Mathew Bieszczat Volunteer Resource Center w samym sercu Edgebrook Woods był w sobotę 1 czerwca miejscem artystycznych popisów aktorów Teatru Naszego Chicago. Z okazji Dnia Dziecka w mistrzowskim stylu zaprezentowali oni przezabawną wierszowaną opowieść Jana Brzechwy „Pchła Szachrajka”. Dwa spektakle zgromadziły na widowni komplet publiczności. Oprócz tego, co działo się na scenie, czekały na nią liczne atrakcje. Dzieci mogły wziąć udział w zajęciach plastycznych, pomalować sobie twarz, zaprojektować i wykonać broszkę, przyozdobić się „tatuażem”. Nie zabrakło również smakowitych kanapek i waty cukrowej.
Pełna humoru i groteski wierszowana historyjka opowiada o sprytnych postępkach rezolutnej pchły, która jest królową swojego świata, a jej sposobem na życie stało się robienie psot każdej napotkanej osobie i w każdej sytuacji, w jakiej tylko się znalazła. Jest krnąbrna, niczego się nie boi, jak się tylko zaczyna nudzić, wpada na pomysł, jak, komu i gdzie zrobić następną psotę. A, że była strojnisią, ubraną w atłasowe ubranka, drobniutką i niepozorną, na sucho uchodziły jej intrygi, podstępy i oszustwa. Aż w końcu znalazła się w areszcie.
Całość zawiera kilka odrębnych historyjek, każda przedstawiająca inną sytuację. Pchła podróżuje i psoci. I tak możemy przyglądać się jak m.in. wywiodła w pole graczy w pchełki, wyjadła krem z rurek w cukierni, uczyła pewną panią zamiast języka angielskiego języka pcheł, upiekła babę wielkanocną z użyciem nadzwyczajnych rodzynek.Aktorzy Teatru Naszego Chicago podążali i kroczyli za nią, dzięki czemu byliśmy świadkami, komu sprawiła psotę i jak to się skończyło. Tekst został tak napisany, aby wszystkie pytania, zagadki, trudne sytuacje, dotyczące pchły i jej koleżanek, dzieci mogły pomóc rozwiązać, przez co, zostały one wciągnięte do wspólnej zabawy i przygody.W rolę Pchły Szachrajki wcieliła się Magdalena Miśkowiec. I zrobiła to rewelacyjnie. Co za dykcja, mimika, gracja, płynność poruszania się po scenie. Chciałoby się powiedzieć: Super!
Obok niej w spektaklu można było zobaczyć równie doskonałych: Aldonę Olchowską, Katarzynę Żytkiewicz, Agnieszkę Sarrafian i Andrzeja Krukowskiego, którego można było podziwiać aż w 14 postaciach. Był m.in. cukiernikiem, któremu Szachrajka wyjadła krem z rurek, słoniem imponującym pchle swoją trąbą, kupcem, kapitanem statku, królem, sędzią…
Reżyserem widowiska jest Agata Paleczny. Wizerunek Pchły Szachrajki stworzyła Patrycja Stępniak, która wspólnie z Marylą Pawliną zaprojektowała także kostiumy. Scenografia spoczywała w rękach Voytka Glinkowskiego, artysty malarza i wielkiego miłośnika kolarstwa.
– W pewnym momencie zdecydowaliśmy się, żeby obok repertuaru dla dorosłych, zagrać również coś dla dzieci. Zaproponowaliśmy to Agacie Paleczny, która robi spektakle dla najmłodszych od 20 lat. Zgodziła się i tak powstała „Pchła Szachrajka”, której premiera odbyła się dwa lata temu w Dzień Teatru. To jest bajka z naszej młodości. Ona ma dużo podtekstów, tak że czasami dzieciom ciężko jest się do tego przebić. Natomiast uderzyliśmy kolorem, ruchem ekspresją – powiedział Andrzej Krukowski, założyciel Teatru Naszego Chicago i jego aktor.
Jego zdaniem takie spektakle są bardzo odświeżające dla młodych widzów. – To jest bardzo wymagająca publiczność. Skupić na sobie uwagę dziecka nie jest łatwo, ono momentalnie wyczuwa kłamstwo, fałsz. Jej się nie da oszukać. Tu nie można udawać, czy pozorować – dodał. Zdradził, że jeden chłopiec na widowni pokazał na początku spektaklu kciuk do dołu, jak w rzymskim Koloseum, a na końcu dwa kciuki do góry.
– To jest dla nas duży komplement i wyróżnienie. Myślę, że nie tylko dzieci, również ich rodzice mieli w sobotę dużą frajdę. Jesteśmy niezmiernie zadowoleni, że mogliśmy z nimi razem spędzić ten dzień. To jest dla nas duży sukces, tym bardziej że każde dziecko zostało zauważone i każdemu z nich poświęciliśmy uwagę, jakąś scenką, czy gestem – zaznaczył Andrzej Krukowski, który w „Pchle Szachrajce” w ciągu niespełna godziny zagrał 14 postaci.
Teatr Nasz Chicago jest wizytówką amerykańskiej Polonii. I nie ma w tym żadnej przesady, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe dokonania. Zachwycił publiczność w Wilnie podczas przeglądu teatrów działających poza granicami Polski, gdzie zaprezentował „Bal w operze” w języku polskim i „Kwartet dla czterech aktorów” w języku angielskim. Ponadto „Gąska”, grana nie tylko w Chicago, również na Florydzie zebrała bardzo pochlebne recenzje. W planach są ponowne występy w Wilnie oraz wyjazd.do Katowic.
– Cały czas pracujemy nad warsztatem, jesteśmy nieustannie w fazie tworzenia czegoś nowego. Stawiamy sobie wymagania, nie idziemy w jednym kierunku. Nas nie interesuje występowanie. My nie występujemy, my gramy. I to nam daje duże możliwości jeżeli chodzi o nowe wyzwania. Jedziemy do Wilna z przedstawieniem „Ten zapach miał kolor niebieski” Grażyny Skoczeń. Myślimy też o przeniesieniu tej sztuki na ekran filmowy. Byłaby to pierwsza polonijna produkcja fabularna – podkreślił, nie ukrywając satysfakcji Andrzej Krukowski.
Po zakończeniu sobotniego spektaklu podszedł do mnie jeden z widzów, trzymający na ręku dziewczynkę z warkoczykami przyozdobionymi różowymi kokardkami. Zapytał się, z jakiego miasta w Polsce jest ten teatr. Gdy odpowiedziałem, że jest to nasz chicagowski, uśmiechnął się z niedowierzaniem.
Tak, to jest Teatr Nasz Chicago. A zaprezentowana w sobotę „Pchła Szachrajka” jest jeszcze jednym potwierdzeniem jego dużej klasy i wysokiego poziomu.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Cisowski