Zima i grudzień, to dla mnie w dużej mierze wielość intensywnych kolorów, zapach choinki, pomarańczy i blask świec. Nie można zapomnieć również o śniegu, który skrzy się w świetle latarni i wesoło trzeszczy pod butami przy większym mrozie. Tym samym dochodzimy do odśnieżania, bo choć w niektórych miejscach ten biały puch może sobie swobodnie leżeć i błyszczeć, to w wielu innych przeszkadza, a nawet stanowi zagrożenie.
To odśnieżanie, bywa niekiedy sporym wyzwaniem. Z jednej strony, nie jest bardzo skomplikowane, czy wymagające odśnieżanie podjazdów, szczególnie współcześnie, gdy zimy nie są obfitujące w śnieżyce. Z drugiej strony jednak, zima, śnieg i mróz są w stanie rokrocznie zaskakiwać drogowców, którzy wyjeżdżają za późno, czy też bez wystarczającego wyposażenia. Podobnym zaskoczeniem, może okazać się dla nas potrzeba „odśnieżania” drogi do siebie i do naszych najbliższych.
Podróż przez zaspy
Chociaż zimy stulecia nie pamiętam, jeszcze mnie wtedy nie było na świecie, to podobno kiedy się rodziłam, również było dość śnieżnie i przede wszystkim mroźno. Drogę mojemu tacie do szpitala, na pierwsze nasze spotkanie, utrudniał nie tylko właśnie ogłoszony stan wojenny, ale również śnieg. Nie było innego wyjścia, aby przejść, trzeba było najpierw odśnieżyć. Niezależnie od wszystkiego, tata podjął się zadania i wysiłku, bo wiedział, że nagroda będzie wyjątkowa.
Dziś, patrzę na siebie jako osobę, kobietę, matkę i czuje, że to odśnieżanie drogi do mnie, też będzie wymagało wysiłku, zaangażowania, ale cel, którym jest spotkanie ze sobą, wart jest tego zaangażowania. Cieszę się na to spotkanie i tym bardziej czuję, że warto podjąć wysiłek „odśnieżania”, aby zobaczyć, jakie skarby skrywają się pod zwałami powinności, zaspami wymagań, górami oczekiwań, płatkami porównań…
Takie właśnie zaspy mieszkają w każdym z nas, zbudowane przez lata socjalizacji i dostosowywania się do wymagań zewnętrznych. Sami musieliśmy niejednokrotnie naginać się, a nawet łamać, do ogólnie przyjętych zasad, aby nas akceptowano. Być może jednak i dla Ciebie Drogi Rodzicu, przychodzi właśnie czas, aby zacząć się odkrywać.
Czas oczekiwania
Zaczyna się całkiem niewinnie. Dzieci, w większości doceniane są za wszelką oryginalność, wybijanie się ponad przeciętną. Jako rodzice zauważamy i staramy się wspierać wszelkie talenty i uzdolnienia, które tylko rzucą nam się w oczy. Niekiedy również inwestujemy w rozwój naszego dziecka w dziedzinie, która wcale specjalnie się nie wybija, ale może się przydać…
Z czasem jednak, dzieci zaczynają dostawać z zewnątrz informacje, że wszystko, co jest inne, charakterystyczne, ponadprzeciętne, nie jest mile widziane. Nauczycielom niejednokrotnie łatwiej jest pracować z grupą, która jest w miarę równa, a i rówieśnikom jest wygodniej, jeżeli nikt nie odstaje, nie wybija się ponad resztę, czy też nie zostaje mocno w tyle. Na dziecięce barki zaczynają spadać płatki pod tytułem: powinieneś, musisz, trzeba, będzie lepiej, jeśli nie będziesz…, dziewczynkom tak nie wypada, daj, ja to zrobię szybciej/lepiej/dokładniej…
W efekcie tego wszystkiego, przestajemy wierzyć, że cokolwiek w życiu zależy od nas. Przestajemy słuchać siebie, bo przecież to inni mają rację, a nie my. Jednocześnie, zaczynamy czekać, na kogoś, kto przyjdzie z wielką łopatą, czy też przyjedzie pługiem i oczyści nam drogę do sukcesu, do miłości i wreszcie też do szczęścia. Zaczynamy wierzyć, że potrzebujemy dobrej rady, wskazówek i najlepiej, poprowadzenia za rękę w kierunku naszego satysfakcjonującego życia, bo wciąż nie możemy trafić do celu.
Wystarczę ja
To odśnieżanie, to swego rodzaju droga do tego, aby uwierzyć, że do mojego szczęścia, nie dojdę cudzą drogą, ale wyłącznie swoją. Do mojego celu będę szła taka jaka jestem, wystarczająca. I choć czasem będę się potykać, niekiedy gubić drogę i jej poszukiwać, to nie potrzebuję żadnego dodatkowego przewodnika, który będzie za mnie podejmował decyzję, wskazywał „właściwy” kierunek. Wystarczę ja!
Moje życie, to moje działanie i moje stawanie oko w oko ze strachami, przeszkodami i wyzwaniami. Mam wszystko, czego mi potrzeba, aby iść swoją drogą, aby dbać o siebie i wspierać najbliższych. Warto bowiem pamiętać, że w tej drodze przez życie, możemy się wspierać dobrym słowem, bliskością i miłością. Szczególnie nasze dzieci potrzebują usłyszeć od nas, że są wystarczająco dobre i kochamy je niezależnie od wszystkiego!
Być może zatem, ten przedświąteczny czas, będzie tym właściwym na porządki w naszych sercach i relacjach. Zamiast nieustannie się biczować, że jeszcze czegoś nie zrobiliśmy, zamiast wciąż wypominać dziecku, że powinno jeszcze to, czy tamto, przytulmy się i okażmy sobie wsparcie. To mała zmiana, która może zrobić wielką różnicę!
Iwona Kozłowska