Zachowanie przeszłości dla przyszłości
Uroczysta ceremonia odsłonięcia nowo odrestaurowanego witrażu „Symbol Polski odrodzonej” („Symbol of Poland Reborn”) odbyła się w sobotę, 8 czerwca w Muzeum Polskim w Ameryce. Ten niezwykły projekt konserwacji wykonany w Daprato Rigali Studios mógł zostać zrealizowany dzięki życzliwości i hojności rodziny nieżyjącego już Zbigniewa Uzarowicza – jego żony Betty, syna Piotra z żoną Ellen oraz wnuczek Harlow i Evangeline.
Podczas uroczystości został zaprezentowany film przedstawiający historię witrażu, który stał się najbardziej rozpoznawalnym dziełem sztuki i kultowym symbolem muzeum. Producentem i realizatorem filmu jest Eugeniusz Jarząbek, zaś autorem scenariusza – Julita Siegel, która wspólnie z Barbarą Chałko była także narratorem.
Witraż, projektu Mieczysława Jurgielewicza i wykonany w Pracowni Artystycznej Żeleńskich w Krakowie, został zamówiony dla Pawilonu Polskiego na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 r. Zainstalowany w Sali Honorowej pawilonu był centralnym punktem pomieszczenia. Przed witrażem stała rzeźba Marszałka Piłsudskiego, a po jej obu stronach znajdowały się ozdobne stojaki z kutego żelaza, na których umieszczono banery z herbami polskich miast.
Po zakończeniu Wystawy Światowej w 1940 r., w związku z wybuchem II wojny światowej, eksponaty z Pawilonu Polskiego nie mogły wrócić do Polski. Witraż pojechał pociągiem do Chicago w kawałkach, a następnie niczym puzzle został ponownie złożony, stając się z biegiem lat symbolem Muzeum Polskiego w Ameryce i świadectwem odporności oraz ducha Polski. Obiekt o dwukondygnacyjnej wysokości i powierzchni 300 stóp kwadratowych jest zaliczany do grupy największych świeckich witraży w Stanach Zjednoczonych. Jest też jedną z 25 największych atrakcji Chicago
Witraż opowiada o osiągnięciach Polski w okresie międzywojennym. Centralna postać przedstawia kobietę nazwaną Polonia – symbol siły i odzyskanej po 123 latach zaborów niepodległości Polski. Trzyma miecz i snop pszenicy, co wskazuje na jej obowiązek obrony i zaopatrzenia w żywność swojego ludu. Otaczają ją winiety głównych miast Polski wraz z ich nazwami w języku łacińskim – Wilno, Warszawa, Poznań, przemysłowy rejon Śląska. U jej stóp prezentowana jest powstała w 1926 roku Gdynia, następnie Lwów, Częstochowa oraz Kraków.
W cienkich niebieskich kolumnach są herby poszczególnych miast Polski. Na zewnętrznej krawędzi umieszczono 12 paneli przedstawiających zawody występujące w Polsce: wiejskie, miejskie i artystyczne. Ponieważ Polska była wówczas krajem rolniczym, cztery panele przedstawiają sceny z rolnictwa – sadzenia, orki, siewu i żniw. Jest też scena przedstawiająca wielki piec, kowalstwo, murarstwo, obróbkę drewna, rzeźbę w drewnie, malarstwo i muzykę.
Nad centralną figurą Polonii znajduje się wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej. Ikona ta została wybrana, aby uczcić pamięć pochodzącego z Wilna marszałka Józefa Piłsudskiego, uważanego za ojca II Rzeczypospolitej. W dolnej części panelu widnieją jego inicjały „JP”, ozdobione medalem Virtuti Militari i buławą marszałkowską. Tuż nad inicjałem znajduje się orzeł biały w koronie, narodowy symbol Polski. Panele po obu stronach upamiętniają Legion Piłsudskiego z I wojny światowej i wojnę polsko-bolszewicką z 1920 roku.
– Dzisiejsza uroczystość jest ukoronowaniem wszystkiego tego, co w naszym muzeum robimy – powiedział Richard Owsiany, prezes Muzeum Polskiego w Ameryce. – Witraż jest u nas w tym samym miejscu od 84 lat i ani razu nie był konserwowany, a przecież wszystkie eksponaty, czy to obraz, rzeźba, szkło, książki starzeją się i wymagają odnowienia. Szukaliśmy przez wiele lat kogoś, kto mógłby nam finansowo pomóc w wyczyszczeniu i konserwacji witrażu. Widać było pęknięcia na kilku jego panelach, w tym twarzy Polonii. I one zniknęły, dzięki życzliwości i hojności rodziny nieżyjącego już Zbigniewa Uzarowicza – jego żony Betty, która zasiada w Radzie Dyrektorów naszego muzeum, syna Piotra z żoną Ellen oraz wnuczek Harlow i Evangeline. Za przekazane fundusze, witraż, który jest symbolem odrodzonej Polski, dzisiaj na nowo się u nas odrodził, stając się dowodem dla wszystkich odwiedzających muzeum, że szanujemy przeszłość i pamiętamy o przyszłości – dodał Richard Owsiany.
