredytować twierdzenia Harris, że w młodości pracowała w tej sieci fast foodów. „Teraz pracowałem w McDonald’s” – powiedział Trump. „Pracowałem już 15 minut dłużej niż Kamala”.
Tego samego dnia Harris ponownie zapewniła dziennikarzy, że rzeczywiście pracowała w jednej z restauracji sieci McDonald’s. Skrytykowała również swojego republikańskiego rywala za sprzeciw wobec podnoszenia płacy minimalnej, podkreślając, że to jedno z wielu zagadnień, w których „istnieje ogromna różnica między Donaldem Trumpem a mną”.
Chociaż wiceprezydent opowiedziała się za podniesieniem płacy minimalnej – co wymagałoby działania Kongresu – nie sprecyzowała, jaką konkretną stawkę godzinową by poparła, gdyby została wybrana. Federalna płaca minimalna pozostaje na poziomie 7,25 dolara za godzinę od 15 lat.
Warto przypomnieć, że wiele stanów i innych samorządów lokalnych – w tym Illinois, Cook County i City of Chicago – posiada własne minimalne stawki godzinowe znacznie przewyższające federalne minimum.
W sprawach gospodarczych wyborcy nieco bardziej ufają Trumpowi niż Harris. Na byłego prezydenta wskazało 44 procent zarejestrowanych wyborców, podczas gdy na obecną wiceprezydent – 43 procent. Tak wynika z najnowszego badania Michigan Ross dla Financial Times, ostatniego przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Joanna Trzos
[email protected]