W szkole moich dzieci prowadzona jest właśnie akcja, gdzie każda chętna rodzina lub klasa może zostać Świętym Mikołajem dla podopiecznego jednego z domów dziecka. Maluchy (i starszaki) czekają z niecierpliwością na swoje wymarzone prezenty, będące niekiedy jedyną namiastką świąt, ich magii, czy ciepła ze strony drugiej osoby. Poruszają mnie na wskroś historie dzieci, które z najróżniejszych powodów trafiają do domu dziecka. Tutaj, ze swoimi potrzebami, marzeniami i doświadczeniami natrafiają na obcych ludzi i w takich okolicznościach, zbudowanie zaufania do drugiego człowieka, może być naprawdę trudną sprawą…
Takie historie przywołują we mnie wspomnienia, kiedy pracując w szkole, niejednokrotnie stykałam się z samotnością w różnych postaciach. O takiej właśnie nieco innej odsłonie samotności, przeczytałam wczoraj post, udostępniony przez moją znajomą. Były to zapiski psychologów Instytutu Psychologii i Rozwoju z Rzeszowa, zrobione podczas sesji z dziećmi i młodzieżą. Uderzające było to, że młodzi ludzie, z których najmłodsze miało około 6 lat, a najstarsze około 16, tak często czują się samotni, odrzuceni w swoich własnych rodzinach.
Być słabym…
Wśród wspomnianych zapisków, był jeden, który zrobił na mnie szczególne wrażenie. Mały chłopiec marzył, aby przytulić się do swojego taty. Niestety nigdy nie miał ku temu okazji, ponieważ tata powtarzał, że „Tulą się słabi” Chłopiec podkreśla zatem, że jest słaby…
Dzieci zwracają również uwagę, że rodzice tak często zajęci są telefonem, że zapominają o wszystkim innym. Mama wraca z pracy i jeszcze rozmawia przez telefon, karząc synkowi być cicho. „Nie lubię cicho, kocham mamę.” – mówi maluch. Nieco starsze dziecko twierdzi: „Chciałbym być tak ważny jak ich telefon…”
Te zapiski otwierają kolejną „szufladę” mojej pamięci, gdzie znowu dzieci opowiadają o wstydzie własnych rodziców, przed postawieniem na stół wigilijny ciasta z zakalcem, czy krzywych pierników, przygotowanych przez dzieci. Wszystko musi być idealne, czyli zrobione według ścisłych wskazówek rodzica, lub wyłącznie jego ręką.
A gdyby tak w te święta nie iść w ideały i postawić na „słabość” ? To wcale nie jest ani łatwe, ani też wygodne, być wiecznie kwintesencją wszelkich cnót i doskonałości. Wcale tacy nie jesteśmy i wcale tacy nie musimy być, co warto również pokazać naszym pociechom.
Dobry moment
Piszę o tym, Drogi Rodzicu teraz, jeszcze przed świętami, abyśmy wszyscy mieli czas na zastanowienie się i zastosowanie w praktyce. Szczególnie ważny jest ten drugi element, bo to właśnie on robi różnicę i tworzy zmianę. Samo myślenie, czy też dyskusje, niewiele zmienią. Potrzebne jest działanie, którego nie ma co odkładać na później, szczególnie, że mamy grudzień, czyli idealny czas na bliskość.
To właśnie teraz jest czas okazji, które same się pojawiają. Czy to bowiem nie jest idealny moment na wspólne wybieranie choinki i późniejsze jej strojenie? Czy to nie jest znakomity czas na wspólne gotowanie, szykowanie, choćby udział dzieci ograniczał się wyłącznie do próbowania, oblizywania pozostałości z misek/garnków/kubków, czy po prostu paluszków? Na upartego można również zachęcić dzieci do wspólnych porządków, choć to może być pomysł wyłącznie dla rodziców z ogromnymi pokładami cierpliwości.
Dać szansę…
Chcę Cię dziś namówić Drogi Rodzicu, aby począwszy od dzisiejszego dnia dać szansę bliskości i dać szansę swojemu dziecku. Być może nie będzie idealnie, być może nie wszystko uda się dopiąć na ostatni guzik, ale będzie „razem”, a to jest ważniejsze niż te wszystkie doskonałości.
W tym czasie, kiedy tyle się dzieje, warto wziąć przykład z młodszego pokolenia i nieco się rozluźnić. Te nadchodzące święta będą zdecydowanie przyjemniejsze dla wszystkich, kiedy podejdziemy do nich bez spięcia. Sama pamiętam, jak przed świętami mój tata wychodził z domu, aby się nie narażać, ja najchętniej zrobiłabym wtedy to samo i dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy ze sobą współpracować, zaczęło być przyjemnie.
Dziś niejednokrotnie rozmawiam z młodymi ludźmi, dla których święta wcale przyjemnie się nie kojarzą. Jest to dla nich czas nerwów, niepotrzebnego stresu i w końcu zmęczenia, z którym trudno sobie poradzić w tak krótkim czasie. Czy właśnie takie wspomnienia chcemy przekazać naszym pociechom? Może więc warto zrobić mniej, a wspólnie i w bliskości, która przecież w te święta jest najważniejsza. Święta są bowiem dla nas, a nie my dla świąt! Pamiętajmy o tym i zamiast zamykać się w swoich ideałach, otwórzmy się na nasze dzieci, partnerów i bliskość w naszych rodzinach. To piękny i mocny fundament na przyszłość.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!