Kamala Harris, kandydatka Demokratów na prezydenta, nie przedstawiła w czwartek na konwencji swojej partii w Chicago jasnego programu, czyniąc z listopadowych wyborów "referendum" między sobą, a Donaldem Trumpem – komentuje w piątek francuska prasa.
"To jakby odrodzenie" – ocenia czwartkowe przemówienie Harris w Chicago tygodnik "Le Point", opisując przyjęcie przez nią nominacji Partii Demokratycznej na kandydatkę na prezydenta USA po czterech latach spędzonych w cieniu Joe Bidena.
Według "Le Point" Harris nie przedstawiła na konwencji jasnego programu, czyniąc z listopadowych wyborów "referendum" między sobą a Donaldem Trumpem. Wieczór w Chicago powinien nadać kandydatce Demokratów rozpędu przed kluczową debatą ze swoim przeciwnikiem, zaplanowaną na 10 września – ocenia francuski tygodnik.
Dziennik "Le Parisien" określa Harris mianem "kandydatki przyszłości i różnorodności", która "dała swojemu obozowi nadzieję". W ocenie gazety Harris i Trump "realizują dwa przeciwstawne projekty" w "ultra-spolaryzowanym społeczeństwie".
"Kandydatka Demokratów przedstawiła obraz spokojniejszej Ameryki podczas swojego przemówienia na konwencji w Chicago, prezentując się jako zdecydowanie umiarkowana, dążąca przede wszystkim do zjednoczenia wyborców" – komentuje na łamach dziennika "Le Monde" Laurence Nardon, ekspertka ds. polityki USA we Francuskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (IFRI).
Choć konwencja Demokratów była "euforyczna", a przemówienie Harris "ogniste", to sondaże dają jej tylko niewielką przewagę nad Trumpem, którego często atakowała w Chicago – podkreśla z kolei dziennik "Le Figaro". "Nie jest to bynajmniej gwarancja zwycięstwa", a przez ponad 70 dni, które zostały do wyborów, "wiele może się wydarzyć" – dodaje gazeta. (PAP)