W wyniku rosyjskich ostrzałów, wymierzonych w obiekty infrastruktury energetycznej na Ukrainie, ponad 10 mln mieszkańców tego kraju pozostaje obecnie bez dostępu do elektryczności - poinformował w czwartek w wieczornym wystąpieniu ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.
"Przez cały dzień trwa likwidacja skutków ostatniego ataku rakietowego (Rosji) na Ukrainę. Ponownie awaryjne odłączenia prądu. (...) Robimy wszystko, żeby przywrócić normalne dostawy (energii elektrycznej)" - powiedział Zełenski. Jak dodał, największe problemy z dostępem do elektryczności występują obecnie w Kijowie, a także w obwodach winnickim, odeskim i sumskim.
Wcześniej w czwartek szef władz regionu kijowskiego Ołeksij Kułeba zaapelował na Telegramie o "zmianę stylu życia" mieszkańców, ponieważ "z każdym kolejnym (rosyjskim) ostrzałem odłączenia energii elektrycznej mogą trwać coraz dłużej". "Tym, czego dzisiaj potrzebujemy, są wytrwałość i odwaga" - napisał gubernator.
Od 8 października, gdy funkcję głównego dowódcy inwazyjnych rosyjskich wojsk objął gen. Siergiej Surowikin, siły agresora znacząco zintensyfikowały ostrzały obiektów energetycznych na Ukrainie. W ostatnich tygodniach atakowano tego rodzaju instalacje m.in. w Kijowie, a także w większości regionów kraju.
Ukraińscy politycy i media podkreślają, że kraj przygotowuje się na ciężką zimę i poważny deficyt energii.
Poprzez ostrzały ukraińskiej infrastruktury cywilnej Kreml próbuje wywołać katastrofę humanitarną i sprowokować nową falę uchodźców do krajów europejskich – alarmują władze Ukrainy. W obliczu niepowodzeń na froncie Rosja sięga po te działania, by sterroryzować ludność cywilną i zmusić Kijów do ustępstw.
Jak podkreślają eksperci, ataki na obiekty cywilne są zbrodnią wojenną w świetle prawa międzynarodowego. Niszczenie infrastruktury energetycznej nie ma żadnego uzasadnienia wojskowego. (PAP)