Dariusz Cisowski
Hokeiści Chicago Blackhawks przegrywali na wyjeździe z San Jose Sharks 0:4 po 22 minutach, ale ostatecznie zwyciężyli 5:4 po dogrywce w meczu ligi NHL. Do wyrównania doprowadzili na 47 sekund przed końcem trzeciej tercji.
Gospodarze prowadzili po pierwszej odsłonie 2:0, dzięki dwóm trafieniom Thomasa Bordeleau, a w pierwszych 90 sekundach drugiej dwa razy na listę strzelców wpisał się Szwed Fabian Zetterlund.
Blackhawks rozpoczęli odrabianie strat od 37. minuty. Jeszcze w drugiej tercji gole zdobyli Ryan Donato i Tyler Johnson, a w trzeciej do siatki trafili Seth Jones i - gdy zegar wskazywał 19.13 - Philipp Kurashev. Podłamanych gospodarzy dobił już w 18. sekundzie dogrywki Jones.
Ostatnio Blackhawks odrobili tak dużą lub większą stratę 12 października 2009 roku, kiedy przegrywali z Calgary Flames 0:5, by ostatecznie zwyciężyć po dogrywce 6:5. Z kolei "Rekiny" nigdy wcześniej nie roztrwoniły czterobramkowej przewagi.
"W tym sezonie było wiele momentów, w których graliśmy osobno, jakby każdy z nas próbował sam wygrać mecz. Dziś się zjednoczyliśmy, dokonaliśmy tego razem. Cudownie było tego doświadczyć" - powiedział Jones.
To dopiero drugie zwycięstwo drużyny z Chicago w ostatnich 27 spotkaniach na wyjeździe. Z 45 punktami na koncie jest drugim najgorszym zespołem w całej lidze NHL, a niżej notowani są tylko... San Jose Sharks, którzy zgromadzili 40.
W Konferencji Zachodniej z 98-punktowym dorobkiem prowadzą Vancouver Canucks, którzy w sobotę pokonali u siebie Calgary Flames 4:2. Tyle samo mają liderzy na Wschodzie New York Rangers, którzy przed własną publicznością wygrali z Florida Panthers 4:3 po karnych.
Zwycięstwo odnieśli również broniący Pucharu Stanleya hokeiści Vegas Golden Knights - pokonali u siebie Columbus Blue Jackets 4:2. "Złoci Rycerze" mają 83 pkt i są na ósmej pozycji w tabeli Konferencji Zachodniej.
(PAP)
