Każdy z nas buja czasem w obłokach. Każdy z nas bardziej lub mniej skutecznie planuje, obmyśla, układa w myślach zdarzenia, które mają dopiero nastąpić, które mają mieć wpływ na naszą przyszłość. Aby jednak dojść do etapu planowania, prawdopodobnie pierwszym krokiem jest myśl czy impuls, który odpowiednio uformowany staje się marzeniem.
Jak wiadomo marzenia, aby mogły być zrealizowane, wymagają pracy i czasu, a połączenie tych dwóch składników sprawia, że pojawiają się oczekiwania. Te z kolei mogą niekiedy rodzić rozczarowania, przy których tylko krok dzieli nas od frustracji.
Inspiracją do tego tekstu są dla mnie oczywiście Igrzyska Olimpijskie, ale jeżeli komuś się wydaje, że temat dotyczy wyłącznie sportowców, to bardzo się myli. W równym stopniu jest on obecny w życiu niejednego rodzica. A w jaki sposób? – Już wyjaśniam.
Kreując marzenia
Choć narodziny dziecka nie zawsze poprzedzone są marzeniami o nim, to warto pamiętać, że kiedy pojawia się ono na świecie, wywraca ono zarówno samo życie, jak i priorytety rodziców do góry nogami. Już na samym początku ciąży, ewentualnie nieco później, kiedy przyszłej mamie poprawia się samopoczucie, zaczynamy myśleć, jak to będzie.
Nie ma co ukrywać, że większości z nas jawi się wizja niczym z reklamy, czy pięknego familijnego serialu, gdzie dziecko spokojnie je, potem zasypia, przesypia całe noce, a jeszcze całkiem małe potrafi się skutecznie samo sobą zająć, pozostawiając rodzicom sporo swobody. Oczywiście najbliżsi niekiedy próbują sprowadzić nas na ziemię, przestrzegając, że z dzieckiem wiążą się nieprzespane noce, dodatkowe obowiązki, stres i nauka małego człowieka, który nie potrafi się jeszcze skutecznie komunikować. Nic to jednak przy naszej pięknej wizji. Na etapie oczekiwania na pierwsze dziecko, nie mamy jeszcze doświadczeń, które pozwoliłyby racjonalnie ocenić rzeczywistość i w pełni przygotować się do tego, co przed nami.
Miało być tak pięknie…
Któż z nas nie zna tego popularnego powiedzenia: „ Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze”? Ja słyszałam je ostatnio dość często z ust mojego syna, który nakarmiony cudownymi wizjami dziennikarzy uwierzył, że Iga Świątek zdobędzie złoty medal na olimpiadzie, podobnie jak i nasi siatkarze wygrają wszystkie mecze na drodze do finału. Wcale mu się nie dziwię, bo jest jeszcze młody i ma prawo nie wiedzieć, że zdobywanie medali mimo, że wygląda na łatwe i przyjemne, wcale takie nie jest. Co więcej, oglądamy tylko ostatni etap, w którym przede wszystkim liczy się wytrzymałość psychiczna na presję tak zewnętrzną, jak i wewnętrzną. Zapominamy, że ta ostateczna walka poprzedzona jest wieloma godzinami żmudnej i ciężkiej pracy, pełnej wyrzeczeń i często również samotności.
Wracając jednak do rodziców. Dla nich takim złotym medalem jest wychowanie samodzielnego młodego człowieka, który będzie potrafił poradzić sobie z wyzwaniami życia, który będzie potrafił wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Cała reszta to kwestia indywidualnych wartości, pragnień, marzeń i … ewentualnych oczekiwań. Nie ma się co oszukiwać, tutaj podobnie jak w sporcie też nie jest lekko, łatwo i przyjemnie, nic nie przychodzi samo, mimo że efekt bywa imponujący lub przynajmniej zadowalający. Warto również dodać, że nie każdy wygrywa, a wtedy…
Przychodzi roz – czarowanie
Czy do wszystkich? – Prawdopodobnie nie, bo nie każdy tworzy w swojej głowie oczekiwania. Kiedy jednak mamy jedną obowiązującą wizję tego, jak ma wyglądać efekt końcowy naszych marzeń i naszych starań, nie dopuszczamy do siebie żadnej innej opcji, porażka bywa bolesna. W takich właśnie momentach mamy poczucie, że starania poszły na marne i nawet żadne czary tutaj nie pomogą, bo wszystkie zostały rozbrojone.
Na gorąco, bywa że jedyną dostępną reakcją jest frustracja na siebie i/lub innych, że zawaliliśmy, że ktoś nie pomógł, że znów się nie udało, że wiatr wiał za mocno, a słońce świeciło prosto w oczy. To nie jest najlepszy moment na przemyślenia, który przyjdzie dopiero za chwile, kiedy kurz opadnie. Wtedy będzie znacznie łatwiej uświadomić sobie, że to, co postrzegaliśmy jako porażkę, być może wcale nią nie jest. Inną ewentualnością może być fakt, że to jeszcze nie jest ten czas, że jeszcze potrzebujemy coś dopracować, aby było lepiej. Wreszcie, być może potrzebujemy pozbyć się oczekiwań i podejść do sprawy z otwartymi: głową, oczami i sercem, z ciekawością…
W tym miejscu warto wspomnieć o żywej legendzie tenisa Novaku Djokovicu, który na kilku ostatnich olimpiadach postrzegany był jako niemal pewniak do zwycięstwa i nie wychodziło. W tym roku, faworytem był ktoś inny, bo Novakowi w tym sezonie nie szło, a dwa miesiące temu przeszedł operację kolana. Być może to właśnie to odpuszczenie pomogło w odblokowaniu pełnego potencjału i uwieńczeniu pięknej kariery złotem olimpijskim.
Takie historie jak ta Novaka są piękne, wzruszające, a dla nas rodziców, znacznie bliższe i bardziej osiągalne niż dla sportowców. Jedyne o czym warto pamiętać, to przestać oczekiwać, a marzyć patrząc w przyszłość z ciekawością. Powodzenia!
Iwona Kozłowska