Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 04:18
Reklama KD Market

Mit rodziny / The Myth of Family

Mit rodziny / The Myth of Family

W ubiegłym tygodniu napisałem felieton zatytułowany „Miłość rodzinna”. Był o potrzebie poczucia rodziny, potrzebie poczucia, że są blisko ciebie ludzie, którzy się o ciebie troszczą, będą się troszczyć i zostaną z tobą w twoich najlepszych i najgorszych dniach.Dostałem wiele opinii na temat tego felietonu. Niektórzy poczuli, że miłość rodzinna, o której napisałem, była tą, którą znali i której pragnęli w swoim życiu. Inni nie poczuli tego w taki sposób.Oto przykład mojego przyjaciela Boba. To mój najstarszy przyjaciel. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w przedszkolu przy szkole św. Jadwigi w Chicago 70 lat temu. Lata nastoletnie spędziliśmy, jeżdżąc na rowerze po całym mieście, hippisowskie lata w college’u spędziliśmy na zakochiwaniu się, podróżach dookoła kraju w poszukiwaniu kopniaków, a czas po skończeniu studiów spędziliśmy razem, pracując nad wspólną książką o pokoleniu Beatników. Nawet wtedy, gdy już nie mieszkaliśmy w tym samym mieście i stanie, ciągle komunikowaliśmy się listownie, a później przez e-maile. Co tydzień on i ja pisaliśmy do siebie listy liczące 1000 słów, w których mówiliśmy o pracy, którą wykonujemy, planowanych podróżach, naszych marzeniach i nadziejach.Kiedy usłyszał o moim felietonie „Miłość rodzinna”, opowiedział mi o swoim życiu rodzinnym. Nie widział swojej matki przez ostatnie 15 lat. Ma brata i dwie siostry, ale nie widział ich jeszcze dłużej. Jedynym członkiem rodziny, którego widział całkiem niedawno, jest jego syn. Widział go i jego dwójkę dzieci, jedyne wnuki Boba, niedawno. To był pierwszy raz od pięciu lat.Kiedy Bob mi o tym powiedział po raz pierwszy, byłem zaskoczony, ale niemal natychmiast zdałem sobie sprawę, że nie powinienem. Nie jestem pewien, czy tego rodzaju dystans pomiędzy członkami rodziny jest tak niezwykły. Moja jedyna siostra Donna mieszka na przedmieściach Chicago, a ja mieszkam w Virginii. Nie widziałem jej od 7 lat. Nie widziałem też jej córek i ich rodzin od niemal 18 lat. Kiedy zmarł mąż Donny, nie uczestniczyłem w pogrzebie. Wtedy miałem poważne problemy ze zdrowiem spowodowane przez gorączkę plamistą Gór Skalistych i nigdzie nie podróżowałem. Ale teraz mój przyjaciel Bob sprawił, że zacząłem się zastanawiać, czy pojechałbym na ten pogrzeb, gdybym wtedy był zdrowy.Oddalanie się rodziny trwa i trwa. Córki mojej siostry nigdy nie pojechały do Arizony, aby zobaczyć się z dziadkami – moimi rodzicami, kiedy ci przeszli tam na emeryturę, 16 lat przed śmiercią mojej mamy. Donna nie widziała swojej matki przez ostatnie 6 lat jej życia. Kiedy moja mama umierała w hospicjum, to oczekiwała, że Donna pojawi się, żeby się z nią zobaczyć. Siostra nigdy nie przyjechała.Kiedy o tym wszystkim myślę, zdaję sobie sprawę, że nie jestem idealnym krewnym, o jakim marzę. Chcę mieć rodzinę wokół siebie i miłość, którą tworzy, ale jednocześnie czasami wycofuję się z wyrażania tej miłości.Myśląc o tym wszystkim, zrozumiałem, że muszę być lepszym krewnym, lepszym bratem i ojcem oraz wujkiem i dziadkiem.Mam nadzieję, że mogę taki być.


The Myth of Family

Last week, I wrote a column called Family Love. It was about the need for a sense of family, the need to feel that there are people close to you, people who care about you and will care for you and will stay with you through your best days and your worst days.I received a lot of feedback about this column. Some people felt that the family love I wrote about was the love they knew and wanted in their lives. Some others didn’t feel that way.Let me give you one example, my friend Bob. He’s my oldest friend. We first met in kindergarten at St. Hedwig’s Parish School in Chicago 70 years ago. We spent our teen years riding our bikes all over the city, spent our hippie college years going to be-in and love-ins and traveling around the country looking for kicks, spent our post-college years working on a book together about the Beat Generation. Even after we were no longer living in the same city and state, we still communicated by mail and then email. Every week he and I email 1000-word long letters to each other, talking about the work we’re doing and the travel we’re planning and our dreams and hopes.When he heard about my column about Family Love, he told me about his own family life. He hasn’t seen his mother in about 15 years. He’s got a brother and two sisters, and he hasn’t seen them in even longer. The one family member he has seen fairly recently is his son. Bob saw him and his two kids, Bob’s only grandchildren, recently. It was the first time in five years.When Bob first told me this, I was surprised, but almost immediately I realized that I shouldn’t be. I’m not sure that this kind of distance between family members is that unusual. My only sister Donna lives in the Chicago suburbs, and I live in Virginia. I haven’t seen her in 7 years. I haven’t seen her daughters or their families either in almost 18 years. When Donna’s husband died, I didn’t attend the funeral. I had serious health problems caused by Rocky Mountain Spotted Fever at the time, and I wasn’t traveling anywhere, but now my friend Bob has me wondering if I would have gone to the funeral if I had been healthy back then.And this dismissal of family goes on and on. My sister’s daughters never traveled to Arizona to see my parents after they retired there 16 years before my mom’s death. And Donna didn’t see my mom in her last 6 years of life. When my mom was dying in a hospice, she kept expecting Donna to come see her. My sister never came.When I think back on all of this, I realize that I’m not the perfect relative I dream about being. I want a family around me and I want to feel the love that family creates, but at the same time I sometimes pull back from expressing that love.Thinking about all of this, I realize that I need to be a better relative, a better brother and father and uncle and grandfather.I hope I can be.

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.


Nas tego dnia nie mogło tam zabraknąć fot. Dariusz Cisowski

Nas tego dnia nie mogło tam zabraknąć fot. Dariusz Cisowski

Była okazja do pochwalenia się swoim pupilem fot. Mariusz Infuleck

Była okazja do pochwalenia się swoim pupilem fot. Mariusz Infuleck

Czy ktoś mnie zaadoptuje? fot. Mariusz Infulecki

Czy ktoś mnie zaadoptuje? fot. Mariusz Infulecki

4

4

3

3

2

2

12

12


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama