Martyna Majok pochodzi z Bytomia na Śląsku, wychowywała się w stanie New Jersey, mieszka w Nowym Jorku, zaś o Chicago mówi: „Nie ma to jak w domu!” (Home, sweet home). W sobotę, 23 września, ponownie odwiedziła Wietrzne Miasto, by wziąć udział w premierze swojej sztuki „Sanctuary City” w Teatrze Steppenwolf, który właśnie wybrał ten dramat na otwarcie swojego 48. sezonu scenicznego.
Akcja „Sanctuary City” przez 90 minut rozgrywa się na kameralnej scenie Ensemble Theater w Steppenwolf, gdzie publiczność siedzi dookoła sceny. Przez pierwszą godzinę to tylko gra dwójki aktorów i światła. Nie ma scenografii, jeśli nie liczyć pojawiającej się na chwilę nad głowami bohaterów dyskotekowej lustrzanej kuli. I tyle. A na scenie Grant Kennedy Lewis odtwarzający rolę „B” i Jocelyn Zamudio jako „G”. B i G to nastolatkowie, którzy żyją w Newark w stanie New Jersey. Do Ameryki przyjechali ze swoimi rodzicami jako dzieci. To jedyne życie, jakie znają i jedyny kraj, który kojarzy im się z domem. Ale oboje stają przed problemem zalegalizowania pobytu. Sprawy komplikują się, kiedy Amerykę opuszcza zmęczona „nielegalnością” mama B, pozostawiając chłopca samego, dosłownie na chwilę przed ukończeniem szkoły średniej. Tymczasem życie B zmienia niespodziewane nadanie obywatelstwa amerykańskiego jej mamie i tym samym możliwość zalegalizowania jej pobytu w Stanach. B postanawia pomóc G i proponuje mu… małżeństwo. Dla dwójki przyjaciół bardzo ze sobą związanych to początkowo wyglądające na proste przedsięwzięcie mocno skomplikuje ich relację i życie. Tym bardziej, że w drugiej części przedstawienia na scenie pojawi się nie tylko oszczędna scenografia – stół z krzesłami, lampa i kanapa, ale także trzeci bohater – Henry. W tę postać wcielił się Brandon Rivera. Nie będziemy zdradzać zakończenia. Ale to nie jest biało-czarna historia, jak mogłoby się wydawać. Nie jest ona łatwa, mimo że kilka razy grze aktorów towarzyszą wybuchy śmiechu publiczności. Tak, autorka sztuki wplotła w tę ciężką historię także momenty nieco lżejsze, komiczne.
W sobotni wieczór Martyna Majok siedziała na miejscach dla publiczności i oglądała sztukę wraz z innymi. Jak poradzili sobie z tym materiałem aktorzy i reżyserka Steph Paul?
– Świetnie! – skomentowała autorka. Martyna nie ukrywa, że we wszystkich dotychczas napisanych dramatach zawarła wątki ze swojej imigranckiej biografii, doświadczenia jej rodziny i znajomych. Jak pisze się taką sztukę, która niesie ciężki ładunek emocjonalny i własne przeżycia, a jednocześnie próbuje się opisać takie zwykłe, codzienne życie, które nie jest pozbawione wątków humorystycznych? – Prawdziwie! Humor towarzyszy nam w życiu cały czas. To czasami sposób, w jaki wyciągamy do kogoś rękę. To także forma przetrwania i potęga tego, jak przeżywamy nasze życie. Zazwyczaj nie zastanawiamy się, jak ciężkie jest nasze życie – po prostu żyjemy – odpowiada Martyna Majok.
Niemal 10 lat temu, w 2014 roku, Martyna Majok odwiedziła redakcję „Dziennika Związkowego”. Wtedy powodem wizyty była premiera jej sztuki „Ironbound” także na scenie Steppenwolf Theater. Tamto przedstawienie to też niełatwa historia życia kobiety-imigrantki, inspirowana życiem mamy Martyny. Nagrodzony w 2018 roku Pulitzerem tekst Martyny „Cost of Living” to opowieść o samotności, także w związku z drugim człowiekiem. Zapytałam Martynę, czy po tych świetnych, ale bardzo skomplikowanych emocjonalnie tekstach, nie ma ochoty napisać komedii o imigrantach, czegoś lekkiego?
– Tak! Bardzo bym chciała napisać komercyjną komedię! – śmieje się Martyna w odpowiedzi. – Teraz piszę musicale. Chciałabym napisać coś, co przyciągnie więcej ludzi. I mam nadzieję, że jak ktoś zobaczy te musicale lub komedię, to może da też szansę tej poważniejszej sztuce o imigracji. Może wtedy więcej osób zaufałoby mi bardziej, jako dramatopisarce. Kiedy piszę, to chcę być hojna dla publiczności. Chcę, żeby mieli dobre doświadczenia z teatrem, żeby wiedzieli, że jest wiele przyjemności, które można odczuwać, siedząc na widowni – możesz się i śmiać, i bać! Nie chcę karać publiczności. Chcę, żeby dobrze się bawili w teatrze, ale chcę być z nimi szczera – dodaje.
Autorka ma nadzieję, że ludzie, którzy przyjdą oglądać „Sanctuary City”, znajdą w tej historii także siebie. To przecież opowieść o przyjaciołach. Oczywiście tłem jest status imigracyjny, ale mamy tutaj także bal studniówkowy, zazdrość, miłość, kłótnie, wspólne zmartwienia i wspólne rozwiązywanie problemów. To jak opowieść o każdym z nas, tylko w różnych okolicznościach. I wątek imigracyjny, od którego nie sposób uciec. W Chicago to temat wciąż bardzo aktualny. Wielu z widzów nie raz podczas przedstawienia odkryje, że oglądana na scenie historia bardzo przypomina to, co wydarzyło się w ich życiu.
Za każdym razem, kiedy Martyna odwiedza Wietrzne Miasto, to podkreśla, że tęskni za Chicago. Tutaj studiowała na University of Chicago i mieszkała kilka lat po ukończeniu studiów. – W Nowym Jorku czuje się dobrą energię. Jestem przyzwyczajona do szybkości tego miasta. Ale Chicago jest piękne i … wygodne! – mówi Martyna. Jej mąż, aktor Josiah Bania, występował na scenie Goodman Theater i Martyna bardzo często odwiedzała latem Chicago. – Od nowa zakochałam się w Chicago! – dodaje.
Martyna pracuje teraz nad musicalową adaptacją „Wielkiego Gatsby” wspólnie z Florence Welch z Florence + The Machine i Thomasem Bartlett. Przygotowuje także filmową adaptację „The Cost of Living”. „Sanctuary City” na deskach Steppenwolf Theatre można oglądać do 18 listopada.
Zdjęcia: Peter Serocki[email protected]
Martyna Majok – polsko-amerykańska dramatopisarka, laureatka nagrody Pulitzera w dziedzinie dramatu w 2018 roku. Urodziła się w Bytomiu na Śląsku, w Polsce. W 1990 roku, kiedy miała 5 lat, wraz z rodziną wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Ukończyła University of Chicago, Yale School of Drama oraz Juilliard School. Laureatka nagród: Charles MacArthur Award, The Lanford Wilson Award, David Calicchio Emerging American Playwright Prize i Greenfield Award, którą otrzymała jako pierwsza kobieta w historii tego wyróżnienia. W 2018 roku dostała nagrodę Pulitzera w dziedzinie dramatu, za sztukę „Cost of Living”. Mieszka w Nowym Jorku z mężem Josiah Bania, który jest aktorem i fotografikiem.