Prezydent USA Joe Biden złożył w poniedziałek wizytę na spustoszonej pożarami wyspie Maui, obiecując, że zrobi wszystko, co możliwe, by pomóc w jej odbudowie.
"Będziemy z wami tak długo, jak trzeba, będzie z wami cały kraj. Będziemy szanować wasze święte miejsca i tradycje i odbudujemy Maui w sposób, który wy chcecie go odbudować, a nie jak chcą tego inni" - powiedział Biden w centrum spustoszonej przez ogień Lahainy, byłej stolicy Królestwa Hawajów stojąc obok 150-letniego drzewa-banianu, które przeżyło pożar. "Zostało poparzone, ale wciąż stoi. Uważam, że to potężny symbol tego, co możemy zrobić i co zrobimy, by przejść przez ten kryzys" - dodał. Zapowiedział, że akcja ratowniczo-poszukiwawcza będzie trwała do skutku.
Jak przyznał, zniszczenia spowodowane przez pożary są "przytłaczające", podobnie jak 114 ofiar i setki zaginionych. Wyraził współczucie dla rodziców zaginionych dzieci, wspominając, że kiedy jego pierwsza żona zginęła w wypadku samochodowym przez długi czas nie wiedział, czy przeżyło go jego dwóch synów.
W czasie swojej wizyty Biden obejrzał zniszczenia podczas lotu śmigłowcem nad spalonymi i uczestniczył w ceremonii ze starszyzną Lahainy.
W poniedziałek gubernator Hawajów Josh Green powiedział, że jak dotąd potwierdzono śmierć 114 osób, ale nadal ponad 1000 jest uznanych za zaginionych. Wiele z nich to dzieci. (PAP)