(USA Today) - Kiedy stres z powodu wojny w Iraku zaczyna zbyt silnie dokuczać, Pentagon radzi rodzinom wojskowych: uczcie się śmiać.
Z pomocą głównego "instruktora śmiechu" w Pentagonie rodziny członków gwardii narodowej uczą się chodzić jak pingwiny, śmiać jak cyrkowe błazny i powtarzać za nuczycielem: chi, chi, cha, cha.
To nie żart.
"śmieję się, ile mogę" mówi "instruktor", emerytowany pułkownik James Scott "dlatego jestem błogosławieństwem dla Pentagonu, gdzie potrzebujemy zdecydowanie więcej śmiechu".
57letni Scott jest licencjonowanym "instruktorem" z dyplomem World Laughter Tour, z siedzibą w Ohio. Grupa ta promuje wesołość jako lekarstwo powołując się na naukowe badania, które sugerują, że śmiech wzmacnia system immunologiczny i zmniejsza ilość hormonów wywołujących stres.
Rzecznik Pentagonu podpułkownik Ellen Krenke przyznaje, że Scott został wysłany na kursy śmiechu i w pełni docenia jego instruktorskie umiejętności. Pułkownik sam wystąpił z tym pomysłem zwracając uwagę, że jego podróże nie narażają Pentagonu na dodatkowe wydatki, ponieważ i tak podróżuje po stanach jako dyrektor działu wspomagającego militarne rodziny.
Pułkownik James Scott udzielił już lekcji śmiechu liderom Gwardii Narodowej na Alasce, w Kansas, Oklahomie, Teksasie i Michigan. Wkrótce zawita w Pensylwanii i na Florydzie. Inny instruktor chichocze z gwardzistami w Północnej Karolinie.
Założyciel World Laughter Tour, psycholog Steve Wilson, zwie siebie "rozweselaczem znudzonych".
"Głównym zadaniem szkoleń jest śmiech bez przyczyny. I właśnie to jest powód, że program sprawdza się wśród militarnych, silnie zestresowanych rodzin", mówi Scott.
Ciekawe, czy Pentagon nosi się z zamiarem wysłania na szkolenia krajowego dowódcy Gwardii Narodowej, któremu nie jest do śmiechu po ogłoszeniu planu o drastycznym obcięciu funduszy na gwardię, ażeby w ten sposób uzyskać pieniądze na dozbrojenie amerykańskich żołnierzy w Iraku. (eg)
Komu do śmiechu?
- 01/17/2006 04:34 PM
Reklama