Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:35
Reklama KD Market

Torebka z kajmana

Torebka z kajmana
Międzynarodowa konwencja CITIES
chroni między innymi kajmany (na zdjęciu) (fot. Adobe Stock)

Kolumbijska projektantka damskich torebek Nancy Gonzalez, która na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych, sprzedawała swoje wyroby wielu znanym ludziom. Wśród jej klientek były: Britney Spears, Victoria Beckham, Selma Hayek i aktorki serialu Sex in the City. Torebki Gonzalez były też kiedyś sprzedawane w renomowanych sklepach takich jak Neiman Marcus, Saks Fifth Avenue i Harrods, a w roku 2008 były prezentowane na wystawie w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku…

Złe decyzje

Przed kilkoma tygodniami 71-letnia Gonzalez zamieniła salony mody na więzienną celę, gdyż została skazana przez są federalny w Miami na 18 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok ten dostała za nielegalny przemyt do USA torebek wykonanych ze skór chronionych gadów – kajmanów i pytonów. Jak wynika z aktu oskarżenia, w latach 2016-19 projektantka werbowała krewnych i przyjaciół do przewożenia tych towarów do Stanów Zjednoczonych na pokładzie samolotów pasażerskich. Przemycone torebki wystawiała na sprzedaż w swoim nowojorskim salonie.

Zarówno Kolumbia, jak i Stany Zjednoczone są sygnatariuszami konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES), która między innymi chroni kajmany oraz pytony. Handel tymi zwierzętami nie jest wprawdzie zakazany, ale pozostaje ściśle regulowany na mocy przepisów CITES. Gonzalez nigdy nie uzyskała niezbędnych zezwoleń na import.

Projektantka została aresztowana w Cali w Kolumbii w 2022 roku i poddana ekstradycji do Stanów Zjednoczonych, gdzie postawiono jej zarzuty. – Z głębi serca przepraszam Stany Zjednoczone Ameryki. Nigdy nie miałem zamiaru urazić kraju, któremu zawdzięczam niemal wszystko. Pod presją podejmowałam złe decyzje – tłumaczyła się przed sądem Gonzalez.

Niestety jej przypadek nie jest bynajmniej odosobniony. Na całym świecie panuje moda na nielegalny proceder polegający na przemycie nie tylko wyrobów, do których produkcji wykorzystywane są zagrożone wyginięciem i chronione zwierzęta, ale również żywej fauny i flory. Czasami turyści w czasie wojaży po świecie kupują i przywożą do domu pamiątki, nie zdając sobie sprawy z tego, iż ich produkcja jest nielegalna. Chodzi np. o koralowce z Egiptu i Tunezji, ozdoby z kości słoniowej z RPA czy też buty i torebki z kajmanów z Ameryki Południowej.

Popyt na egzotykę

Popyt na egzotyczne pamiątki sprawia, że dzikie zwierzęta są wyłapywane i zabijane. Szacuje się, że aż 12 tysięcy słoni afrykańskich jest nielegalnie zabijanych każdego roku, by zaspokoić potrzeby rynku. Kłusownicy wyłapują dzikie zwierzęta w ich środowiskach i przemycają do krajów, gdzie jest na nie popyt. Podczas transportu wiele zwierząt umiera stłamszonych w wymyślnych schowkach. Na jeden przemycony okaz, który można kupić w sklepie, przypada niekiedy nawet kilkanaście, które nie przeżyły podróży.

Wiele gatunków roślin i zwierząt ginie także w wyniku stosowania tradycyjnej medycyny azjatyckiej. Sztandarowym przykładem negatywnych skutków tego zjawiska jest tygrys. Kurczenie się siedlisk oraz wiara w moc specyfików ze sproszkowanych części ciała tego wielkiego kota przyczyniła się do spadku populacji drapieżnika o 95 proc. w ciągu ostatnich stu lat. Obecnie tygrysów jest na wolności nieco ponad 3 tysiące i istnieje duże ryzyko, że gatunek ten wyginie jeszcze w tym stuleciu.

Konwencja CITES kontroluje i ogranicza międzynarodowy handel ponad 34 tysiącami gatunków roślin i zwierząt. Jednak rzeczywistość niestety rozmija się z przepisami. W Singapurze na pierwszy rzut oka na wystawach sklepowych trudno znaleźć nielegalne produkty. Ale wystarczy dyskretnie zapytać, by spod lady wyciągnięto kły i skrawki futra tygrysa czy pazury czarnego niedźwiedzia. W Wietnamie jest jeszcze gorzej. Wyroby z kości słoniowej i tygrysiej otwarcie kuszą klientów z wystaw butików, a popularne restauracje serwują potrawy z pangolina, niezwykłego gatunku ssaka pokrytego łuskami, który jest na granicy wyginięcia.

Walkę z przemytem zwierząt utrudnia fakt, iż celnicy często nie posiadają odpowiedniej wiedzy zoologicznej, by odróżnić zwierzęta objęte zakazami od tych, których przewóz jest dozwolony. Według organizacji TRAFFIC, monitorującej nielegalny handel rzadkimi zwierzętami, to właśnie brak wiedzy z zakresu zoologii i nieznajomość ustawodawstwa wśród celników są piętą achillesową systemu CITES.

Organizacja Wild World Forum informuje w swoim raporcie, że w sklepach zoologicznych i na targowiskach można natknąć się m.in. na tamarynę białoczubą (ssak z rzędu naczelnych, krytycznie zagrożony wymarciem), modrolotkę czerwonoczelną (ptak z rodziny papugowatych) czy pytona tygrysiego. Handel nimi jest zakazany, jednak według sprzedawców praktycznie żaden kupujący nie pyta o dokumenty czy pozwolenia.

Jeśli chodzi o koneserów luksusowej galanterii, szczególnie cenione są skóry waranów. W efekcie kilka gatunków tych jaszczurek, m.in. waran pustynny czy waran żółtawy, znalazło się na skraju wyginięcia. Egzotyczne zwierzęta sprzedaje się też po prostu na mięso. W Azji niektóre gatunki uznawane są za rarytasy jak np. pangoliny czy czarne gibony.

Z roku na rok coraz więcej gatunków ląduje na liście zagrożonych wyginięciem. W 2010 roku było ich ponad 18 tysięcy. Powód jest prosty. Niszczenie siedlisk naturalnych, zanieczyszczenie środowiska i oczywiście kłusownictwo. Ale utrata bioróżnorodności to nie jedyny negatywny efekt handlu dzikimi zwierzętami. Problemem jest też wprowadzanie obcych gatunków do ekosystemów, gdzie ich wcześniej nie było. Gatunki inwazyjne zaburzają ekosystem, konkurują o pożywienie z rodzimymi gatunkami i wypierają je z siedlisk. Do tego dochodzą jeszcze choroby, bo razem z przemycanymi z kraju do kraju zwierzętami przemieszczają się również egzotyczne wirusy, jak choćby ebola, SARS, ptasia grypa czy małpia ospa.

Przestępstwo popełnione przez kolumbijską projektantkę damskich torebek może wydawać się dość drobne, ale w gruncie rzeczy tak nie jest. Ludzi takich jak ona są tysiące, a ich działalność zwykle pozostaje całkowicie bezkarna.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama