Katarzyna Kogut z Pojawia, to młoda mama, którą dotknęła rzadka i niebezpieczna choroba Guillins Berre Syndrom. Chora wymaga systematycznej rehabilitacji, która w polskiej rzeczywistości przerasta możliwości finansowe rodziny. Wolontariusze z Klubu Pojawie postanowili wesprzeć rodaczkę i na jej rzecz zorganizowali piknik, który 23 lipca odbył się w parku Schiller Woods.
Spotkanie pod chmurką tradycyjnie rozpoczęła msza święta, którą w intencji chorej oraz żyjących i zmarłych członków klubu odprawił ks. Marek Smółka, proboszcz parafii pw. św. Franciszka Borgii. W asyście liturgicznej oraz śpiewie podczas nabożeństwa wzięli udział członkowie Teatru Ludowego „Rzepicha”.
Po strawie dla ducha przyszedł czas na spotkanie towarzyskie przy smacznym jedzeniu serwowanym przez grupę personelu z sali bankietowej „Allegra” oraz zabawę taneczną przy muzyce granej przez grupę „Maxi Band”. Odbyła się loteria fantowa, z której dochód w kwocie ponad 2 tys. dolarów także zostanie przeznaczony dla chorej Katarzyny Kogut.
Klubem od 2008 roku kieruje Władysława Nowosad, która zachęcała wszystkich do konsumpcji, zabawy i udziału w loterii. Mówiąc o celu charytatywnym imprezy powiedziała, że klubowym działaczom zawsze głęboko na sercu leżą sprawy rodzinnej wioski oraz jej mieszkańców. Tak było i jest od niemal 110 lat działalności klubu.– Dzisiaj pomagamy pani, która mieszka na Pojawiu i los dotknął ją ciężką chorobą. Potrzebne są pieniądze na rehabilitację dla Katarzyny Kogut. W ciągu roku organizujemy jeden piknik i zabawę walentynkową. Dochody zawsze przeznaczamy na pomoc dla rodzinnych stron. Za trzy lata nasz klub będzie celebrował 110. rocznicę założenia. W tym czasie zrobiliśmy dla naszych stron bardzo wiele. Praktycznie nie ma w naszej wiosce inwestycji, do której byśmy nie dołożyli swojej cegiełki – podkreśliła.
– Wiedza i świadomość pochodzenia z danej ziemi budzi w człowieku dumę i miłość do miejsca swoich urodzin, spędzonej młodości, czy też spełnionego życia. Każda mała Ojczyzna i każdy region mają swoją oryginalną historię, tradycję i duszę. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków i ich pracy na emigracji. W ślad za naszymi przodkami, którzy w 1916 roku powołali do życia Klub Pojawian staraliśmy się promować na emigracji kulturę naszych ojców i nieść pomoc rodakom w rodzinnej wsi – powiedział wiceprezes Andrzej Seskiewicz.
Takie zaangażowane podejście do stron rodzinnych potwierdza były wieloletni prezes klubu, a obecnie honorowy jego prezes Edward Mika. O skali klubowej pomocy chociażby w czasie dwóch minionych dekad, najlepiej mogą świadczyć słowa sołtysa Pojawia Władysława Mądrzyka, który będąc gościem na obchodach stulecia powiedział, że praktycznie nie było projektu, w którym klub z Wietrznego Miasta by nie uczestniczył. Wyliczył takie projekty jak chociażby pomoc przy gazyfikacji i wodociągowaniu wsi, pomoc finansową kierowaną do ochronki w Zaborowie i kościoła parafialnego.
– Naszym oczkiem w głowie była i jest działalność na rzecz straży pożarnej. Sporo środków wysłanych z Chicago pochłonęła rozbudowa i wyposażenie remizy, wspieranie Koła Gospodyń Wiejskich oraz miejscowego zespołu pieśni i tańca. Przed laty wielkim wyzwaniem była budowa Domu Ludowego, który kilkanaście lat temu został powiększony o salę balową i wyposażony w nowoczesne zaplecze kuchenne oraz monitoring. Członkowie klubu zarówno dawniej, jak i dziś zapisują się złotymi zgłoskami w historii naszej wsi – powiedział z dumą pan Edward.
Niedzielne spotkanie Pojawian i gości z różnych klubów i organizacji zrzeszonych w Związkach Klubów Polskich zakończyło się przed wieczorem, gdyż na piknik cały czas dojeżdżali kibice siatkówki śledzący mecz reprezentacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi.
– Lepszego finału Ligi Narodów nie mogłem sobie wymarzyć. Siatkarze z naszej „starej” ojczyzny pokonali zawodników naszej „nowej” ojczyzny 3:1. I to w stylu, że palce lizać. Amerykanie w tym roku byli praktycznie nie do ogrania, a jednak naszym chłopakom to się udało. Głęboko wierzę, że jest to zapowiedź kolejnych sukcesów jak za czasów Wagnera. Bardzo się cieszę – powiedział Wiesław Kołek z Fundacji Parafii Strzelce Wielkie, który wraz z koleżankami i kolegami z fundacji przyszli na piknikowe odwiedziny do Pojawian.
Klub Pojawie został założony w 1916 roku. Od tego czasu datuje się pomoc charytatywna dla Pojawia niesiona przez zamieszkujących w Chicago mieszkańców tej wioski, która w 2015 roku celebrowała jubileusz 400-lecia istnienia. Początkowo działalność ta prowadzona była wspólnie z mieszkańcami Zaborowa. 9 lat później powołane zostało „Towarzystwo Oświatowe Pojawia”. Inicjatorami powstania byli między innymi: Jan Walczak, Wojciech Kramarz, Walenty Mika, Kazimierz Micek, Paweł Mika i Aniela Ptasiński. W 1941 roku zmieniono nazwę na Klub „Pojawian” z prezesem Franciszkiem Puckiem, który kierował organizacją do 1963 roku. Przez kolejnych sześć lat na jej czele stał Władysław Majka. Od 1970 roku prezesami byli: Jan Rębacz, Stanisław Pawula, Edward Mika, który kierował klubem przez 20 lat oraz Władysław Majka i Władysława Nowosad, która jako pierwsza kobieta w historii została wybrana na stanowisko prezesa i kieruje organizacją od 2008 roku.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP