Nie żyje 7-latek, którego kula trafiła w tył głowy, gdy z innymi osobami jechał samochodem we wtorek nad ranem w miejscowości East Chicago w stanie Indiana. W środę policja próbowała ustalić przebieg zdarzeń.
Do zdarzenia doszło we wtorek 12 lipca około 1.15 nad ranem. Policja z East Indiana otrzymała powiadomienie z automatycznego systemu ShotSpotter o strzałach w rejonie 3545 Block Ave. Ponieważ na miejscu nikogo nie znaleziono, funkcjonariusze udali się do najbliższego szpitala, by sprawdzić, czy są tam postrzelone ofiary.
Właśnie wtedy pod szpital podjechała furgonetka, z której wyszła kobieta niosąca dziecko z raną postrzałową głowy. Nie udało się uratować chłopca. 7-latek został zidentyfikowany jako Jermiah Moore.
W furgonetce, którą jechał chłopiec było troje innych dzieci oraz dwoje dorosłych. W samochodzie znaleziono również broń palną, zużyte łuski, ślady krwi oraz magazynek o pojemności 30 nabojów.
Według policji, strzelanina, w której zginął chłopiec, miała miejsce na skrzyżowaniu ulic Gutherie i Main. Wujek ofiary powiedział, że samochód został ostrzelany na stacji benzynowej z czerwonego dodge’a z przyciemnianymi szybami. Powiedział również, że rodzina wracała z Chicago, gdzie odwiedzała krewnych.
Przed udaniem się do szpitala rodzina miała zatrzymać się w remizie strażackiej po pomoc, lecz nikt nie otworzył drzwi.
W środę policja wciąż przesłuchiwała świadków oraz osoby, które były z dzieckiem w samochodzie. Chicagowski działacz na rzecz zapobiegania przemocy, Andrew Holmes, był na miejscu i rozmawiał z okolicznymi mieszkańcami, próbując pomóc policji w identyfikacji sprawcy. Śledztwo trwało.
(jm)