Następnym wielkim projektem muzeum będzie konserwacja strojów Heleny Modrzejewskiej. Jest to praca z najdrobniejszymi detalami, co wiąże się z bardzo dużymi kosztami. Jak twierdzi prezes Owsiany, nie będzie łatwo znaleźć kogoś, kto to przedsięwzięcie sfinansuje, ale nie traci nadziei. Przecież witraż też długo czekał na hojnego donatora.
– Muzeum jest wizytówką Polonii i wszyscy w nim pracujący mają pasję, żeby utrzymać znajdujące się w nim zbiory. Ważne jest też to, że przychodzi do nas coraz więcej Amerykanów. Oni o Polsce niewiele wiedzą, a tutaj mają okazję przekonać się o naszym bogatym dziedzictwie – podkreślił Richard Owsiany.
Sobotnia uroczystość była ważnym wydarzeniem w życiu Betty Uzarowicz. Jak przyznała, ten dzień był jej wewnętrznym oswobodzeniem i symbolicznym przedłużeniem życia jej męża Zbigniewa Uzarowicza, który duchowo wspierał działalność muzeum i finansował niektóre jego projekty. – On uwielbiał sztukę, muzea. Z powodu wojny nie mógł studiować. Jego ojca zamordowano w Katyniu, on sam przeszedł przez obozy w Palestynie i Anglii, później przez 19 lat mieszkał w Argentynie. Przyjechał do Chicago i tutaj się poznaliśmy i pobraliśmy – wspominała Betty Uzarowicz.
Dodała, że takiej uroczystości, w obecności najbliższych i przyjaciół, nie miała jeszcze okazji przeżyć. – Są tutaj ze mną mój syn, jego żona, jedna z wnuczek. To jest dla mnie naprawdę istotne. Ten dzień, obok dnia mojego ślubu, jest najważniejszy w moim życiu – podkreśliła Uzarowicz.
– Jestem w Radzie Dyrektorów Muzeum Polskiego w Ameryce. Spotykamy się na zebraniach, organizujemy różnego rodzaju uroczystości. Ciągle byłam wpatrzona w ten witraż i w tę przeciętą twarz Polonii. To jest piękne, że teraz tego przecięcia już nie ma – wskazała.
Jak zdradziła, miłość do szkła odziedziczyła po swoim ojcu, który robił lornetki. W oknie jej salonu też wisi witraż, wzbudzając zainteresowanie sąsiadów i przechodniów. – Musi się im podobać, skoro dostaję od nich wiele miłych słów. Jest to dla mnie niezmiernie sympatyczne – powiedziała z uśmiechem Betty Uzarowicz.
Uroczystość będzie długo wspominać także Małgorzata Kot, dyrektor wykonawcza Muzeum Polskiego w Ameryce. Uroczystość była klamrą czasową pracy Małgorzaty Kot w muzeum. 1 czerwca 29 lat temu po raz pierwszy weszła do jego sali głównej. Była wychowanką Sabiny Logisz, której ta sala jest poświęcona. Pracowała z nią przez dziewięć lat i jak przyznaje, bardzo dużo się od niej nauczyła.
– Mam temperament kontynuatora, dlatego bardzo cieszy mnie to, że witraż udało się odrestaurować. Kiedy przyszli do nas konserwatorzy, stwierdzili, że Polonia ma pękniętą twarz. My do tego pęknięcia byliśmy przyzwyczajeni, myśląc, że ten fragment witraża był skonstruowany w taki sposób. Teraz Polonia patrzy bez opaski na oczach, bo praktycznie ta poprzednia skaza powodowała, że miała założone coś w rodzaju opaski. Mam świadomość, że teraz ten piękny witraż będzie zawsze z rodziną Uzarowiczów. I to jest najładniejszy sposób na uhonorowanie kogoś, kto tak bardzo kochał sztukę. To jest taki ponadczasowy sens naszego życia. Jesteśmy tu przez chwilę, jeżeli kochamy coś, to dbamy, jeżeli chcemy to zachować od zapomnienia, to będzie piękniejsze dla przyszłych pokoleń. I to jest to, co powiedziała Betty Uzarowicz, która jest z nami od lat i jest takim naszym cichym Aniołem: „zachowajmy przeszłość dla przyszłości”. Zrobiła to w pięknym stylu, kolorowo i z fasonem, i teraz wszystkie przyszłe pokolenia mogą spokojnie oglądać „Symbol Polski odrodzonej”, dlatego, że ona go odrodziła – podkreśliła Małgorzata Kot.
Tekst: Dariusz Cisowski
Zdjęcia: Dariusz Lachowski