Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 23:25
Reklama KD Market

Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce Człowiekiem Roku 2022 „Dziennika Związkowego”

Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce Człowiekiem Roku 2022 „Dziennika Związkowego”
Prezydium, Zarząd i przedstawiciele szkół fot. Peter Serocki

Przez trudy do gwiazd, przez polskie szkoły do sukcesu w życiu

Tytuł Człowieka Roku 2022 „Dziennika Związkowego” otrzymało Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce, które od 70 lat wspiera edukację polonijnych dzieci w rejonie Chicago. O działalności organizacji, jej największych osiągnięciach, ale i wyzwaniach, rozmawiamy z prezes Zrzeszenia Ewą Koch oraz wiceprezesami: Urszulą Gawlik, Iloną Sobiech i Anettą Wesołowską. 

Joanna Marszałek: Motto Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce brzmi: Per aspera ad astra, czyli „przez trudy do gwiazd”. O jakich trudnościach mowa i czym są te gwiazdy?

Ewa Koch: – Trudności to poznawanie języka poza krajem, w którym urodziły się dzieci i przekazywanie im dziedzictwa kraju, z którego pochodzą ich rodzice. To nauczenie dziecka polubienia kraju, gdzie są jego korzenie i postrzegania go jako coś ważnego w jego życiu. Jeszcze jakiś czas temu nie było to aż takie trudne, ponieważ większość naszych uczniów stanowiły dzieci, które przyjeżdżały z Polski z podstawową znajomością języka. W tej chwili 95 proc. dzieci, które uczymy, są urodzone tutaj. Na to zadanie mamy zaledwie 3-4 godziny w tygodniu. To jest ten trud.

Po przebyciu którego dzieci mogą świecić jak gwiazdy?

– Mogą świecić znajomością dwóch światów i dwóch kultur. Nie tylko wyposażamy je w znajomość języka, ale udostępniamy całą otoczkę: zwyczaje, kulturę, kontakty. Budujemy w nich poczucie, że są członkami większej społeczności. To daje im wielkie możliwości i mamy tego przykłady na co dzień. Wielu absolwentów polskich szkół wyjeżdża do Europy, studiuje w Polsce albo pracuje dla dużych firm amerykańskich, które mają tam swoje przedstawicielstwa. Miło jest od nich usłyszeć: „kochana pani, jak to dobrze, że nas pani uczyła tego języka!”

Nie wszyscy wiedzą, że Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce ma bardzo bogatą tradycję.

– Po II wojnie światowej część Polaków znalazła się na zachodzie Europy: w Niemczech, gdzie było sporo młodzieży, harcerzy i nauczycieli oraz w Wielkiej Brytanii, gdzie było dużo żołnierzy. Europa była zniszczona wojną i nie było w niej takich szans rozwoju jak za oceanem. Amerykańska ustawa o przesiedleniach z 1948 r.  – The Displaced Persons Act – umożliwiła wielu Polakom emigrację do Stanów Zjednoczonych. Powstały dwie organizacje: Stowarzyszenie Nauczycieli Polskich w Chicago, założone w 1952 r. przez nauczycieli, którzy przybyli z Niemiec i Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego w Ameryce, założone w 1961 r. przez nauczycieli przybyłych z Anglii. Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce powstało z połączenia tych dwóch organizacji w 1962 r. Na szczęście w naszym przypadku to było połączenie, a nie podzielenie, co świadczy o mądrości naszych założycieli. We wspólnym działaniu większa siła i staramy się to kontynuować już od 70 lat.

W nazwie Zrzeszenia jest człon „w Ameryce”, ale wasza działalność koncentruje się głównie w rejonie Chicago.

– Działamy na terenie Środkowego Zachodu Stanów Zjednoczonych, w dziesięciu stanach należących do okręgu konsularnego Konsulatu Generalnego RP w Chicago. W całym kraju są trzy organizacje nauczycielskie. Oprócz nas jest Centrala Polskich Szkół Dokształcających działająca głównie na Wschodnim Wybrzeżu współpracująca z konsulatem w Nowym Jorku i Forum Nauczycieli Polonijnych Zachodniego Wybrzeża, które skupia stany przynależące do konsulatu w Los Angeles.

Domyślam się, że wasza organizacja działa najprężniej.

– Na pewno jest najliczniejsza pod względem uczniów szkół polonijnych. Centrala na wschodzie ma duże tradycje i największą liczbę szkół, lecz są one mniejsze i bardziej rozproszone. Nasze szkoły są większe – niektóre liczą sobie po tysiąc uczniów i więcej. Na pewno jesteśmy jedną z organizacji, która działa bardzo prężnie. Działamy przede wszystkim dla polonijnych szkół, dyrektorów, nauczycieli, uczniów i w mniejszym stopniu dla rodziców. Utrzymujemy bliskie kontakty zarówno ze środowiskami polonijnymi, jak i amerykańskimi. Prowadzimy ścisłą współpracę z Polską, z organizacjami o podobnych celach, z uniwersytetami, stowarzyszeniami, fundacjami, Instytutem Pamięci Narodowej, Stowarzyszeniem Wspólnota Polska. Mam przyjemność stać na czele tej organizacji w sumie już od 12 lat.

Ile jest polskich szkół w rejonie Chicago i ilu uczniów się w nich uczy?

Anetta Wesołowska: – W tym roku w Illinois mamy 47 polskich szkół w 57 lokalizacjach. Uczy się w nich 13 tys. uczniów i mamy około 900 członków grona pedagogicznego. W ubiegłym roku mieliśmy 575 uczestników studniówki. Dodatkowo mamy dwie szkoły w Indianie, sześć w stanach Minnesota, Michigan i Wisconsin. Niektóre szkoły mają kilka lokalizacji, aby ułatwić rodzicom dowóz dzieci. Co roku Zrzeszenie przeprowadza ankietę zbierającą informacje dotyczące liczebności szkół, podręczników. W tym roku po raz pierwszy dodaliśmy do niej pytanie, czy szkoła ma klasę dwujęzyczną. Ich tworzenie jest coraz bardziej popularne, bo jest coraz większa potrzeba. Około jednej trzeciej naszych szkół ma już klasy dwujęzyczne. To początek nowego trendu, w który zmierzamy, czyli nauczania poziomowego.

Czy Zrzeszenie kontroluje polskie szkoły, czy też mają one wolną rękę w działaniu? 

Ewa Koch: – Jak sama nazwa mówi, jesteśmy zrzeszeniem, organizacją wspierającą, a nie nadzorującą czy nakazującą cokolwiek. Naszym zadaniem jest pomagać szkołom i doskonalić nauczycieli. Nie jesteśmy ministerstwem oświaty ani kuratorium, z którym często jesteśmy błędnie utożsamiani. Każda szkoła, tak samo jak i my, jako zrzeszenie, rządzi się swoimi prawami i swoim statutem. Zrzeszenie nie ma prawa wtrącać się w sprawy organizacyjne i metodyczne danej szkoły. Nigdy nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy szkoły, wybór dyrektora czy prezesa. Możemy proponować, inspirować, wskazywać drogę, ale nie narzucać i nie krytykować.

Jakie są największe osiągnięcia Zrzeszenia w ciągu ostatnich lat?

– Dużym osiągnięciem było doprowadzenie do powstania egzaminu stanowego Seal of Biliteracy, czyli Pieczęci Dwujęzyczności z języka polskiego w amerykańskich liceach. Kiedy Seal of Biliteracy był pierwotnie zatwierdzony w stanie Illinois, powstał on z języków hiszpańskiego, niemieckiego, francuskiego, arabskiego czy chińskiego. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że jest też potrzebny z języka polskiego. Dołożenie go później było sporym wyzwaniem. To Zrzeszenie było inicjatorem powstania tego egzaminu z języka polskiego i wspólnie z konsulatem za to zapłaciliśmy. Grant był już wyczerpany i trzeba było się składać, aby ten egzamin powstał, lecz z pomocą konsulatu i indywidualnych zbiórek, udało się. Kolejnym dużym osiągnięciem było to, że w 2017 roku otrzymaliśmy uprawnienia lokalnego ośrodka do przeprowadzania egzaminów certyfikatowych z języka polskiego jako obcego. To była dość mozolna procedura, bo wiązała się z koniecznością spełnienia szeregu wymogów. W końcu otrzymaliśmy te uprawnienia i organizowaliśmy ten egzamin już trzeci raz z rzędu, gdy przerwała nam to pandemia. Skoro o osiągnięciach mowa, ważnym wydarzeniem była też organizacja Zjazdu Nauczycieli Polonijnych i Komitetów Rodzicielskich. Te zjazdy odbywają się co dwa lata i bardzo mobilizują środowisko. Adresowane są do wszystkich nauczycieli w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Pierwszy zjazd zorganizowaliśmy w 1995 r. w Mundelein, a drugi w 2012 roku. Uczestniczyło w nim prawie 500 osób i był ogromnym sukcesem.

Zatrzymajmy się na chwilę przy wspomnianych przez Panią egzaminach. Czym różni się egzamin certyfikatowy od Seal of Biliteracy i jakie są korzyści ze zdania tych egzaminów?

– „Pieczęć Dwujęzyczności” na amerykańskim świadectwie licealnym oznacza, że stanowe uczelnie mogą przyznać dziecku kredyt z języka polskiego jako języka obcego. Uczniowie nie muszą już zapisywać się i płacić za klasy z języka obcego na studiach. Przy dzisiejszych kosztach amerykańskich studiów jest to bardzo pomocne. Młodzież może spożytkować czas i pieniądze na inny przedmiot, na przykład jakiś związany z ich wybranym kierunkiem. Klasy licealne w polskich szkołach przygotowują do tego egzaminu, co stanowi dla młodzieży sporą zachętę do kontynuowania nauki.

Z kolei egzamin certyfikatowy został stworzony w Europie. To europejski system oceny biegłości językowej. Nie zawsze jest tu respektowany jako potwierdzający znajomość języka polskiego, ale często jest. Jest pomocny, gdy nasza młodzież stara się o pracę. Jest też potrzebny, kiedy jedzie studiować do Polski lub Europy. To bardzo prestiżowy i trudny egzamin, i ten, kto go zda, naprawdę dość dobrze zna język. Nasza młodzież jest coraz lepiej do tego egzaminu przygotowywana, bo prowadzimy warsztaty dla nauczycieli, dyrektorów i uczniów. Egzamin certyfikatowy w Chicago można zdawać tylko w Zrzeszeniu, natomiast egzaminy Seal od Biliteracy młodzież zdaje w amerykańskich liceach, a także w kilku polskich szkołach.

Aby zdać te egzaminy, nie wystarczy mówić w domu po polsku z rodzicami?

Anetta Wesołowska: – Zdecydowanie nie. Choć Seal of Biliteracy jest nieco łatwiejszy, bo napisany w Ameryce, bez chodzenia do polskiej szkoły jest raczej niemożliwy do zdania. Oba egzaminy obejmują mówienie, rozumienie ze słuchu, rozumienie tekstu czytanego i pisanie. Egzamin certyfikatowy ma dodatkowo osobną sekcję poświęconą ortografii i gramatyce. Przygotowując młodzież do egzaminów, pokazujemy jej również tę stronę techniczną, ponieważ uczniowie czasami popełniają proste błędy, nie do końca rozumieją polecenia, nie zwracają uwagi na gramatykę czy polskie znaki przy pisaniu.

Czy te egzaminy są odpłatne? 

Ewa Koch: – Egzamin certyfikatowy dla dzieci i młodzieży kosztuje 90 euro plus 20 euro za wydanie certyfikatu. To są opłaty ustalone ustawowo, na które nie mamy wpływu. Egzamin dla dorosłych jest trochę droższy, a procedura dłuższa. Wszystkie informacje na temat egzaminu certyfikatowego, w tym przykładowe testy, można znaleźć na stronie Certyfikatpolski.pl. Koszt Seal of Biliteracy może się różnić w zależności od szkoły, ale nie przekracza 25 dolarów.

Jak polonijni uczniowie radzą sobie z tymi egzaminami?

Anetta Wesołowska: – Nie mamy statystyk dotyczących Seal of Biliteracy, ale z opowiadań uczniów wiemy, że większość uczniów, którzy podchodzą do tego egzaminu, zdaje go. Warto pamiętać, że jeżeli chcemy mieć zaliczone punkty w szkole wyższej, to trzeba zdać egzamin Seal na odpowiednim poziomie, czyli szóstym – równoznacznym z poziomem B1-B2 egzaminu certyfikatowego. W ub. roku do egzaminu certyfikatowego podeszło około stu uczniów. Nie zdały go może cztery osoby. Nie zdają głównie ci, którzy źle wybiorą poziom. To najczęściej osoby starsze, spoza szkół polonijnych, albo nie-Polacy uczący się języka polskiego.

Co mogą zrobić rodzice, którzy chcą, aby ich dziecko przystąpiło do jednego z tych egzaminów?

– Najlepszą drogą jest zapisanie dziecka do polskiej szkoły, a zwłaszcza do klas licealnych. Wszystkie informacje można znaleźć na stronie Zrzeszenia: znpusa.org. Od lat oferujemy warsztaty przygotowujące do tych egzaminów. W tym roku szkolnym były one organizowane zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli. Ze względu na duże zainteresowanie w tym roku mamy dwie sesje: jesienna i wiosenna. Zajęcia odbywają się zarówno na platformie Zoom, jak i w budynkach – na północy i na południu Chicago. Młodzież podchodzi do tych egzaminów najczęściej w klasach licealnych. W Chicago do egzaminu Seal można podejść dopiero w czwartej klasie szkoły średniej, ale na przedmieściach można wcześniej. Szkoły prywatne czy katolickie nie oferują tych egzaminów.

Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce to również potęga wydawnicza.

Urszula Gawlik: – To również nasze wielkie osiągnięcie. Nie ma drugiego takiego ośrodka nauczycielskiego czy stowarzyszenia, które pisze własne podręczniki od przedszkola do liceum. Mamy do zaoferowania podręczniki do wszystkich klas, dostosowane do potrzeb dziecka urodzonego poza Polską.

Ewa Koch: – Staramy się zachęcać szkoły do korzystania z naszej oferty podręczników, ponieważ odpowiadamy za ich jakość. Cały czas pracujemy nad udoskonaleniem ich. Każdy podręcznik jest przez nas na wszystkie strony analizowany, szczególnie gdy pojawia się nowe wydanie. Przewodniczącą komisji wydawniczej od wielu lat jest pani Urszula Gawlik.

Rodzice zarzucają czasem polskim szkołom, że wymagane przez nich podręczniki są zbyt ambitne jak na poziom językowy ich dzieci.

Urszula Gawlik: – Jest to podyktowane faktem, że nasze autorki, pisząc podręczniki, muszą zastosować się do podstawy programowej Ministerstwa Edukacji w Polsce oraz przygotować je na poziomie, który daje możliwość późniejszego zdania wspomnianych egzaminów Seal of Biliteracy lub certyfikatowego.

Jakie są największe wyzwania polskich szkół na przełomie 2022 i 2023 roku?

Ewa Koch: – Ogromnym problemem jest brak nauczycieli – nie tylko z wykształceniem pedagogicznym, lecz także takich, którzy wiedzieliby, jak uczyć języka polskiego jako obcego – bo w tym kierunku zmierzają polskie szkoły. Dużym wyzwaniem jest zmniejszająca się liczba uczniów w polonijnych szkołach. Niby tych szkół jest dużo, ale obserwujemy tendencję spadkową. Zawsze tak jest, gdy nie ma napływu nowych imigrantów.

Jak sobie z tym radzicie? Skąd polskie szkoły biorą nowych nauczycieli?

Urszula Gawlik: – Nie możemy prowadzić zajęć tak, jak nauczyli nas nasi profesorowie na uczelniach w Polsce. Może było to możliwe 30 lat temu, gdy chicagowskie dzieci świetnie mówiły po polsku. Dziś przygotowanie nauczyciela do pracy w szkole polonijnej jest zupełnie inne. Nasze warsztaty idą w kierunku szukania nauczyciela w ogóle, ponieważ tacy nauczyciele jak my powoli się wykruszają, a nowych nauczycieli z Polski nie przybywa. Szukamy więc nauczycieli w naszych środowiskach. Czasami nie są to nauczyciele wyszkoleni przez pedagogiczne uczelnie, lecz ludzie z wyższym wykształceniem w innych kierunkach. W nich upatrujemy przyszłość i dla nich organizujemy studium metodyczne przy współpracy z Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które przygotowuje do objęcia ról nauczyciela polonijnego. Już czwarty rok z kolei około 40-50 nowych osób przygotowuje się do tej roli. To trend, za którym musimy podążać, bo już niedługo będziemy musieli z tych nowych nauczycieli korzystać.

Pani Ewa wspomniała o spadku zapisów. Jak zachęcacie rodziny do zapisywania dzieci do polskich szkół?

Ewa Koch: – Już gdy kończą się zajęcia w polskich szkołach z początkiem lata, rozpoczynamy akcje promocyjne. Pojawiamy się na wszystkich piknikach i imprezach. Wydaliśmy ulotkę o tym, gdzie zlokalizowane są wszystkie nasze szkoły. Co roku organizujemy Polonijne Dyktando. Sprowadzamy wystawy z IPN-u i organizujemy swoje.

Urszula Gawlik: – Chodzimy do radia, telewizji, jesteśmy w różnych środkach masowego przekazu. Wszystko po to, żeby pokazać rodzicom, jak ważna jest polska szkoła. Widzimy, że duża liczba polskich rodzin wyprowadza się poza granice Chicago i Illinois. Wtedy trudniej im znaleźć polską szkołę oraz czas na nią. Rodzice nawet nie wiedzą, jak wielki skarb odbierają swoim dzieciom. Drugi język otwiera mnóstwo drzwi. Rodziny, które opuściły rejon Chicago, często piszą do nas, że nigdzie nie ma takiej Polonii jak w Chicago. Tęsknią nie tylko za polską szkołą, ale za tym wszystkim, co się wokół niej działo.

A dzieje się wiele. Czy to nie ta rozrywkowa część polskich szkół – studniówka, imprezy, wyjazdy – często skłania dzieci do kontynuacji nauki?

Ilona Sobiech: – Zdecydowanie. Gdy przy okazji matury młodzież anonimowo ocenia minionych 11 lat, to najmniej pisze o siedzeniu w ławkach i nauce. Pisze o studniówce – balu ich życia, jasełkach, koncertach, Paradzie 3 Maja, nocnym kuligu, rajdzie rowerowym czy wyjeździe do Polski. Piszą też o zawiązywanych tu przyjaźniach na całe życie. To naprawdę bardzo budujące. Największą radość mamy, gdy widzimy, jak za kilka lat nasza była uczennica prowadzi swoje dziecko do polskiej szkoły. Wtedy dociera do nas, że dokonaliśmy czegoś naprawdę wielkiego.

O studniówce mówi się dzieciom już pod koniec podstawówki. Proszę opowiedzieć więcej o tym „balu ich życia”.

– W tym roku w styczniu mamy już trzydzieste wydanie studniówki. Za każdym razem jest to wyjątkowe wydarzenie. Gdy na pięknej sali zejdą się dzieci ze wszystkich 47 szkół, wielu dopiero wówczas zdaje sobie sprawę, że dostali od rodziców nie karę, lecz największe bogactwo. One nie tylko świetnie się bawią – co ciekawe – najlepiej przy polskich hitach.

Nasza studniówka to wielka elegancja. Dbamy o to, żeby młodzież czuła się wyjątkowo, żeby była to piękna gala na najwyższym poziomie: obiad podany przez kelnerów w białych rękawiczkach, dziewczyny w eleganckich długich sukniach, panowie w garniturach. Młodzież podjeżdża limuzynami. Dla wielu z nich to pierwsze w życiu doświadczenie tak eleganckiego balu. Najważniejsze jest oczywiście przejście przez symboliczną „setkę” – oznaczające wejście w dorosłe życie.

Ewa Koch: – Studniówkę co roku organizuje inna szkoła, ale Zrzeszenie jest jej oficjalnym patronem. Naszą rolą jest doradzanie, pomoc w negocjacjach, szukanie sponsorów. Mamy swojego wiceprezesa ds. studniówki. Jako Zrzeszenie, fundujemy stypendia po tysiąc dolarów. Przyznajemy też medale „Najlepsi z najlepszych” – dla uczniów, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w nauce i swoją postawą zasłużyli na wyróżnienie. Również wśród nich losujemy stypendia.

Oprócz słynnej studniówki jest też niezapomniana msza graduacyjna z udziałem wszystkich maturzystów. 

Ilona Sobiech: – Zrzeszenie organizuje ją zawsze na zakończenie szkoły, w połowie maja, najczęściej w Bazylice Świętego Jacka i z udziałem dostojnych gości. Kościół wypełnia się tego dnia białymi togami i czapkami. Dla rodziców to bardzo wzruszający widok, a dla uczniów – taka kropka nad „i”. W tym dniu otrzymują dyplomy – od Zrzeszenia i od Konsulatu RP w Chicago. Dopiero wtedy dociera do nich, że to już koniec.

Decyzja o kontynuacji nauki w liceum jest wyzwaniem dla wielu uczniów. 

– Coraz trudniej znaleźć dzieciom na nią czas. Są zaangażowani w sporty, mają mnóstwo nauki w szkole amerykańskiej, zaczynają pracę, jazdę samochodem. To je najbardziej odsuwa od liceum – lęk przed natłokiem pracy i nauki.

Od was, jako nauczycieli, wymaga to dużej dozy wyrozumiałości wobec tych, którzy jednak się zdecydowali.

Anetta Wesołowska: – Ten poziom wyrozumiałości wzrasta z roku na rok! Kiedyś w Chicago nie było żadnych zajęć sportowych w soboty. Dziś jest inaczej i wiemy z doświadczenia, że jeżeli ktoś jest w drużynie szkolnej i nie przyjdzie na mecz w sobotę, to w następnym nie zagra, tylko będzie siedzieć na ławce.

Urszula Gawlik: – Dla tych uczniów stworzyliśmy zajęcia w piątek albo w innym dniu tygodnia. Polskie szkoły otwierają się na nowe potrzeby. Już około połowa naszych szkół oferuje przynajmniej jeden dzień nauki inny niż sobota.

Zrzeszenie patronuje też wielu międzyszkolnym konkursom.

– Od plastycznych przez artystyczne, recytatorskie, aż po rocznicowe i jubileuszowe. Te konkursy cieszą się dużą popularnością. Przeważnie organizowane są one w klasach licealnych i w formie atrakcyjnej dla młodzieży, gdzie mogą się popisać na swoich ukochanych telefonach. Są przepiękne nagrody. Jako Zrzeszenie, wspieramy też i dofinansowujemy konkursy międzyszkolne organizowane przez poszczególne szkoły i nagradzamy je za ich chęci.

Jacy są polonijni nauczyciele z rejonu Chicago? 

– Ponad połowa nauczycieli jest członkami naszego Zrzeszenia. Niektórzy pracują w jednej lub dwóch szkołach przez ponad 30-40 lat. Ale to nie tylko dydaktyka, oni są zaangażowani we wszystko, co oferuje szkoła. Każdy nowy nauczyciel, gdy przychodził do pracy, to zarówno czerpał, jak i dokładał doświadczenia, które złożyły się na to, co mamy dziś. Praca polonijnego nauczyciela to nie jest praca zarobkowa, to ich pasja. To przychodzenie z przyjemnością do szkoły, do swojej polskiej rodziny. Nauczyciele zawsze wiedzą, po której stronie stanąć, gdzie i komu pomóc. Gdy trzeba coś zorganizować, oni nigdy nie liczą godzin. Nie zapominamy też o ogromnej roli rodzica, od którego wszystko się zaczyna. Przecież gdyby nie rodzic, to dziecko nie przyszłoby samo do szkoły polskiej. To rodzice często szukają lokalizacji, pieniędzy, sponsorów. Dobra współpraca z rodzicami to sukces każdej polskiej szkoły.

Jakie jest Pań największe marzenie w odniesieniu polskich szkół? Jak je widzicie, załóżmy, za 10-20 lat?

Ewa Koch: – Moim marzeniem jest, aby rodzice dalej przysyłali dzieci do polskich szkół, aby mogły one dalej istnieć, nawet jeżeli zmienią swój profil, aby były nadal pełne. Moim marzeniem jest także, abyśmy wychowali pokolenie, które wejdzie w politykę lokalną. Aby z polskich szkół wyszedł polonijny radny, a kto wie, może nawet burmistrz Chicago.

Urszula Gawlik: – Mnie się marzy, żeby Zrzeszenie Nauczycieli Polskich było organizacją, do której będzie należał każdy nauczyciel, który uczy w polskiej szkole, a nie tylko połowa. Żeby traktowali Zrzeszenie jako miejsce, do którego zawsze mogą przyjść po pomoc dydaktyczną czy poradę i być mile przyjęci. Aby nasz piękny budynek, który kupiliśmy, stał się budynkiem każdego polonijnego nauczyciela.

Ilona Sobiech: – Ja stawiam na uczniów. Moim marzeniem jest, aby każdy uczeń, który dotrwa do końca nauki w polskiej szkole, uświadomił sobie, jakie bogactwo dostał. Aby kontynuował w swoim życiu związki z polską szkołą. Aby ta maszyna funkcjonowała dalej.

Anetta Wesołowska: – A moim marzeniem jest, aby jak najwięcej naszych absolwentów przysyłało swoje dzieci do polskich szkół. Aby Zrzeszenie przetrwało w takiej formie, jak dotychczas, a może jeszcze lepszej. I żeby nam nigdy nie zabrakło funduszy na działalność.

Spełnienia tych wszystkich marzeń życzymy w rozpoczynającym się nowym roku.

Ewa Koch, Ilona Sobiech, Urszula Gawlik i Anetta Wesołowska: – A my dziękujemy „Dziennikowi Związkowemu” za ten wielki zaszczyt przyznania nam tytułu „Człowieka Roku” oraz za wieloletnie wsparcie i owocną współpracę. Jesteśmy szczęśliwi, że dzięki tej nagrodzie możemy podzielić się z innymi tym, co robimy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Joanna Marszałek

[email protected]

Ewa Koch jest prezesem Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce i dyrektorem Parafialnej Szkoły Polskiej imienia Kardynała Stefana Wyszyńskiego przy Bazylice Świętego Jacka w Chicago. Ilona Sobiech jest pierwszą wiceprezes odpowiedzialną za mszę graduacyjną i studniówkę oraz dyrektorem Polskiej Szkoły imienia Henryka Sienkiewicza w Romeoville. Urszula Gawlik jest drugą wiceprezes zajmującą się szeroko rozumianym dokształcaniem nauczycieli i dyrektorem Polskiej Szkoły imienia Tadeusza Kościuszki w Chicago. Anetta Wesołowska jest trzecią wiceprezes odpowiedzialną za statystykę i członków Zrzeszenia, a także nauczycielem w Polskiej Szkole imienia Trójcy Świętej w Chicago.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama