Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 20:37
Reklama KD Market

Caitlin Clark przyciąga miliony do koszykówki

Caitlin Clark przyciąga miliony do koszykówki
Caitlin Clark regularnie trafia z ponad ośmiu metrów fot. Facebook/Iowa Hawkeyes

Koszykarka Caitlin Clark wyniosła popularność rozgrywek akademickich w USA na niespotykany wcześniej poziom. NCAA opuszcza jako najlepiej punktująca w historii, a od maja będzie podbijała zawodową ligę WNBA, która już zaczyna korzystać na sławie 22-latki.

Założona w 1996 roku WNBA i jej męski protoplasta NBA to z finansowego punktu widzenia dwa kompletnie różne światy. W NBA minimalne roczne wynagrodzenie wynosi 1,1 miliona dolarów, a najlepiej zarabiająca koszykarka inkasuje za sezon 252 tysiące. W NBA Stephen Curry za rozgrywki 2023/24 dostanie prawie 52 miliony, czyli ponad 200 razy więcej.

Różnica w płacach jest olbrzymia, ale także w przychodach generowanych przez obie ligi. Te są przede wszystkim konsekwencją zainteresowania. Na mecze NBA przychodzi około trzy razy więcej kibiców, podobna różnica jest w oglądalności telewizyjnej. W dodatku skala rozgrywek jest zupełnie inna. W trakcie sezonu zasadniczego NBA 30 klubów rozgrywa łącznie 1230 spotkań, a w 2024 roku w WNBA 12 ekip zagra 240 razy.

"Wynagrodzenie w WNBA i tak poszło ostatnio w górę i jestem przekonana, że będzie dalej rosło. Poza tym trzeba pamiętać, że to tylko cztery miesiące gry. To są bardzo prestiżowe rozgrywki. Myślę, że każda zawodniczka chciałaby tam trafić, poczuć to" - powiedziała PAP Ewelina Kobryń, jedna z czterech Polek, które grały w WNBA.

To właśnie na poprawę przychodów, a w konsekwencji również wynagrodzeń, Clark może mieć spory wpływ. W lutym ogłosiła, że rezygnuje z ostatniego sezonu w NCAA i przystąpi do draftu do WNBA, a kilka dni później klub Indiana Fever, który niemal na pewno wybierze ją 15 kwietnia z pierwszym numerem, przyznał, że już obserwuje wzmożone zainteresowanie biletami. Rozgrywki ruszą 14 maja.

"Rzeczą społecznie modną stało się oglądanie jej meczów" - powiedziała cytowana przez agencję AP Debbie Antonelli, która w przeszłości przez 18 lat pracowała w Fever, a obecnie jest ekspertką od uniwersyteckiej koszykówki.

Jej akademicki klub Iowa Hawkeys w minionym sezonie po raz pierwszy w swojej historii sprzedał wszystkie karnety. Na marcowy mecz na szczycie z Ohio State ceny wejściówek zaczynały się od 400 dolarów, a kończyły na 1000.

Do rekordowego poziomu wzrosła oglądalność NCAA. Półfinałowe spotkanie Iowa z UConn śledziło w telewizji 14,2 mln osób. To więcej niż jakikolwiek mecz w poprzednim sezonie w NBA, baseballowej MLB i hokejowej NHL. Na wynik oglądalności niedzielnego finału, w którym Iowa przegrała z niepokonaną w tym sezonie South Carolina 75:87, trzeba jeszcze poczekać, ale trudno się spodziewać, że będzie niższy.

Popularność Clark rezonowała na całe rozgrywki NCAA. Średnia oglądalność meczów turniejowej fazy rozgrywek była ponad dwa razy większa niż rok temu.

Na Instagramie Clark ma 1,3 mln obserwujących. To niewiele mniej od liderki światowego rankingu tenisistek Igi Świątek (1,5 mln obserwujących) czy niezwykle utytułowanej amerykańskiej alpejki Mikaeli Shiffrin (1,4 mln).

"Clark ma niesamowitą osobowość, świetnie komunikuje się z mediami. Dokładnie wie, co chce powiedzieć, jak ma przebiegać rozmowa" - zwróciła uwagę Kobryń.

Jako debiutantka w WNBA, Clark będzie zarabiała 76 tys. dolarów za sezon. To skromna kwota w stosunku do tego, co już otrzymuje z tytułu kontraktów reklamowych. Jej umowy sponsorskie szacunkowo warte są ok. trzy miliony.

W grze 22-latki najbardziej niezwykły jest zasięg rzutu, przez co porównuje się ją do Stephena Curry'ego. W NCAA, tak jak w rozgrywkach pod auspicjami Międzynarodowej Federacji Koszykówki (FIBA), linia rzutów za trzy punkty jest oddalona od kosza o 6,75 m, ale Clark regularnie trafia z ponad ośmiu metrów.

W lutym została najlepiej punktującą w historii NCAA, a na rekord trafiła do kosza z ponad 10 metrów. Macierzysta uczelnia uhonorowała ten wyczyn, malując na klepkach parkietu w miejscu oddania rzutu jej nazwisko i numer "22", z którym grała. Natomiast na początku marca została najlepszym strzelcem wszech czasów akademickich rozgrywek w USA bez podziału na płeć.

W trakcie czteroletniej kariery w NCAA średnio w meczu uzyskiwała 28,4 punktu oraz 8,3 asysty. Jej rekord w jednym spotkaniu to 49 pkt. Rozgrywki opuszcza jednak bez tytułu mistrzowskiego. W 2023 i 2024 roku Iowa docierała do finału, ale decydujące spotkanie przegrywała. W niedzielę uległa niepokonanej przez cały sezon uczelni South Carolina 75:87. Clark zdobyła w finale 30 pkt.

Choć gra w WNBA niewątpliwie będzie znacznie trudniejsza, to nie brakuje głosów, że Clark od samego początku poradzi sobie bardzo dobrze i już jako debiutantka może wystąpić w Meczu Gwiazd.

"Jeśli będzie grała tak, jak wskazuje na to jej potencjał, to jest to realne. Oczywiście będzie to trudne, ale myślę, że może tego dokonać" - powiedziała czterokrotna mistrzyni WNBA i 13-krotna uczestniczka Meczu Gwiazd Sue Bird w rozmowie z "The Athletic".

Jej zdaniem, zawodniczki w WNBA nie są przyzwyczajone do bronienia rywalek tak daleko od kosza.

"W USA nie ma przypadku. Jeśli ktoś jest jedynką w drafcie, to na pewno ma umiejętności. Mnie u niej najbardziej zadziwia niesamowita lekkość w grze. Trzeba mieć nieprawdopodobną pewność siebie, aby decydować się na tak dalekie rzuty i jeszcze je trafiać. Jest talentem jednym na pokolenie" - dodała Kobryń, która w 2014 roku zdobyła mistrzostwo WNBA z Phoenix Mercury.

Clark niesamowity talent do sportu przejawiała od najmłodszych lat. W dzieciństwie, oprócz koszykówki, grała też m.in. w piłkę nożną i softball. Na tle rówieśniczek wyróżniała się tak bardzo, że uniwersytety o jej ściągnięciu myślały jeszcze zanim zaczęła naukę w liceum.

Niewykluczone, że znajdzie się w reprezentacji USA na nadchodzące igrzyska w Paryżu. Dostała zaproszenie na kwietniowy obóz przygotowawczy kadry, ale z powodu gry w fazie finałowej NCAA nie mogła wziąć w nim udziału.

Clark ma już w dorobku trzy złote medale mistrzostw świata w kategoriach juniorskich. Z MŚ do lat 19 w 2021 roku wróciła także z nagrodą dla najbardziej wartościowej zawodniczki (MVP).

Dla WNBA może się okazać podobnym katalizatorem, jak Michael Jordan dla NBA. Na początku lat 80. ubiegłego wieku liga była na skraju bankructwa, a w sezonie 1982/83 tylko sześć spotkań transmitowano ogólnokrajowo. W 1984 roku do NBA trafił Jordan i wkrótce nic już nie było takie, jak wcześniej.

(PAP)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama