Szef MSZ Radosław Sikorski poinformował w środę, że rozmawiał telefonicznie z szefem World Central Kitchen Jose Andresem, złożył mu kondolencje z powodu śmierci wolontariuszy organizacji i podziękował za ich heroiczną pracę w trudnych warunkach.
Wpis dotyczący rozmowy oraz krótkie nagranie z jej fragmentem został zamieszczony na platformie X. Minister zaznaczył w nim, że bardzo ceni pracę wolontariuszy organizacji zarówno w Ukrainie jak i Strefie Gazy. Przekazał też kondolencje, podkreślając, że jeden z wolontariuszy WCK, który zginął w Strefie Gazy wskutek ostrzału izraelskiej armii, był Polakiem.
"Musimy dowiedzieć się wszystkiego o okolicznościach tego zdarzenia. Jeśli Izrael umyślnie zaatakował konwój humanitarny, to rodzinom ofiar należą się przeprosiny i odszkodowanie" - podkreślił Sikorski.
Siedmioro wolontariuszy organizacji humanitarnej World Central Kitchen, w tym Polak, zginęło w Strefie Gazy; organizacja podała, że zostali ostrzelani przez izraelską armię. Do wydarzenia doszło podczas dostarczania przez pracowników pomocy żywnościowej, która przybyła do Strefy Gazy kilka godzin wcześniej statkiem z Cypru. Wśród ofiar śmiertelnych są obywatele Australii, Polski i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem amerykańsko-kanadyjskim. Zginął także palestyński kierowca.
Szef MSZ Radosław Sikorski we wtorkowej rozmowie z szefem izraelskiej dyplomacji Israelem Katzem wyraził "oburzenie i szok" oraz wezwał do przeprowadzenia bezstronnego śledztwa.
Ambasador Liwne w środę po południu powiedział w TVP Info, że siły obrony Izraela nigdy nie uderzyłyby celowo w konwój humanitarny. Dodał, że doszło do tragicznego zdarzenia i trzeba to zbadać.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że siły izraelskie "nieumyślnie" zabiły w poniedziałek pracowników World Central Kitchen.
WCK, założona w 2010 roku przez amerykańskiego kucharza Jose Andresa, dostarcza pomoc żywnościową i przygotowuje posiłki dla osób potrzebujących. Organizacja informowała w ubiegłym miesiącu, że wydała w Strefie Gazy ponad 42 mln posiłków w ciągu 175 dni. Po incydencie, w którym zginęło siedmioro wolontariuszy, WCK oznajmiła, że zawiesiła działalność w regionie. (PAP)