Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 21:23
Reklama KD Market

Amerykańskie tournée Czesława Michniewicza

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Czesław Michniewicz święta spędził w pracy, podróżując po Stanach Zjednoczonych i obserwując grających tu polskich piłkarzy. Spotkał się też z Gabrielem Słoniną, namawiając młodego bramkarze Chicago Fire, by w przyszłości grał dla Polski. W planach ma jeszcze podglądać rywali grupowych na mistrzostwach świata w Katarze – reprezentację Meksyku, która zagra na Florydzie z Gwatemalą.

Daniel Bociąga: Panie trenerze, kilka lat temu, gdy Przemek Frankowski wyjeżdżał grać tutaj, wróżono, że zamyka sobie drogę do kadry – a dzisiaj selekcjoner przyjeżdża oglądać kilku zawodników, którzy być może będą między sobą rywalizować o miejscu u boku Roberta Lewandowskiego. Co się zmieniło?

Czesław Michniewicz: - Wiele się zmieniło. Doceniamy poziom MLS-u i widzimy, że coraz więcej polskich piłkarzy trafia do dobrych klubów, dobrze zorganizowanych. Chciałem się przyjrzeć, jak wygląda poziom ligi. Większość zawodników znam, z wieloma pracowałam – jak choćby z Buksą, Klimalą czy Świderskim, są Jóźwiak i Janek Sobociński. Oni wszyscy spotkali się ze mną w kadrze U-21, stąd też pomysł, żeby zobaczyć ich na żywo, zobaczyć, w jakiej są dyspozycji, porozmawiać z ich trenerami, dyrektorami sportowymi i przedstawić naszą wizję współpracy. To ważne, a przykładem tego jest Bruce Arena, który uwolnił Buksę po meczu w Meksyku, meczu dla New England nieszczęśliwym, bo odpali z Ligi Mistrzów CONCACAF, pomimo że wygrali pierwszy mecz 3:0, a w drugim przegrali ostatecznie po rzutach karnych. Ale wykonał ukłon w naszą stronę, bo pozwolił Buksie przylecieć do Polski, Adam przyleciał dzięki temu wcześniej i dobrze przygotował się do naszych najważniejszych meczów.

Było za to małe zamieszanie z Karolem Świderskim, sporo w Polsce rozpisywano się o tym, że na kadrę nie przyleciał ze względu na kontuzję, ale w meczu ligowym już zagrał. Czy wyjaśniał to pan z klubem, z samym piłkarzem, czy nie było co wyjaśniać?

- Z mojej perspektywy tu nie było potrzeby niczego wyjaśniania. Byłem w kontakcie z Karolem, a lekarz kadry był w kontakcie z lekarzem klubowym. Wiedzieliśmy, jaka to jest kontuzja. Wiedzieliśmy, jak będzie wyglądało leczenie i wiemy, że to, że Karol nie przyleciał do nas na zgrupowanie, było o tyle istotne, iż od razu mógł poddać się leczeniu. Stąd szybko wrócił, a nam też zależało na tym, żeby jak najwcześniej był zdrowy po kontuzji. Przyjeżdżając na kadrę, jego leczenie by się tylko wydłużyło i opóźniło powrót do zdrowia. Stąd była to wspólna decyzja, lekarza reprezentacji i klubowego. Karol został tutaj, a ja byłem cały czas w kontakcie z nim. A głosami, które wypływały z mediów, zupełnie się nie przejmowałem, bo dokładnie wiedziałem, jak wygląda sytuacja.

W Chicago spotkał się pan z Gabrielem Słoniną, który stał się już tutaj ulubieńcem kibiców, bo jego historia – chłopak ma 17 lat, gra w pierwszej drużynie Chicago Fire, jest powoływany na kadrę USA, ale też często pojawia się pytanie zadawane zresztą przez amerykańskich dziennikarzy o przyszłość w drużynie narodowej – czy pan to samo pytanie mu zadał?

- Miałem okazję spotkać się z nim dwukrotnie. Wręczyłem mu koszulkę reprezentacji Polski z „jedynką” i „orzełkiem”. Był z tego bardzo, bardzo dumny. Rozmawialiśmy o jego przyszłości. Nie wszystko mogę zdradzić, ale on był bardzo wzruszony naszą rozmową i też bardzo zainteresowany grą dla reprezentacji Polski. Zobaczymy, jak się losy jego potoczą. Na pewno będziemy robić wszystko, żeby wybrał naszą reprezentację. Wiemy, że reprezentacja Stanów Zjednoczonych bardzo go kusi, żeby podjął decyzję o grze dla USA, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, by Gabriel grał u nas.

Gabriel wielokrotnie pytanie o grę w reprezentacji słyszał tutaj, ale nie chciał się zadeklarować jednoznacznie. Wielu dziennikarzy zwraca uwagę na dojrzałość tego młodego człowieka. Czy pan w rozmowie z nim odniósł podobne wrażenie?

- Tak. Nie znałem wcześniej tego młodego chłopaka. Ma 17 lat, w maju skończy 18 – ale bardzo dojrzały, świadomy przede wszystkim tego, gdzie chce być za jakiś czas. Marzy o tym, żeby grać w Europie, w dobrej lidze. Może będzie to liga angielska, bo rozmawialiśmy właśnie, że ten kierunek dla amerykańskich bramkarzy był zawsze dobry. On oczywiście marzy o tym, żeby grać w jak najlepszych klubach. Jest młody, ma olbrzymi potencjał, ale jednocześnie jest świadomy, że dużo pracy przed nim. To jest najfajniejsze, bo rozmawialiśmy na wiele tematów i ta rozmowa była bardzo długa i miałem wrażenie, że rozmawiam z chłopakiem, który nie ma 17 lat a 27, zaimponował mi tym.

Przed panem jeszcze spotkanie z Klimalą, występującym w nowojorskim Red Bullu, za panem spotkania ze Świderskim i Buksą – piłkarzami jak sam pan powiedział doskonale panu znanymi. Jest pan zaskoczony, że wybrali Amerykę?

- Nie, nie jestem zaskoczony. Ameryka to piękny kraj, potęga światowa pod każdym względem. Myślę, że mając tę właśnie świadomość, by zagrać tutaj jeszcze w piłkę, to nic piękniejszego nie mogło im się przytrafić. Oczywiście, wiemy, że jest przede wszystkim NBA i NHL i te dyscypliny tutaj traktowane jako sporty narodowe, ale widzę, że ten „soccer” też się tutaj przebija coraz mocniej, coraz większe inwestycje ciekawych zespołów, w ciekawych piłkarzy. Myślę, że dla polskich piłkarzy to jest dobry kierunek, bo są szanowani, są doceniani. Miałem okazję rozmawiać z dyrektorem sportowym Charlotte i tłumaczył mi, dlaczego Polacy – mówił, że są młodzi, perspektywiczni, że mogą pomóc klubom, w których występują, ale też w przyszłości można ich transferować do innych, dobrych klubów a tutaj mają możliwość się wybić. Z takim nastawieniem też Buksa czy Świderski, Jóźwiak czy Janek Sobociński przyjechali tutaj.

Przemek Frankowski chyba jest tego przykładem…

- Tak, Przemek grał tutaj w Chicago Fire, a teraz radzi sobie całkiem nieźle. Odzyskał miejsce w składzie Lens, co mnie bardzo cieszy, zdobył bramkę w niedawnym meczu. To też pokazuje, że to nie jest łatwa liga. Pamiętamy Tomka Frankowskiego, ale i pamiętamy to co wyczyniali wcześniej zawodnicy starsi – Nowak, Kosecki, Jurek Podbrożny, oni stali się legendami amerykańskiego „soccera”. Bardzo chciałbym, żeby nasi zawodnicy, którzy pracowali ze mną w U-21, a dzisiaj są w MLS-ie podążyli karierą Piotrka Nowaka, Romka Koseckiego i Jurka Podbrożnego, a więc tych, którzy wygrywali tę ligę.

Nie tylko spotyka się pan z polskimi piłkarzami, ale też ma podglądać Meksyk w spotkaniu towarzyskim z Gwatemalą…

- Tak, połączyliśmy te dwie rzeczy – spotkanie z zawodnikami i oglądaniem meczów z ich udziałem, ze spotkaniem w Orlando. Będziemy ten Meksyk obserwować. Później Meksyk będzie też grał w Chicago, 6 czerwca i przyjedzie od nas trener, który będzie się temu przyglądał, bo my w tym czasie będziemy grali swoje mecze w Lidze Narodów. Chcemy się jak najlepiej przygotować, każda informacja jest dla nas bardzo ważna.

Dotarliśmy do Kataru: Meksyk, Argentyna i Arabia Saudyjska… Ufff.

- Ja się przede wszystkim bardzo cieszę, że tam pojedziemy. Jako trener, bo to moja reprezentacja, nasza reprezentacja, wspólne dobro narodowe i musimy wszystko zrobić, by się jak najlepiej przygotować. My mamy świetnych piłkarzy, musimy z tego zrobić świetną drużynę i stać nas na to, żeby sprawić niespodziankę, a myślę, że wyjście z grupy będzie w jakiś sposób niespodzianką, bo przede wszystkim my, Meksyk i Argentyna będą się w pierwszej kolejności liczyć w walce o wyjście dalej. Oczywiście w żaden sposób też nie lekceważę Arabii Saudyjskiej, bo wiem, że to też będzie trudny przeciwnik dla każdego. Ale myślę, że stać nas na to, by sprawić niespodziankę i dać sobie dużo radości.

Pytałem meksykańskich dziennikarzy tutaj i oni mówią, że to najsłabszy Meksyk od 20 lat – to może cytując klasyka zapytać: jeśli nie teraz to kiedy?

- Nigdy nie lekceważę żadnego przeciwnika. Meksyk to umiejętności techniczne, dużo wyższe wyszkolenie piłkarskie. Każdy ma swoje problemy, my też mamy swoje, dlatego musimy być dobrze przygotowani i musimy zagrać na mistrzowskim poziomie. Jeśli tak będzie, to wszystko jest możliwe. Na to liczę.

Życzę zdrowia i tego, by piłkarzy omijały kontuzje, by na danego rywala można było wybrać optymalny skład…

- Tak, tego sobie życzymy przede wszystkim, mając na myśli nie tylko piłkarzy, ale także ludzi sztabu, współpracowników, bo to będzie najistotniejsze. Mecze dopiero za pół roku, po drodze spotkania ligowe, reprezentacyjne, więc wszystko się będzie tworzyło. Ale zdrowie jest najważniejsze.

I po drodze Liga Narodów, a tam rywale wymagający: Belgia, Holandia i Walia. To będą bitwy?

- Tak! Czołówka europejska. Myślę, że będzie to dla nas poligon, by popatrzeć, na kogo możemy liczyć na mistrzostwach świata, ale nie lekceważymy tych rozgrywek, chcemy wypaść jak najlepiej. Już w czerwcu cztery mecze. Musimy być idealnie przygotowani.

- Życzę w takim razie takich emocji jak w ostatnim meczu ze Szwecją, z takim samym zakończeniem. Dziękuję panu za rozmowę.

Rozmawiał: Daniel Bociąga


Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama