Piłkarze pierwszoligowej Wisły Kraków awansowali do finału Pucharu Polski. Czy jednak jej kibice będą mogli pojawić się w zorganizowanej grupie 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie? Prezes "Białej Gwiazdy" Jarosław Królewski zapowiedział, że jeśli nie, to odda mecz z Pogonią Szczecin walkowerem.
9 listopada 2022 roku Wisła rozgrywała w Lublinie spotkanie 1/8 finału Pucharu Polski z Motorem. Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 1:0, ale fani gości w pewnym momencie odpalili środki pirotechniczne i rzucili na murawę kilkanaście rac. Za to Komisja Dyscyplinarna PZPN ukarała klub zakazem wyjazdowym dla zorganizowanej grupy kibiców na dwa mecze Pucharu Polski. Kara ta wciąż obowiązuje, gdyż w obecnej edycji tych rozgrywek krakowski zespół wszystkie spotkania rozgrywał na swoim stadionie.
Zgodnie z regulaminem Pucharu Polski gospodarzem spotkania finałowego jest zwycięska z drużyna z pierwszej wylosowanej pary, czyli w tym przypadku Pogoń Szczecin. Gospodarz finału ma m.in. prawo do wyboru swojego pierwszego kompletu strojów i szatni, z której korzysta reprezentacja Polski.
Organizatorem finałowego meczu jest PZPN, który odpowiada za dystrybucję biletów. Obydwa kluby otrzymują jednak do rozprowadzenia po około 10 tysięcy wejściówek na sektory za bramkami. Czy Wisła otrzyma taką pulę?
Prezes Królewski w wypowiedzi bezpośrednio po zakończeniu spotkania z Piastem poinformował, że rozmawiał z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą o możliwości zawieszenia kary.
"Powiedział, żebym w razie awansu złożył pismo, ale myślę, że to jest oczywiste, iż kibice Wisły pojadą na finał. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej, bo byłoby to już totalnie nie fair" – podkreślił Królewski.
Wisła może powoływać się w tym przypadku na precedens z 2017 roku, gdy zawieszono wykonanie podobnej kary dla kibiców Lecha Poznań i mogli oni wejść na finał PP z Arką Gdynia.
Królewski jest do tego stopnia zdeterminowany, aby załatwić pozytywnie tę sprawę, że zagroził oddaniem finału walkowerem, w przypadku niewpuszczenia kibiców Wisły.
"Jeśli kibice Wisły Kraków nie zostaną wpuszczeni na Stadion Narodowy, klub Wisła Kraków odda mecz walkowerem. Nikt z osób zatrudnionych w klubie nie zjawi się tego dnia na meczu" – przekazał.
W czwartek powtórzył to jeszcze dobitniej: "Piłkę robimy dla kibiców. Nie ustąpię. Niezależnie od straty finansowej, sportowej i innej. Ten klub współfinansują kibice. Nie jedziemy na Stadion Narodowy bez nich".
Na odpowiedź prezesa PZPN nie trzeba było długo czekać. Kulesza stara się studzić emocje.
"Jarek, rozmawialiśmy na temat kibiców już wczoraj, kiedy zadzwoniłem do Ciebie z gratulacjami. Powtarzam: Wisła Kraków może liczyć na otwartość ze strony PZPN. Musimy jednak działać w granicach obowiązujących procedur formalnych. Jeżeli złożycie odpowiedni wniosek, to gwarantuję, że zostanie on dokładnie przeanalizowany i sprawiedliwie oceniony" – napisał w mediach społecznościowych szef związku.
Sytuacja fanów Wisły jest o tyle skomplikowana, że od kilku miesięcy pierwszoligowe kluby, głównie pod wpływem własnych grup kibicowskich, odmawiają przyjmowania sympatyków "Białej Gwiazdy" na swoich stadionach. Ma to związek z wydarzeniami z 6 sierpnia ubiegłego roku w Radłowie. W miejscowości tej rozgrywany był mecz charytatywny z udziałem kibice Unii Tarnów i Wisły. W pewnym momencie uczestnicy tej imprezy zostali zaatakowani przez grupę chuliganów określających się mianem "Łowców Flag", a składających się z fanów Zagłębia Sosnowiec i BKS Bielsko-Biała. Doszło do bijatyki z użyciem noży i maczet. Śmierć poniosła jedna osoba – kibic BKS. Śledztwo w tej sprawie trwa, zatrzymano kilkanaście osób. Według nieoficjalnych informacji przyczyną śmierci uczestnika awantury nie był jednak cios ostrym narzędziem, ale wybuch racy, którą trzymał w rękach.
W środowisku stadionowych chuliganów za śmierć obwiniono kibiców Wisły, którzy – ich zdaniem - postępują niehonorowo, używają w bójkach tzw. sprzętu, czyli ostrych narzędzi. Od tego czasu fani krakowskiego pierwszoligowca nie zostali wpuszczeni na żaden wyjazdowy mecz.
Spotkania finałowe Pucharu Polski na PGE Narodowym często odbywają się w napiętej atmosferze. Wielokrotnie dochodziło do starć ze służbami porządkowymi i policją. Kibice odpalali środki pirotechniczne, które stanowiły zagrożenie dla widzów oraz samego obiektu. Dwa lata temu fani Lecha Poznań nie weszli na trybuny, gdyż nie pozwolono im wnieść przygotowanej oprawy.
Sytuacja wokół najbliższego finału robi się napięta. W mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie transparentu, który został wywieszony w okolicach stołecznego obiektu z napisem: "2 maja nie będzie litości, będą łamane krakowskie kości".
Prezes Wisły zareagował na to kolejnym wpisem na portalu X, sugerując m.in. przeniesienie finału na inny stadion.
"Myślę, że jeśli głębiej ludzie wczytają się w moje wpisy, zrozumieją, że wbrew pozorom w gruncie rzeczy mniej (lub w ogóle) tyczą się one władz PZPN i ich procesu decyzyjnego co poczucia, że nieformalne lobby, transparenty, hasła - jak te z PGE Narodowego - doprowadzą do sytuacji, w której kibice Wisły Kraków nie oglądną tego meczu w Warszawie. Paradoksalnie zgoda PZPN nie jest jedynym wyzwaniem. Może dojść do sytuacji, w której mimo uzyskanej zgody od PZPN, kibice nie oglądną na stadionie narodowym. Stąd nasze stanowisko jest twarde i jednoznaczne - gdyż doświadczamy tego co dwa tygodnie w lidze, gdy kluby korzystając z opinii służb,
nie wpuszczają naszych kibiców na mecze" – tłumaczył Królewski.
Mecz finałowy PP Pogoń - Wisła jest planowany 2 maja na godz. 16.
(PAP)