Strzelaniną zakończyły się nielegalne manewry i wyścigi samochodowe zorganizowane w niedzielę nad ranem na południowym zachodzie Chicago. Trzy osoby nie żyją, a dwie zostały ranne. Policja poszukuje sprawców.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 23 października około 4 nad ranem podczas kolejnego nielegalnego zgromadzenia na chicagowskich ulicach. Około stu samochodów zablokowało okolicę 43rd Street i South Kedzie w dzielnicy Brighton Park, gdzie kręciły bączki i wykonywały inne manewry obserwowane przez tłum gapiów.
Zdaniem policji, strzały padły podczas kłótni, która wywiązała się wśród widowni. Padło około 13 strzałów, a kule dosięgły pięciu młodych Latynosów. Wszyscy trafili do okolicznych szpitali. Trzech z nich zmarło, a pozostałych dwóch było rannych. Na miejscu znaleziono liczne łuski po nabojach.
Komendant Don Jerome z 9. Dystryktu policji powiedział na konferencji prasowej, że ofiary śmiertelne były w wieku od 16 do 20 lat i miały powiązania z gangami. Zdaniem radnego Raya Lopeza z 15. okręgu obejmującego miejsce zdarzenia, przyczyną strzelaniny były porachunki rywalizujących ze sobą gangów.
Według władz, w nocy z soboty na niedzielę policja była wzywana do kilku karawan samochodowych gromadzących się w różnych częściach miasta.
Świadkowie powiedzieli mediom, że nielegalne popisy samochodowe odbywają się w Brighton Park już trzeci tydzień z rzędu. Władze twierdzą, że są organizowane i promowane w mediach społecznościowych.
Nielegalne manewry i wyścigi samochodowe nie są nowością w Chicago, lecz zyskały na popularności w minione lato. W lipcu, po podobnych popisach w centrum miasta, Rada Miejska Chicago przegłosowała nowe rozporządzenie zaostrzające kary za nielegalne uliczne wyścigi, drifting i inne brawurowe popisy samochodowe.
Zdaniem Lopeza, który jest również kandydatem na burmistrza Chicago w przyszłorocznych wyborach, przepisy nie działają, a gdyby fatalnej nocy nielegalne manewry zostane stłumione w zarodku, nie doszłoby do tragedii. Lopez jest zagorzałym krytykiem burmistrz Lori Lightfoot i sojusznikiem chicagowskiej policji. Całe zdarzenie nazwał “skrzyżowaniem ulicznej głupoty i życia gangów”.
Do poniedziałku nikogo nie aresztowano. Policja kontynuowała śledztwo i przesłuchiwała świadków.
(jm)