Piłkarze ręczni Industrii w meczu 1. kolejki Ligi Mistrzów pokonali we własnej hali chorwacki RK Zagrzeb 30:23 (13:13). Najskuteczniejszym zawodnikiem polskiego zespołu był zdobywca 5 bramek Igor Karacic.
W kieleckim zespole zabrakło bramkarza Miłosza Wałacha i francuskiego rozgrywającego Jorge Maquedy oraz kontuzjowanych już od dłuższego czasu Hassana Kaddaha i Szymona Sićki.
Ogromne brawa od kieleckich fanów otrzymał asystent trenera RK Zagrzeb Ivan Cupic. Chorwat przez cztery lata (2012-2016) był zawodnikiem kieleckiej drużyny, z którą w 2016 roku triumfował w Lidze Mistrzów.
W poprzednim sezonie LM oba zespoły również rywalizowały w jednej grupie. Kielczanie wygrali u siebie 28:24 i zremisowali na wyjeździe 22:22. Polski zespół rozgrywki grupowe zakończył na czwartym miejscu, a drużyna z Zagrzebia na piątym.
Wicemistrzowie Polski czwartkowe spotkanie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Wykorzystując błędy rywala, po bramkach Michała Olejniczaka, Benoit Kounkouda i Igora Karacica prowadzili 3:0. Niemoc gości przerwał dopiero w czwartej minucie Zvonimir Srna. Dziesięć minut później po efektownej wrzutce Dylana Nahiego do Kounkouda Industria prowadziła 8:4.
Wystarczyło jednak kilka błędów gospodarzy i chorwacka drużyna zredukowała część strat. Bośniackiego bramkarza ekipy z Kielc Bekira Cordaliję pokonał Timur Diborow i po kwadransie gry RK Zagrzeb przegrywał tylko 6:8. Trener Tałant Dujszebajew poprosił o czas. Goście nie zamierzali jednak na tym poprzestać i w 20. min po trzeciej już bramce Dibirowa doprowadzili do remisu 9:9.
Po chwilowym kryzysie gospodarze odzyskali rezon. Po kontrach wykończonych przez Arkadiusza Morytę i Daniela Dujshebaeva było 12:10 dla Industrii. Później kielczanie przez blisko dwie minuty grali w podwójnym osłabieniu (kary dla Nahiego i Tomasza Gębali), ale nie stracili w tym czasie bramki. Końcówka pierwszej połowy należała do zespołu trenera Andrija Nikolica.
W ostatnich sekundach Sandro Mestrica, który zastąpił Cordaliję, pokonał Milos Kos i na przerwę obie drużyny schodziły przy remisowym wyniku 13:13. Chwilę wcześniej rzutu karnego dla kielczan nie wykorzystał Łukasz Rogulski. W pierwszych 30 minutach obaj bramkarze Industrii odbili tylko trzy piłki.
W drugiej połowie kibice nie zobaczyli na parkiecie Alexa Dujshebaeva. Kapitan Industrii już do końca spotkania oglądał je z ławki rezerwowych. Po zmianie stron swoją czwartą bramkę zdobył Dibirow i goście po raz pierwszy w tym meczu wyszli na prowadzenie (14:13). Szybko do remisu doprowadził Olejniczak. Kilkadziesiąt sekund później ogromne brawa otrzymał Mestric, który obronił rzut karny wykonywany przez rosyjskiego skrzydłowego. Co prawda w kolejnej akcji z linii siedmiu metrów pomylił się Moryto, ale w 37. min po trafieniu z koła Arcioma Karaleka Industria wygrywała 16:14.
Z prowadzenia cieszyła się tylko dwie minuty, bo po rzucie Filipa Glavasa był już remis 16:16. Na 19 minut przed końcem na kieleckiej ławce zrobiło się trochę spokojniej. Bramkarza gości pokonał Karacic, wyprowadzając zespół na prowadzenie 18:16. Chwilę wcześniej gospodarze nie wykorzystali już piątego rzutu karnego, a pechowym egzekutorem był Rogulski. Błąd kolegi z zespołu naprawił Karalek i kielczanie po raz pierwszy od dłuższego czasu odskoczyli na trzy trafienia (20:17).
Nie był to jednak koniec emocji. Na 11 minut przed końcem, po rzucie Luki Klaricy, przewaga Industrii zmalała do jednego trafienia (21:20). Kielczanie w tym trudnym momencie nie stracili jednak zimnej krwi. W kolejnym fragmencie gry wystąpili w roli profesorów. W 53. min po dwóch kontrach wykończonych przez Morytę i Kounkouda wicemistrzowie Polski wygrywali już 26:22. Minutę później w podobny sposób trafił Theo Monar i było już praktycznie po meczu.
Podopieczni trenera Dujszebajewa od zwycięstwa rozpoczęli kolejny sezon Ligi Mistrzów, ale wygrana nie przyszła im łatwo, bo goście udowodnili, że w tych rozgrywkach będą groźni dla każdego rywala. W ekipie z Zagrzebia wystąpił kołowy reprezentacji Polski Patryk Walczak, ale nie zdobył bramki.
(PAP)