Sekretarz stanu USA Antony Blinken ogłosił we wtorek politykę restrykcji wizowych przeciwko osobom zaangażowanym w przemoc na Zachodnim Brzegu Jordanu, w tym izraelskim osadnikom. Jak dodał, Izrael musi robić więcej, by pociągnąć ekstremistów do odpowiedzialności.
"Stany Zjednoczone konsekwentnie sprzeciwiają się działaniom podważającym stabilność na Zachodnim Brzegu, w tym atakom izraelskich osadników na Palestyńczyków i atakom Palestyńczyków na Izraelczyków. Podkreśliliśmy w rozmowach z izraelskim rządem potrzebę intensyfikacji działań, aby pociągnąć do odpowiedzialności ekstremistycznych osadników, którzy dopuścili się brutalnych ataków na Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu" - napisał Blinken w oświadczeniu ogłaszającym restrykcje wizowe wobec sprawców przemocy na Zachodnim Brzegu oraz osób "ograniczających cywilom dostęp do koniecznych usług i podstawowych potrzeb". Zakazowi wjazdu do USA podlegać mogą również członkowie rodzin objętych sankcjami.
Blinken zapowiedział, że będzie w dalszym ciągu naciskał na Izrael, by podejmował dodatkowe działania, by chronić palestyńskich cywilów, a także na Autonomię Palestyńską, by powstrzymywała ataki Palestyńczyków przeciwko Izraelczykom.
Jak podkreślił we wtorek rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller, poziom przemocy na Zachodnim Brzegu przekracza w tym roku ten obserwowany podczas tzw. drugiej Intifady na początku XXI w. Jak dodał, ekstremistyczni osadnicy kierują swoje ataki przeciwko Palestyńczykom i ich mieniu oraz wysiedlają całe społeczności lokalnych mieszkańców.
W ostatnich tygodniach prezydent Biden i inni przedstawiciele administracji wielokrotnie wzywali Izrael do ukaranie osadników. Według Millera, choć Izrael podjął "pewne kroki" w tej sprawie, to nie są one wystarczające. Jak podał portal Axios, Biały Dom uznał, że nie jest on poważnie zainteresowany powstrzymaniem ataków na Palestyńczyków.
Nie podano dotąd nazwisk objętych sankcjami. Rzecznik zaznaczył jednak, że wejdą one w życie już we wtorek, a ich rezultatem będzie odmowa wydania wizy dla wyznaczonych osób i ich rodzin. Według Axios chodzi o kilkadziesiąt osób.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)