Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 00:57
Reklama KD Market

„Tawerna pod dorodną flądrą”, czyli szanty w Chicago

„Tawerna pod dorodną flądrą”, czyli szanty w Chicago

Kameralna, wypełniona po brzegi, sala Art Gallery Kafe entuzjastycznie przyjęła gości zza oceanu w piątek 3 lutego. Miłe, nastrojowe utwory przeplatane morskimi opowieściami sprawiły, że goście prawie czuli majestatyczny szum bałtyckich, a także mazurskich fal i wyobrażali sobie wieczór przy ognisku pod gwieździstym niebem.

Morskie muzykowanie ma w naszym mieście sporą grupę sympatyków. Jednym z głównych popularyzatorów tego gatunku muzycznego jest Polish Yacht Club Chicago. To właśnie na zaproszenie tego klubu i jej prezes Marzeny Oberskiej w ostatnich dniach przebywały w naszym mieście gwiazdy polskiej sceny marynistycznej: Waldemar Mieczkowski, Jacek Wójtowicz i zamieszkały w Toronto Arek Wlizło. Kapitan Mieczkowski to światowej klasy żeglarz, kapitan kultowych polskich jachtów STS Pogoria i Zawisza Czarny. Arka Wlizło nie trzeba przedstawiać miłośnikom szant. Polski Kanadyjczyk, czy też może kanadyjski Polak, nie po raz pierwszy przebywał w Chicago na zaproszenie klubu. Ten krzewiciel muzyki marynistycznej zdobył sobie wśród żeglarzy sporą grupę sympatyków. Jego przeboje „Misiek”, „Jak tu pływać”, czy „Mazurska wieś” są często wykonywane na koncertach po obu stronach oceanu. Trzeci wykonawca szant, czyli Jacek Wójtowicz, z zawodu lekarz, specjalista chirurg i gastrolog, akompaniamentem, śpiewem i radosną, żeglarską duszą uzupełniał nastrój koncertu.

Prawie trzygodzinny koncert, okraszony komentarzami Marka Szurawskiego, muzyka legendarnego zespołu „Stare dzwony”, przypomniał zebranym większość marynistycznych szlagierów. By wciągnąć gości w zabawę, muzycy rozpoczęli od skocznych przebojów: „Tawerna pod dorodną flądrą”, „Plasterek”, „Cztery piwka„ i ,„Napijmy się rumu”. Po kilku wstępnych utworach zaczęły się wspólne śpiewy i tak już zostało do końca. Nawet przerwy na chwilę wytchnienia dla muzyków nie zmąciły atmosfery koncertu. Nie mogło być inaczej, skoro publiczność domagała się zbiorowej zabawy.

Nie obyło się również bez wspomnień legendy polskiej szanty, Jerzego Porębskiego, który w tym samym miejscu, przy lampce koniaku zabawiał publiczność w 2014 roku. Nie mogło, więc zabraknąć jego bodaj najsłynniejszej piosenki „Gdzie ta keja”, która zyskała miano szanty wszechczasów, a która szantą de facto nie jest. Komu by to jednak miało przeszkadzać? Mistrz Porębski głęboko zapadł w sercach muzyków i polonijnej publiczności.

W dalszej części koncertu muzycy porwali publiczność do zabawy świetnie wykonanymi utworami: „Tawerna pod pijaną zgrają, „Plasterek cytryny”, „Bis o czwartej nad ranem”, czy „Niebo do wynajęcia”. Nie sposób wymienić wszystkich ponad trzydziestu utworów wykonanych tego wieczoru, ale jak powiedziała pochodząca z Koszalina Anna Miętos: – Nie spodziewałam się takiej zabawy. Nogi same podrywają się do tańca, a gardło do śpiewu.

Muzycy po zakończeniu koncertu i zejściu ze sceny niemal natychmiast, wzywani przez publiczność, powrócili na nią, by zagrać bisy. Pożegnaniom i wspólnym zdjęciom nie było końca.

Piątkowy wieczór na długo zapisze się w pamięci uczestników. Tańce, śpiewy i swawole przy doskonale zaopatrzonym barze uczyniły ten wieczór wyjątkowym. A wszystko to pod bacznym okiem komandora klubu Marzeny Oberskiej. Jak zapewniają organizatorzy, następny koncert jeszcze w tym roku. Miłośnicy wygodnych kanap i telewizyjnych informacji już teraz są zaproszeni na wspólne muzykowanie. Chwila zapomnienia i oderwania się od rzeczywistości wspomoże dusze i wzbogaci szarą codzienność.

Tekst i zdjęcia:


C77A4508

C77A4508

C77A4500

C77A4500

C77A4489

C77A4489

C77A4485

C77A4485

C77A4477

C77A4477

C77A4475

C77A4475

C77A4472

C77A4472

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama