Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 09:18
Reklama KD Market

Gabriela Sloniny brutalne wejście w dorosłość

Gabriel Słonina obudził się w niedzielę już jako dorosły mężczyzna. Oficjalnie – bo właśnie tego dnia, 15 maja - obchodził swe 18. urodziny. Ale ból głowy, który mógł mu towarzyszyć, wcale nie musiał być związany z fetowaniem urodzin. Pochodzący z Addison, uważany za jednego z najbardziej utalentowanych bramkarzy w USA, o którego walczą dorosłe reprezentacje Stanów i Polski, zawalił gola, który dzień wcześniej przesądził o zwycięstwie FC Cincinnati 2:1 w czasie odbywającej się tego dnia Polskiej Nocy na Soldier Field.

- Podszedłem do niego od razu, po meczu. Zapewniłem go, że takie rzeczy się zdarzają – powiedział w rozmowie z “Dziennikiem Związkowym” i radiem WPNA 103.1 FM pomocnik Fire Chris Mueller. - To w żaden sposób nie może wpłynąć na twoją pewność siebie, na to jak będziesz grał w kolejnych meczach – dodał skrzydłowy, który debiutował w sobotę na Soldier Fied gdy zapytałem go, w jaki sposób pocieszał swego bramkarza.

- Jak tylko będzie kontynuował to co robi do tej pory, to w ogóle się o niego nie martwię – to z kolei słowa Borisa Sekulica, byłego piłkarza Górnika Zabrze. - Jestem przekonany, że ta sytuacja go tylko umocni – dodał.

Trener Ezra Hendrickson też nie traci zaufania do młodego bramkarza. Na konferencji prasowej odpowiadając na jedno z pytań, powiedział, że to cena, jaką płaci się za naukę: - Wciąż mu ufamy, ale najważniejsze by on nie utracił zaufania do siebie. Dla bramkarzy najważniejsze jest, by szybko zapominali o błędach. On jest młody, a w tym przypadku to zadanie dla nas, dla całego sztabu trenerskiego by on utrzymał pewność siebie.

Nie wszystko było takie złe

Zły, wręcz fatalny był wynik. Zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę okoliczności. Chicago Fire wcale nie rozgrywali złego meczu, posiadali przewagę, dobrze operowali piłką. Niestety brakowało skuteczności podania otwierającego drogę do bramki. I tutaj pewnie można mieć trochę pretensji do Xherdana Shaqiri’ego, który właśnie miał swoim kolegom z drużyny wypracowywać okazje, gdyby nie to, że ten też nie grał źle. Momentami świetnie mijał zawodników rywali, wkręcając ich w ziemię. Jego dośrodkowania w większości były groźne, to on wrzucił piłkę z rogu na głowę Durana przy golu dla Fire. Ale chyba jednak od drugiego najlepiej zarabiającego piłkarza w MLS wciąż chcielibyśmy oczekiwać więcej. Bardzo dobrze wyglądał Chris Mueller, który dopiero w sobotę wyszedł w pierwszym składzie, a debiut zaliczył tydzień wcześniej wpuszczony na kilkanaście minut w Atlancie. Po byłym zawodniku szkockiego Hiberniansa widać głód gry, ale też dobre opanowanie piłki, szybkość… W drugiej połowie zmienił go kolejny nowy nabytek, Meksykanin Jairo Torres, który omal w doliczonym czasie nie doprowadził do wyrównania. Jego dobry strzał z szesnastki powędrował tuż nad poprzeczką.

Groźny w ataku był wspomniany wcześniej Duran, a wcześniej bardzo walecznie prezentował się ten, który zastępował na szpicy Przybyłkę, Chinoso Offor. Do gry wrócili zawodnicy zawieszeni za czerwone kartki, powoli wracają ci, którzy mieli urazy – jak na przykład Gaston Gimenez.

Z nieba do piekła

Wiadomo było, że w Harrison w New Jersey, gdzie mecze rozgrywa Red Bull Nowy Jork, będzie piekielnie ciężko. Wynik 3:3, a więc remis na trudnym terenie pozostawia jednak spory niesmak. Gdy weźmiemy pod uwagę, że w końcówce gola wyprowadzającego Fire na prowadzenie 3:2 zdobył Shaqiri, to ten mecz nie miał prawa skończyć się inaczej niż wygrana gości. Niestety, w doliczonym czasie gry to gospodarze przeprowadzili akcję, pogubił się w polu karnym Boris Sekulic, Słonina za bardzo wyszedł z bramki i wyrównującą bramkę strzelił Patryk Klimala. Polski napastnik Red Bulla strzelił już trzecią bramkę przeciwko Fire w tym sezonie. A wcześniej… No cóż, znów Gaga Słonina popełnił katastrofalny błąd przy bramce na 2:2 – Cameron Harper strzelał co prawda z bliskiej odległości (z około 14 metrów), ale prosto w ręce stojącego bramkarza, przełamując je i zaliczając kuriozalne trafienie.

Co z reprezentacją?

Gaga Słonina został powołany do szerokiej kadry na mecze polskiej reprezentacji w Lidze Narodów. Pytanie, czy na zgrupowanie poleci. On sam, jak udało nam się ustalić, bardzo tego chce. Udział w zgrupowaniu nie wykluczy mu możliwości zmiany decyzji co do seniorskiej przyszłości w kadrze USA lub Polski, chyba że trener Czesław Michniewicz zdecydowałby, że bramkarz Fire zagra… we wszystkich czterech meczach. To raczej nierealne. A możliwość treningu z Wojciechem Szczęsnym, czy bronienia strzałów Roberta Lewandowskiego dla młodego golkipera musi być kuszącą perspektywą. W kadrze USA jednak i na takie rozwiązanie patrzą z dużą niechęcią. Zastanawiające jest także milczenie klubu, Chicago Fire zazwyczaj chętnie dzielą się informacjami o powołaniach zawodników do kadr narodowych, natychmiast publikując stosowne komunikaty. Tak zrobiło, chociaż Charlotte gratulując powołań swoim – Karolowi Świderskiemu i Kamilowi Jóźwiakowi, tak samo uczyniło New England, w przypadku Adama Buksy. Chicago Fire powołania dla Gabriela Słoniny postanowiło jednak nie zauważać.

To nie są łatwe dni dla młodego chłopaka z Addison. Na internetowych forach głośno o tym, że obniżka jego formy zbiegła się z momentem, w którym spotkał się z Czesławem Michniewiczem. Ale sam jak opowiadał po tym spotkaniu, był to dla niego ważny moment, w którym „ciarki przeszły po plecach”. Takie rzeczy raczej dodają energii, motywują, a przecież wszyscy, od kolegów w klubie, trenerów i dziennikarzy podkreślają dojrzałość Gagi. Na pewno on sam potrzebuje spokoju i „wyczyszczenia” głowy. Może nawet krótkiej przerwy. To jak zachowa się wobec niego klub, trener, koledzy z zespołu, otoczenie, ludzie z amerykańskiej federacji – to czy pozwolą mu udać się na zgrupowanie, gdzie będzie mógł „zrestartować” umysł, złapać nowy oddech – może zdecydować o dalszym jego rozwoju.

Daniel Bociąga


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama