"Nie zwątpiliśmy ani na moment" - przyznał hiszpański trener Wisły Kraków Albert Rude po triumfie tego zespołu w finale piłkarskiego Pucharu Polski. Pierwszoligowiec pokonał w czwartek na PGE Narodowym występującą w ekstraklasie Pogoń Szczecin 2:1 po dogrywce.
Krakowianie sięgnęli po trofeum w niezwykłych okolicznościach, gdyż przegrywali do dziewiątej minuty doliczonego przez sędziego czasu gry, kiedy wyrównał Hiszpan Eneko Satrustegui. W trzeciej minucie dogrywki gola na wagę zwycięstwa uzyskał jego rodak Angel Rodado.
"Jesteśmy bardzo szczęśliwi, zasłużyliśmy na ten sukces, ciężko zapracowaliśmy. Żadne słowa nie opiszą tego zwycięstwa. Graliśmy cały czas wspaniale, dzielnie, wszyscy dali z siebie wszystko. Nie poddawaliśmy mimo niekorzystnego obrotu spraw, ani na moment nie zwątpiliśmy" - powiedział Rude na konferencji prasowej po zakończeniu finału.
Pytany, co powiedział piłkarzom po stracie bramki w 75. minucie, odparł: "Teraz można opowiadać różne rzeczy, ale to nie były jakieś wielkie słowa. Mówiłem: +walczcie, wierzcie, bądźcie sobą, naciskajcie, róbcie to, co ćwiczymy od kiedy razem pracujemy+. A reszta zależała już od nich".
37-letni Hiszpan nie ukrywał, że to największy sukces w jego dotychczasowej karierze, ale też odpowiedni bodziec, by przełożyć to na skuteczny finał rozgrywek 1. ligi i wrócić do ekstraklasy.
"Musimy jednak tym sukcesem odpowiednio zarządzać. Tylko wtedy to pomoże nam w realizacji celu, jakim jest powrót do ekstraklasy" - zaznaczył Rude.
Jak przyznał, dał - jak zwykle - drużynie 24 na radość i celebrowanie sukcesu.
"Mamy w klubie zasadę 24 godzin. Gdybyśmy przegrali, moglibyśmy być smutni i rozpamiętywać to przez 24 godziny. Wygraliśmy, świetnie, cieszymy się, ale też tylko 24 godziny. Po tym okresie wracamy do ciężkiej pracy" - tłumaczył szkoleniowiec.
"Biała Gwiazda" w drodze po pucharowy triumf pokonała trzech przedstawicieli ekstraklasy: Widzew Łódź, Piast Gliwice i wreszcie w finale Pogoń. Czy to oznacza, że łatwiej Wiśle gra się z zespołami prezentującymi bardziej techniczny, wyrafinowany futbol?
"Ta kwestia pojawia się, od kiedy jestem w Krakowie. Można uznać, że nasza drużyna swoją charakterystyką bardziej pasuje do ekstraklasy, ale rzeczywistość jest taka, że gramy w 1. lidze i musimy wywalczyć awans, zapracować na to, żeby grać z lepszymi" - zauważył Hiszpan.
Wisła w tabeli 1. ligi jest piąta, ale do drugiej pozycji - dającej bezpośredni awans - cztery kolejki przed końcem rozgrywek traci dziewięć punktów.
"Prawda jest taka, że pierwsze dwie lokaty w tabeli trochę nam +odjechały+, ale są jeszcze baraże i musimy zrobić wszystko, by się do nich dostać i później wywalczyć awans. To bardzo ważne dla klubu, dla całej wiślackiej społeczności" - podsumował Rude.
Na konferencji prasowej, przerwanej na krótko przez celebrujących wygraną z piwem i szampanami piłkarzy Wisły, zjawił się cały sztab szkoleniowy, z byłymi zawodnikami Kazimierzem Kmiecikiem i Mariuszem Jopem na czele.
Pierwszy z nich, legenda Wisły, przyznał, że stawiał na zwycięstwo 2:1 właśnie.
"Gdy występowałem grałem w Wiśle, to przegraliśmy finał z Arką Gdynia w Lublinie w 1979 roku. Później zdobyłem Puchar Grecji z Larisą, a w Niemczech ze Stuttgarter Kickers znowu przegrałem finał. Wychodziło mi z prawa serii, że teraz kolej na zwycięstwo, a jak zadzwonił do mnie jakiś redaktor przed finałem, to powiedziałem, że będzie 2:1 dla Wisły. No i było, z czego jestem niezmiernie zadowolony" - wskazał 72-letni Kmiecik.
Z kolei Jop sięgnął z Wisłą po Puchar Polski w 2002 i 2003 roku.
"Wtedy jednak mieliśmy w drużynie więcej reprezentantów kraju, więcej indywidualności, chyba potencjał tamtej Wisły był większy. Co to znaczy? Że dziś raczej obyłoby się bez dogrywki" - spuentował z uśmiechem.
(PAP)