Padający deszcz nie odstraszył, ale jedynie trochę ograniczył ilość uczestników zawodów wędkarskich dla dzieci „Fishing Derby for Children” zorganizowanych przez Polish Fishing and Hunting Club. W zawodach, które 11 czerwca odbyły się na jeziorze w parku Wood Dale Grove wzięło udział 96 dzieci oraz rodzice i opiekunowie.
Materiał przygotował Andrzej Baraniak
Podcast „Dziennika Związkowego” powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM Zaprasza Joanna Trzos
Uczestnicy oceniani byli w trzech kategoriach wiekowych: od zera do pięciu lat, od szóstego do 10 roku życia i od 11 do 16 lat. Na zwycięzców rywalizacji kto złowi największą rybę czekały puchary, dyplomy, medale i nagrody. Poza pucharami pozostałe składowe wyróżnień otrzymali wszyscy uczestnicy zawodów.
Po trzech godzinach rywalizacji okazało się, że najlepszy wynik wśród najmłodszych uzyskał pięcioletni Adam Niemczyk, który złowił rybę o długości 12 cali. W roku ubiegłym jako czterolatek zajął drugie miejsce w swojej grupie. Na kolejnych miejscach w tej kategorii wiekowej uplasowali się John Dyna i Robert Klim. W drugiej grupie wiekowej zwyciężył Oliver Majewski przed Sylwią Dąbrowską i Aleksandrem Kozakiem. Grupę uczestników do lat 16 wygrała Kornelia Niemiec przed Martą Dąbrowską i Damianem Wacem.
– Mieliśmy dzisiaj typowo wędkarską pogodę, siąpił deszcz, ale na szczęście nie lało i spokojnie można było wędkować. Wyniki całkiem niezłe. Dzieci złowiły kilkanaście ładnych bluegilli i white bassów. Uzyskane rezultaty są lepsze od tych z roku ubiegło. Może mniej było najmłodszych uczestników, bo pogoda za bardzo nie skłania do piknikowania, ale za to więcej jest młodzieży powyżej 11 roku życia i to nas bardzo cieszy, że zamiast ślęczeć przed komputerami lub telefonami przyjechali na zawody. Pomimo tej nie najlepszej aury i uroczystości Bożego Ciała oraz odbywających się w Chicago pikników, mamy okazję gościć liczne grono młodzieży, której towarzyszą rodzice i opiekunowie. Dzięki licznej grupie sponsorów udało nam się zapewnić wszystkim przynęty, trofea, nagrody, medale i dyplomy oraz bezpłatny poczęstunek. W roku ubiegłym obchodziliśmy 40-lecie naszego klubu, a to jest już 25. edycja wędkarskiego Dnia Dziecka. Cieszymy się bardzo zainteresowaniem tą imprezą, nad przygotowaniem której pracowała liczna grupa naszych klubowych wolontariuszy. Zarówno uczestnikom, jak i sponsorom oraz wolontariuszom bardzo serdecznie dziękuję za udział i wsparcie tej naszej imprezy, której przewodnim mottem jest nie tylko wzniecenie wędkarskiej rywalizacji wśród uczestników, ale także oderwanie dzieci i młodzieży od ślęczenia przed ekranami komputerów i telefonów – powiedział prezes klubu Jacek Sokołowski.
– Bardzo lubię „rybaczyć”. Z bratem i siostrą jeździmy z tatą, bo mama boi się ryb i nie potrafi zakładać robaków na haczyk. Przed rokiem brat był trzeci. Wcześniej też mu dobrze szło. Ja dopiero zaczynam startować – powiedział Bartek Wiśniowski.
– Przyglądam się i asystuję dzieciakom, a mojemu czteroletniemu synkowi troszeczkę pomagam, bo też się rwie do łowienia. Starszym nie idzie zbyt dobrze i będą musieli jeszcze sporo poćwiczyć. Do tej pory złowili tylko 3 ryby i na razie nie wygląda na to, żeby było lepiej – powiedział w czasie trwania zawodów Robert Wala, który od wielu lat wraz z dziećmi uczestniczy w zawodach.
– Dziadek Zdzisław mi zakłada robaki, bo on to umie robić. Mama Agnieszka się przygląda, bo sama się boi, a mnie też się wykręcają z ręki. Dzisiaj jest trochę zimno i mama częstuje nas herbatą. Ja do tej pory złowiłem tylko jedną rybkę. Bratu Filipowi idzie trochę lepiej niż mnie, ale będę się starał, żeby złowić więcej – powiedział Jakub Krasoń.
Dla Bartka Mrożka były to przedostatnie zawody, bo skończył 14 lat, ale z przyjemnością wspominał dotychczasowe udziały w zawodach. – Dzisiaj do tej pory złowiłem trzy bluegille. Do tej pory łowiłem na robaki i sztuczną przynętę. Przed godziną jedenastą zarzucę przynętę na bassa, może będzie coś konkretniejszego. O tych zawodach dowiedziałem się rok temu. Tak na co dzień łowię w jeziorku przy domu – zaznaczył.
– Syn jest zapalonym wędkarzem. Najchętniej codziennie siedziałby nad wodą. Dzisiaj ma olbrzymią frajdę – powiedziała mama Antoniego, Kinga Gulis, która z trzyletnią córką Michelle na kolanach obserwowała poczynania syna.
– Bez taty nie byłoby tego łowienia, bo ja nie założę robaków – podsumowała zawody Beata Otłowska, mama Gabriela i Oliviera. – Jak na razie walczą, żeby złowić chociaż jedną rybkę. Jak na razie się nie udało, ale mamy nadzieję, że nie będzie potrzeby używania mydła i ręcznika.
Joanna Turek przyjechała na zawody z całą rodziną. – Mamy z mężem trójkę chłopców: Olivera, Enryka i Remiego. Są także dziadkowie. Co prawda najmłodszy od łowienia woli telefon, ale jest nad wodą i to się liczy najbardziej. Jak do tej pory wszyscy złowili po jednej rybce – opowiadała.
Oczekując na ogłoszenie wyników i uroczystość rozdania nagród uczestnicy zawodów częstowani byli pieczonymi kiełbaskami, krupniokami, pączkami, sernikami i innymi słodkościami oraz napojami. Wszystko to było możliwe dzięki wsparciu sponsorów. W tym gronie byli także klubowi wolontariusze. Renata Jałbrzykowska przywiozła własnego wypieku sernik z kruszonką.
– Piekłam wczoraj po południu. Receptura prosta: ser, jajka, masło mąka, trochę czekolady i sernik gotowy. Chyba wszystkim smakuje, bo już niewiele na „blaszce” zostało – podkreśliła z zadowoleniem.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP