Mężczyzna z Pensylwanii, który po przeszukaniu w rezydencji byłego prezydenta USA Donalda Trumpa groził śmiercią agentom FBI, został aresztowany i postawiony w stan oskarżenia. Grozi mu do 10 lat więzienia - podaje we wtorek dziennik "The Hill".
W przetykanych inwektywami i wulgaryzmami wpisach na prawicowych mediach społecznościowych aresztowany mężczyzna, Adam Bies, pisał wielokrotnie, że każdy pracownik FBI "zasługuje na śmierć", i ogłaszał "otwarty sezon polowań" na agentów.
"Hej, federalni. My, naród, nie możemy się doczekać, by podlewać drzewa wolności waszą krwią" - głosi jeden z jego postów.
FBI i ministerstwo bezpieczeństwa narodowego ogłosiły ostatnio, że w prawicowych mediach społecznościowych, w tym w założonym przez Trumpa serwisie Truth Social, pojawia się wyjątkowo wiele gróźb pod adresem agentów FBI, sędziów i ich rodzin.
We wpisach nawołujących do ataków na pracowników FBI i sędziów pojawiają się ich adresy domowe, numery telefonów, adresy kościołów, do których uczęszczają, i namiary na prywatne biura - podaje magazyn "Rolling Stone".
Autorzy wpisów wzywają do "wojny domowej" i "zbrojnej rebelii". W czwartek do biura FBI w Cincinnati usiłował wedrzeć się uzbrojony mężczyzna, który zginął w strzelaninie, jaka wywiązała się z policją.
Zwolennicy Trumpa nawołują też do ataków na sędziego federalnego Bruce'a Reinholta i jego rodzinę.
Reinholt wydał zgodę na rewizję w rezydencji Trumpa, a w piątek upublicznił nakaz przeszukania. Z dokumentów wynika, że Trump podejrzewany jest o złamanie ustawy o szpiegostwie, a z jego domu agenci FBI zabrali ściśle tajne dokumenty.
FBI przeprowadziło przeszukanie w Mar-a-Lago w zeszłym tygodniu i znalazło 11 zestawów niejawnych, tajnych i ściśle tajnych dokumentów. (PAP)