Były prezydent Donald Trump złożył w poniedziałek wniosek do sądu o wstrzymanie dochodzenia ws. przetrzymywanych przez niego tajnych dokumentów na czas powołania specjalnego niezależnego urzędnika do ich zbadania. Oskarżył przy tym we wniosku FBI o politycznie motywowany atak.
Jak wynika ze złożonego wniosku, były prezydent chce powołania specjalnego urzędnika, by zapewnić uczciwość procesu przeglądu dokumentów skonfiskowanych podczas niedawnej rewizji w jego posiadłości w Mar-a-Lago. Chodzi m.in. o upewnienie się, że dokumenty nie zawierają informacji objętej tajemnicą adwokacką. Trump wniósł też o bardziej szczegółową listę zabranych dokumentów oraz oddanie przedmiotów i dokumentów nie mających związku ze śledztwem.
W opublikowanym wniosku Trump zarzuca prokuraturze i FBI, że "od dawna traktowały go niesprawiedliwe", były motywowane "politycznymi kalkulacjami, by zaszkodzić czołowemu głosowi w Partii Republikańskiej, prezydentowi Trumpowi" i przeprowadzili rewizję "bez zrozumienia bólu, jaki to spowodowało u większości Amerykanów".
Jak notuje "Wall Street Journal", wśród zabranych z posiadłości Trumpa przedmiotów - 26 pudeł, wśród których znajdowały się ściśle tajne dokumenty - znalazły się także trzy paszporty Trumpa, jednak śledczy skontaktowali się z politykiem w celu ich zwrócenia.
Wciąż niejasne jest, czy sąd zdecyduje się upublicznić wszystkie dokumenty związane z przeszukaniem w Mar-a-Lago, o co ubiega się Trump. Chodzi przede wszystkim o dołączone do wniosku oświadczenie śledczych, w którym uzasadniają konieczność dokonania rewizji, podsumowując dotychczasowe wyniki dochodzenia i zeznania świadków. Prokuratura jest przeciwna ujawnieniu dokumentu, powołując się na względy bezpieczeństwa narodowego. Sędzia polecił władzom wymazanie wrażliwych fragmentów, choć zasugerował, że taki okrojony tekst może okazać się nieczytelny.
Z dotychczas upublicznionych dokumentów wynika, że podstawą do przeszukania było podejrzenie "umyślnego zatrzymania informacji o obronie narodowej", ukrywanie lub usunięcie państwowych dokumentów i utrudnianie śledztwa.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)