Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 00:51
Reklama KD Market

Bajki, bajeczki…

Bajki, bajeczki…
fot. Pixabay.com

Czy komuś marzą się święta jak z bajki? Jakie one mogą być? Spędzone z najbliższymi, przy kominku, ze śniegiem za oknem? Może w otoczeniu całej, dużej rodziny, jak u pamiętnego Clarka Griswolda w „Witaj Święty Mikołaju”? Albo całkiem na przekór, z daleka od kuzynów i dalszej rodziny, gdzieś na plaży w otoczeniu promieni słonecznych…? A skoro jesteśmy przy bajkach, to któż z nas nie pamięta z dzieciństwa tych opowiadanych lub czytanych przez rodziców czy dziadków? Ja pamiętam doskonale, szczególnie że to właśnie one odkrywają w mojej pamięci jedno z najpiękniejszych wspomnień, chwil spędzonych z babcią.

Bajki towarzyszą ludziom od wielu lat, a nawet wieków, choć na przestrzeni czasu zmieniały się same, jak również zmieniała się ich funkcja. Był zatem czas kiedy ich odbiorcami byli przede wszystkim dorośli ludzie i dopiero później średnia wieku słuchaczy zaczęła się obniżać. W swoich początkach pozbawione były morału, który zaczął pojawiać się znacznie później. Dziś natomiast, choć wydaje się, że trafiają głównie do dzieci, stały się również niezwykle skutecznym narzędziem terapeutycznym dla dorosłych i niekiedy ciężko jest odróżnić, co jest rzeczywistością, a co tylko lub aż bajką…

Za górami za lasami…

Większość z nas zna pewnie takie bajki jak: „Królowa śniegu”, „Królewna Śnieżka”, „Czerwony Kapturek”… Te najbardziej popularne, powstały już dawno temu i myślę że nie będzie zaskoczeniem fakt, iż kiedyś przekazywane były one wyłącznie w formie ustnej. Na początku, nie miały one uczyć, bawić, straszyć (bo przecież nie jedna z nich przeraża nawet dorosłych), czy też pomagać zasnąć. Ich główne zadanie polegało na tym, aby być inspiracją do rozmowy. Opowiadane były zatem w ciągu dnia, aby można było później dyskutować w bezpiecznych okolicznościach o poważnych i trudnych rzeczach.

Ktoś mógłby mieć w tym momencie pewne wątpliwości, jak stworzyć bezpieczną atmosferę opowiadając przerażające bajki… A jednak. Do tego celu służyły i służą nadal chociażby takie zabiegi jak odsuwanie miejsca i czasu opowiadanych wydarzeń: „Dawno, dawno temu… Za siedmioma górami, za siedmioma lasami…”

Dodatkową „zaporą bezpieczeństwa” w pewnym momencie stało się również nadawanie zwierzętom przymiotów ludzkich, czy też zastąpienie złych i krzywdzących swe córki matek, macochami. Dzięki temu ostatniemu zabiegowi postać matki została nieco ocieplona. Z wielu bajek ją zupełnie wykreślono, przez co w zestawieniu z nieporadnym ojcem i złą macochą, rzeczywiście zyskała w oczach odbiorców.  

Bardziej i mniej znane

Mogłoby się wydawać, że pisanie, czy wymyślanie bajek to całkiem łatwe zajęcie. Nie zawsze jednak, jest tak rzeczywiście. Jeżeli chcemy tworzyć bajki dla dzieci, w jakiś sposób, bardziej lub mniej świadomie możemy czerpać, a później „narazić się” na porównania do tych najsłynniejszych, które wszyscy znamy, Braci Grimm, czy  Andersena. Warto jednak pamiętać, że inspiracją do bajek, podobnie jak do niejednej książki jest samo życie i realni ludzie, których charaktery bądź zachowania stają się podstawą do stworzenia konkretnej postaci.

Czy wymyślałeś kiedyś Drogi Rodzicu jakąś bajkę? I nie mam tu wcale na myśli tych opowiadanych własnym rodzicom, aby ukryć jakieś przewinienia.  Myślę o tych dla dzieci, dla naszych dzieci. Jeżeli masz w sobie obawę, że nie potrafisz, że nic nie przyjdzie Ci do głowy, to przede wszystkim weź proszę pod uwagę fakt, że Twoje dziecko/ dzieci nie zasiada w jury konkursu literackiego. W związku z tym, najczęściej nawet nie podejrzewamy, jak niewielkie wymagania są przed nami stawiane w tym zakresie. Punkt drugi to oczywiście pomysł, który (jak już wspomniałam) bierzemy z życia. Być może jest coś, czym się niepokoisz jako rodzic, coś, o czym chciałbyś porozmawiać, ale nie wiesz jak to ubrać w słowa. A może zauważasz, że Twoje dziecko coś dręczy, masz pewne podejrzenia ale nie chcesz rozmawiać wprost… To idealne okazje, aby stworzyć bajkę i poruszyć w niej trudny temat. To świetny sposób na spakowanie w jednym miejscu najróżniejszych możliwości i sposobów rozwiązania problemu, aby pokazać co jest dobre, a co może okazać się gorsze. Te wszystkie wydarzenia wcale nie muszą rozgrywać się między ludźmi. Możemy skorzystać z pomocy zwierząt, syren, stworków i wszelkich innych postaci, które pojawią się w naszej głowie. Być może stworzymy zupełnie nowy, baśniowy świat…

Nie opowiadaj mi bajek

Niejednokrotnie śmiejemy się z bajek, nie doceniamy ich, a nawet bronimy się przed nimi, utożsamiając je z kłamstwami. Jednocześnie w każdym z nas jest tęsknota właśnie za takim bajecznym, czyli idealnym: światem, życiem, miłością. 

Jako dorośli rzadko kiedy sami z siebie wracamy do kreskówek, czy czytania baśni, woląc myśleć, że to dobre dla dzieci. Jednocześnie chodzimy do kina na Shreka i inne bajki Wytwórni Disneya, Pixara, itp., które są zdecydowanie bardziej zrozumiałe dla dorosłych niż dzieci. Niesłabnącym powodzeniem cieszą się również komedie romantyczne, czyli Kopciuszek w dorosłej wersji, jak również opowieści świąteczne w najróżniejszych odsłonach. 

Może więc mamy w sobie choć odrobinę tęsknoty za bajkami i zamiast z tym walczyć, spróbować zaakceptować? Te łzy uronione na komedii romantycznej, czy podtrzymywanie w naszych dzieciach wiary w Świętego Mikołaja, to nie powód do wstydu, ale oznaka wrażliwego serca, więc pielęgnujmy to w nas samych i naszych pociechach, nie tylko od święta!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama