Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 01:42
Reklama KD Market

Prawdziwe zmartwychwstanie! Tradycja zdobienia pisanek powróciła do Muzeum Polskiego w Ameryce (PODCAST)

Prawdziwe zmartwychwstanie! Tradycja zdobienia pisanek powróciła do Muzeum Polskiego w Ameryce (PODCAST)

Wszystko wydaje się proste. Bierzemy do ręki ugotowane na twardo jajko, przygotowujemy kolorowe barwniki, wosk i kistkę (specjalny „pisak” do nakładania wosku). Wkładamy jajko do barwnika, rozgrzewamy wosk, maczamy w nim kistkę i malujemy wzór. Czynności powtarzamy. Jeśli mamy na tyle cierpliwości, by spędzić przy tym trochę czasu, to w efekcie końcowym dostajemy małe dzieło sztuki!

Z Andrzejem Baraniakiem  rozmawia Joanna Trzos.  Podcast "Dziennika Związkowego"powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM

– To jest polska tradycja. Urodziłam się w Stanach Zjednoczonych, ale moi rodzice przyjechali z Polski w latach siedemdziesiątych. Wychowałam się tutaj, na Polonii. Tańczyłam w polskich zespołach, chodziłam do polskiego kościoła, tak samo do polskiej szkoły. Dlatego jestem zainteresowana polskimi tradycjami i polską kulturą – mówi Christine Frankowicz-Burd, która prowadziła warsztaty pisanek w Muzeum Polskim w Ameryce w ubiegły, przedświąteczny jeszcze weekend. Malowanie pisanek jest dla niej pasją i rozrywką. Z dumą zaprezentowała w sobotę swoje dzieła – misternie zdobione, w wielu kolorach jajka kurze, kacze i gęsie.

Christine Frankowicz-Burd i jej dzieła

– Takie tradycje powinniśmy podtrzymywać. To jest wiekowe i dzisiaj nie jest już tak popularne. Dlatego cieszę się, że tak wielu gości przyszło dziś do muzeum i chce podtrzymywać tę tradycję – dodaje Christine.

A sala rzeczywiście wypełniła się po brzegi. Przy stolikach przedstawiciele wszystkich grup wiekowych. Łączy ich skupienie i podobne ruchy, kiedy cierpliwie nanoszą wosk na kolorowe jajka. Cała operacja malowania pisanek nie jest łatwa. Nad jednym jajkiem można spędzić nawet kilka wieczorów. Wierzę Christine na słowo, widząc precyzyjne i misterne wzory na jej pisankach.

– Wszystko zależy od wzorów, od ilości kolorów i od tego, ile ma się cierpliwości – uśmiecha się Frankowicz-Burd.

Osobiście lubi rysować na jajkach gęsich, bo, jak mówi, ma wtedy „większy ekran” i może rysować bardzo precyzyjne wzory. Razem z tym przychodzi też spokój. Dlatego, gdy tylko ma czas, to chętnie maluje pisanki.

– Moi amerykańscy znajomi, jak widzą moje dzieła, to nigdy nie myślą, że to jest prawdziwe jajko. Bo kto by poświęcił tyle czasu na coś takiego – śmieje się Frankowicz-Burd.

Oczywiście można „pójść na skróty” i wykonać taki wzór z pomocą maszyny. Ale tylko ręczna robota ma swój niepowtarzalny urok i piękno!

Sobotnie warsztaty w muzeum rozpoczęły się od krótkiej prezentacji techniki. Później nikt nie został pozostawiony sam sobie. Na każdym kroku można było pytać, prosić o pomoc, a w finale z pomocą Christine Frankowicz-Burd wytopić wosk na swoim małym dziele i zaprezentować je w pełnej okazałości. Uczestnicy zabrali ze sobą gotowe pisanki do domów i zapewne większość z nich ozdobi w Wielką Sobotę koszyczki z tzw. „święconką”.

Małgorzata Kot

– To jest prawdziwe zmartwychwstanie! – cieszy się Małgorzata Kot, dyrektor wykonawcza Muzeum Polskiego w Ameryce, patrząc na wypełnioną ludźmi salę. – Okazuje się, że te wszystkie miesiące (pandemii – przyp. red.), kiedy byliśmy online, oni tęsknili za tym miejscem. W zeszłym roku zrobiliśmy te warsztaty online i wiele ludzi się z nami połączyło. Ale to jest takie odosobnienie. A teraz, jak tylko wszyscy się dowiedzieli o warsztatach, to momentalnie zapełniły się stoły. Tutaj przychodzą całe pokolenia. Niektórych pamiętam, jak byli dziećmi.

Warsztaty pisanek były pierwszą imprezą, podczas której szeroko otwarto drzwi Muzeum Polskiego w Ameryce po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Poprzedziły je imprezy kameralne, z mniejszym udziałem gości, jak chociażby obchody Dnia Pułaskiego świętowane częściowo wirtualnie.

W sobotę wielu uczestników warsztatów przyniosło własny sprzęt do wykonania pisanek, co oznacza, że tradycja przetrwała w polonijnych rodzinach i jest kontynuowana. Widać, że goście przyszli tutaj głównie dla pisanek, ale są także spragnieni spotkania i rozmów.

– W najbliższym czasie powraca wyprzedaż duplikatów książek, chcemy, żeby jak najszybciej powrócił Dzień Wolontariusza. Mamy tylu, którzy oddali nam swój czas podczas pandemii i tak bardzo się sprawdzili. Mamy dziś tutaj takiego „rodzynka” Sergio, który pochodzi z Kolumbii. Uczy się języka polskiego, mówi po polsku i dzisiaj obserwuje pisanki jako wolontariusz. Udało nam się przetrwać pandemię dzięki pomocy dobrych i mądrych ludzi, ministerstw z Polski i wielu fundacji, i to jest bardzo pocieszające. Prawdziwe zmartwychwstanie! – dodaje Małgorzata Kot.

I przyznaje, że u niej w Wielkanoc na stole także pojawią się pisanki malowane woskiem.

Tekst: Ewa Malcher[email protected]

Zdjęcia: Peter Serocki[email protected]


pisanki print-9

pisanki print-9

pisanki print-8

pisanki print-8

pisanki print-7

pisanki print-7

pisanki print-6

pisanki print-6

pisanki print-33

pisanki print-33

pisanki print-32

pisanki print-32

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama