Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:10
Reklama KD Market

Co przeraża dzieci i rodziców?

Co przeraża dzieci i rodziców?
fot. Depositphotos.com

Napisałam ten tytuł i …. zaczęłam się zastanawiać, że w sumie, to każdy z nas pewnie znalazłby kilka takich rzeczy. Mi jednak wciąż chodzi po głowie ta współczesna młodzież, o której pisałam ostatnio, dzieci i moje ostatnie obserwacje.

Kilku chłopców, około czternastoletnich wychodzi ze szkoły i pierwsza rzecz jaką robią, to chwytają za telefony i jeszcze przez kilkanaście minut grają w grę, jedną ale każdy na swoim ekranie. Kiedy się rozstają nawet za bardzo na siebie nie patrzą, bo ciężko im odwrócić wzrok od ekranu.

Małe dziecko je swoje pierwsze stałe posiłki. W pewnym momencie zaczyna wypluwać, zupełnie mu nie smakuje, a kiedy karmiąca go mama nie reaguje, zaczyna się wiercić i płakać. Skutecznym rozwiązaniem okazuje się telefon lub tablet, który szybko odwróci uwagę.

Urządzenia elektroniczne stały się swego rodzaju remedium na trudne, niewygodne sytuacje i myśli. Nie chcemy sobie nimi zaprzątać głowy, bo wymagają skupienia i czasu, a może właśnie boimy się tego, co mogą ze sobą przynieść?

Szybka nagroda

Szybkie czasy wymagają od nas szybkich reakcji. Szybkie reakcje wymagają od nas szybkiego myślenia. Nie ma  czasu na błędy, nie ma czasu na rozważanie za i przeciw, aby tylko zdążyć. Najczęściej, nie mamy nawet czasu, aby się zastanowić na co i po co? Dokąd się tak śpieszymy, że pozbawiamy samych siebie i nasze dzieci doświadczeń?

Mam takie wrażenie, że my wcale nie spieszymy się do czegoś, ale bardzo się staramy uciec od myślenia. Co więcej, uczymy tego nasze dzieci już od wczesnych lat. Kiedy bowiem wspomniana mama podaje swojemu dziecku smartfona, czy tablet do jedzenia, uczy je, że nawet jeżeli coś nam nie pasuje, nie odpowiada, to właśnie to nieprzyjemne odczucie można szybko zmniejszyć, zagłuszyć, zajmując się czymś innym, ciekawszym. 

Nie ma jednak co ukrywać, że takie odwracanie uwagi, bywa niekiedy ratunkiem dla zmęczonych rodziców, którzy marzą wyłącznie o chwili ciszy, bez dziecięcych krzyków, jęków i marudzeń. Nie chcemy się zastanawiać nad tym, z czym przychodzi nasza pociecha, nie chcemy się przejmować jeszcze jego problemami. „Daj spokój…”, „Nie opowiadaj głupot…”, to komentarze, które słyszą nasze dzieci, gdy przychodzą coś opowiedzieć, wyżalić się, a my po raz kolejny nie mamy siły tego słuchać. Znacznie łatwiej jest nam dać maluchowi ekran…

To swego rodzaju zastępstwo za nas, sztuczna niania, która ma za zadanie szybko ukoić ból, nerwy i stresy. Czy skuteczna? Oczywiście, ale również niebezpieczna, szczególnie że staje się szybką nagrodą na skołatane nerwy i przez to uzależnia.

Myślenie (nie) boli

Bardzo lubię to powiedzenie, jednocześnie coraz częściej uzmysławiam sobie, że nie jest do końca prawdziwe. Rzadko kiedy przy myśleniu odczuwamy ból fizyczny, czego nie można już powiedzieć o tym psychicznym, czy duchowym.

Z jednej strony wielu z nas wyraża chęć poznania siebie, ale z drugiej strony najczęściej kończy się na wiedzy bardzo powierzchownej. Każdy z nas przecież nosi w sobie najróżniejsze trudne tematy, przeżycia, które kiedyś wyparte, utrudniają nam życie, ale nie do tego stopnia, aby się nimi zajmować. Trwamy zatem trochę w zawieszeniu, jakby w hibernacji i ciężko nam rozwinąć skrzydła, coś nam przeszkadza, ale sami nie wiemy co to takiego.

Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, lub zapominamy, że każdą trudną sytuację w życiu trzeba „przepracować”. Każde zmiecenie takich „zadr” pod dywan, nie powoduje, że przestają one istnieć. Zamiast zająć się nim, wolimy odwrócić wzrok, udać że nic się nie dzieje, bo jest to lepiej widziane na zewnątrz. Przed sobą natomiast zaczynamy uciekać w najróżniejsze uzależnienia, które choć trochę mają złagodzić ból, choć najczęściej powodują, że staje się on jeszcze większy.

Myśleć i rozmawiać

Nasze dzieci mogą być dla nas świetnymi nauczycielami. Kiedy są malutkie i dzieje się im coś złego, instynktownie szukają mamy lub taty, aby się przytulić, czy później wyżalić. Stajemy się dla nich tarczą ochronną i bezpieczną przystanią, w której mogą zebrać siły do dalszego podboju świata. 

Aby jednak tak się stało, potrzebują „przeżyć” to, co wydarzyło się złego, niekiedy wypłakać, kiedy indziej wykrzyczeć. Nie blokujmy tego, a raczej starajmy się sami i pomóżmy im zrozumieć. Nasze ciała bowiem, są „mądre” i wysyłają nam konkretne informacje, czego potrzebują. Najważniejszy zadaniem staje się zatem odebranie tego sygnału i zrozumienie.

Nie zawsze jest to łatwe, lekkie i przyjemne. Niejednokrotnie wiąże się z przeżywanym smutkiem, pretensjami do siebie i świata, czy też powtarzającymi się pytaniami, na które ciężko znaleźć odpowiedź. Warto jednak pamiętać, że jeżeli tylko pozwolimy sobie, czy naszym dzieciom na przejście tego procesu, przemyślenie, to prędzej czy później wyjdziemy z tego doświadczenia silniejsi. Zamiast więc blokować i zagłuszać sygnały, jakie wysyła nam nasze ciało, dajmy mu „głos”, a sobie czas na przemyślenie „Jak się czuję?” i „Czego mi w tym momencie potrzeba?”

A może nawet pójdziemy o krok dalej i zarezerwujemy sobie choć kilkanaście minut każdego dnia na spotkanie z samym sobą? Bierzmy przykład z naszych dzieci i bądźmy też dla nich przykładem!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama