Na zaproszenie PaSO (Paderewski Symphony Orchestra) w jubileuszowej, piętnastej gali wystąpili trzej polscy tenorzy młodego pokolenia: Voytek Soko Sokolnicki, Miłosz Gałaj i Mikołaj Adamczak. Tre Voci towarzyszyła Mirosława Sojka-Topór, Teatr Tańca WICI pod kierownictwem Magdaleny Solarz, a także chór z Paderewski Symphony Orchestra pod batutą Wojciecha Niewrzoła. Galę prowadziła Barbara Bilszta-Niewrzoł.
Trójka tenorów tworzących zespół Tre Voci zaprezentowała się już chicagowskiej publiczności podczas dziesiątej gali sześć lat temu. Wtedy jeszcze bez oficjalnej nazwy zespołu przedstawili utwory z repertuaru klasycznego – najpiękniejsze arie operetkowe i operowe.
Po latach przerwy i sukcesach koncertowych od Europy po Tajlandię młodzi tenorzy powracają do Chicago z zupełnie innym programem. Od kilku lat grupa święci sukcesy, przedstawiając utwory w stylu pop-opera – nowego gatunku muzycznego w Polsce, ale od lat dobrze znanego w USA. Obdarzeni wspaniałymi głosami i ogromnym poczuciem humoru czarują publiczność zaskakującymi wykonaniami tak wielkich przebojów jak „Hallelujah”, „Besame Mucho” czy choćby „Show Must Go On”, rockowej grupy Queen.
Melomani, którzy wypełnili salę Copernicus Center do ostatniego miejsca, mieli okazję wysłuchać bardzo urozmaiconego repertuaru – od arii operowych i operetkowych po klasyki muzyki rockowej.
Koncert rozpoczęła Paderewski Symphony Orchestra pod batutą Wojciecha Niewrzoła uwerturą, czyli wstępem instrumentalnym. Po ostatnich dźwiękach orkiestry na scenę, przy burzy oklasków weszli trzej panowie: Voytek Soko Sokolnicki, Miłosz Gałaj i Mikołaj Adamczak, rozpoczynając dwugodzinny koncert. W pierwszej części widzowie wysłuchali takich standardów muzycznych jak: „Besame Mucho” czy „Nella Fantasia” autorstwa nagrodzonego pośmiertnie Oscarem Ennio Morricone z filmu „Misja”. W dalszej części programu, przy oklaskach publiczności, soliści wykonali dwa utwory Celine Dion: „The Prayer” i „All by Myself”.
Drugą część programu rozpoczęła orkiestra walcem „Nad modrym Dunajem”, przygotowując atmosferę dla gościa koncertu, Mirosławy Sojki Topór. Pani Mirosława wraz z zaproszonymi na scenę widzami zaśpiewała pięknym sopranem piosenkę Silvy z operetki Księżniczka Czardasza. Zanim jeszcze wybrzmiały węgierskie dźwięki, na scenie pojawili się tancerze z Teatru Tańca Wici, prezentując „Blue Danube Walc”. Po gościnnych występach na deskach ponownie pojawili się trzej panowie w brokatowych marynarkach, czyli Tre Voci, zapraszając do muzycznej uczty. Było czym się zachwycać. Doskonałe wykonania klasycznych standardów „Il Mondo”, „You Raise Me Up”, „My way” czy „Hallelujah” Leonarda Cohena rozgrzewały atmosferę. Piosenka „Belle” z musicalu „Notre Dame de Paris” ponownie przybliżyła melomanom losy słynnego dzwonnika Quasimodo. Nie zabrakło także akcentów polskich. Zespół zaprezentował dwa utwory z minionych lat: Zbigniewa Wodeckiego „Lubię wracać tam, gdzie byłem” i „Goniąc kormorany” Piotra Szczepanika. Na bis widownia ponownie usłyszała „My Way” i „Mambo Italiano”. Przy ostatnim utworze artyści zeszli do publiczności i zaczęła się muzyczna uczta, a raczej wspólna biesiada. Śpiewano, tańczono i bawiono się, sprawdzając przy tym wytrzymałość podłogi.
Zapytana o wrażenia, jedna z uczestniczek tego koncertu, Małgorzata Mroczka, powiedziała nam: – Nie spodziewałam się takiej frekwencji i tak znakomitego koncertu. Pomimo tragicznych warunków na drogach publiczność dopisała. A ja się cieszę, bo było naprawdę super – podkreśliła.
Jeszcze długo po koncercie artyści cierpliwie pozowali do zdjęć, rozdawali autografy i podpisywali płyty. Zapewne pokoncertowe spotkanie trwałoby znacznie dłużej, gdyby nie ingerencja znudzonej ochrony, która postanowiła zakończyć sobotnią imprezę, wypraszając ostatnich gości z kuluarów.
Należy także wspomnieć o doskonałej organizacji. Wolontariusze na każdym kroku służyli pomocą i informacją, co przy prawdziwym tłoku miało ogromne znaczenie.
Organizatorzy z PaSO sprawili sobie i widzom piękny jubileuszowy prezent. Koncert na długo pozostanie w pamięci ponad tysięcznej widowni.
Koncerty trzech tenorów powstały na fali popularności słynnego trio – The Three Tenors, złożonego z Luciano Pavarottiego, Plácido Domingo i José Carrerasa, które w latach dziewięćdziesiątych podbiło serca melomanów na całym świecie. O sukcesie włosko-hiszpańskiego zespołu zadecydowały głośne nazwiska jego członków, ich głosy i osobowości, poparte świetnie dobranym programem ich występów.
Tekst i zdjęcia: