Iga Świątek wygrała z Simoną Waltert 6:3, 6:1 w pierwszym pojedynku wyjazdowego meczu Polski ze Szwajcarią w tenisowym Pucharze Billie Jean King, który rozpoczął się w Biel. Wygrała także Magdalena Fręch, która pokonała Celine Naef 6:7 (8-10), 7:5, 6:3.
Świątek prowadzi w rankingu WTA, a Fręch jest aktualnie 52. tenisistką świata. Wśród rywalek Waltert zajmuje 158., zaś Neuf 148. miejsce w rankingu.
Już od dawna pauzuje mistrzyni olimpijska z Tokio Belinda Bencic (w listopadzie poinformowała, że spodziewa się dziecka), a Viktorija Golubic nie zdołała na czas wyleczyć kontuzji.
Wynik piątkowego pojedynku Świątek z Waltert wskazuje na bardzo jednostronny przebieg, ale pojedynek trwał prawie półtorej godziny i faworytka musiała mocno się napracować w niektórych gemach.
W pierwszym secie liderka światowego rankingu prowadziła już 3:0, lecz Szwajcarka wygrała dwa kolejne gemy. Kluczowy okazał się szósty gem, przy serwisie Waltert. Był zacięty, ostatecznie Świątek przełamała rywalkę i później kontrolowała już przebieg tej części meczu.
W kolejnej partii Polka prowadziła już 4:0, choć np. przy stanie 1:0 musiała trzykrotnie bronić break pointów. Po czterech wygranych gemach Świątek przegrała jedynego w tym secie, ale od tego momentu szybko poradziła sobie w dwóch kolejnych i wkrótce cieszyła się ze zwycięstwa w całym pojedynku.
"Rozegrałyśmy wiele równych gemów. Nie było łatwo. Przeciwniczka grała bez presji, miała wsparcie swojej publiczności. Być może najważniejsze okazało się, że nie rozpamiętywałam dzisiaj swoich błędów, które kilka razy popełniłam. Cieszę się, że dałam naszej drużynie pierwszy punkt w tej rywalizacji" - przyznała Świątek w krótkim wywiadzie na korcie. Podkreśliła też bardzo dobrą atmosferę w polskim zespole.
Rywalizacja Fręch (52 WTA), z klasyfikowaną blisko sto pozycji niżej Naef (148), rozpoczęła się od przełamania serwisu Polki przy pierwszej możliwej okazji. 26-letnia łodzianka szybko złapała właściwy rytm gry i błyskawicznie odrobiła straty. Fręch starała się zagrywać bez większego ryzyka. To długo wystarczało, aby o osiem lat młodsza Szwajcarka popełniała błędy, posyłając piłki w siatkę lub aut. Obie tenisistki grały bez większego ryzyka.
Najbardziej zacięty był jedenasty gem. Polka miała trzy breakpointy, ale ostatecznie wystrzeliła piłkę poza linię końcową, co przesądziło o objęciu prowadzenia przez Naef 6:5. Dużo emocji dostarczył także tie-break. Fręch miała nawet piłkę setową, ale nie wykorzystała okazji. Większą odwagę w tej części gry wykazywała Szwajcarka, która przełamała podanie Polki i wygrała 10-8.
Wygrana pierwsza partia podziałała mobilizująco na Naef. Na korcie długimi momentami nie było widać różnicy dzielącej obie tenisistki w rankingu. Polka starała się zacząć grać bardziej agresywnie, ale to przekładało się na złe decyzje. W efekcie łatwo przegrała swoje podanie (4:5). Następnie Neaf od zwycięstwa dzieliły tylko dwie piłki. 18-latka nie wytrzymała presji, co pozwoliło Polce na doprowadzenie do remisu i wygranie drugiego seta.
Decydującą partię łodzianka zaczęła w najgorszy z możliwych sposobów, od przegrania swojego serwisu. W drugim gemie role się odwróciły i ponownie był remis. Trudy meczy lepiej znosiła Polka, która drugi raz przełamując podanie Szwajcarki, prowadziła już 5:2. W końcówce spotkania górę wzięło większe doświadczenie Fręch. Pojedynek zakończył się po blisko trzech godzinach.
Szwajcarki plasują się na trzeciej pozycji w zestawieniu ITF narodowych drużyn w Billie Jean King Cup. Polska jest 17., ale gospodynie nie mogły wystawić najsilniejszego składu. Już od dawna pauzuje mistrzyni olimpijska z Tokio Belinda Bencic (w listopadzie poinformowała, że spodziewa się dziecka), a Viktorija Golubic nie zdołała na czas wyleczyć kontuzji.
Rywalizacja w Biel będzie kontynuowana w sobotę, gdy zmierzą się Świątek i Naef, a po nich Fręch i Waltert.
Natomiast do gry podwójnej kapitanowie nominowali pary: Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa oraz Naef i Jil Teichmann, która w 2022 roku była w składzie Szwajcarek, gdy triumfowały one w finale BJK Cup w Glasgow.
Stawką dwudniowego spotkania jest awans do turnieju BJK Cup Finals, który w listopadzie odbędzie się w Sewilli. Tytułu bronią Kanadyjki.
(PAP)