Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 04:26
Reklama KD Market
Reklama

Nobel za serce

Od 24 lutego, kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, granicę polsko-ukraińską przekroczyło 2.6 miliona uchodźców. To głównie kobiety i dzieci z Ukrainy. Niemal wszyscy pozostali w Polsce. Nasi rodacy od pierwszego dnia zaangażowali się w pomoc na niewyobrażalną wręcz skalę. Wprowadzają uchodźców do swoich domów, ofiarowują im dach nad głową, jedzenie, ubranie a przede wszystkim wielkie serce. Nie tylko Ukraina patrzy dziś na nas z zachwytem i wdzięcznością...

„Polska i jej mieszkańcy zasługują na nagrodę Nobla” – pisze hiszpański dziennikarz Victor Olivares, obserwując pracę tysięcy wolontariuszy w punktach granicznych. Wtóruje mu polski korespondent dziennika Daily Telegraph, Matthew Day: „Polacy udzielając niezwykłej pomocy uchodźcom wojennym z Ukrainy pokazują, że ludzkość ma też zdolność do czynienia dobra i nie ma lepszego sposobu na uhonorowanie tego niż przyznanie Polsce Pokojowej Nagrody Nobla”.

Swój głos w sprawie Polaków zabrała także Oprah Winfrey. W mediach społecznościowych zamieściła nagranie, w którym wyznała, że nie potrafi przestać myśleć o tym, co dzieje się na Ukrainie, ani o ludziach, którzy z dnia na dzień zmuszeni byli opuścić swój dom. Powiedziała m.in.: – Okropny atak na Ukrainę i otwartość Polaków, którzy wyciągają do potrzebujących pomocną dłoń, sprawił, że moje serce było poruszone…

Czy nasz naród dostanie Pokojową Nagrodę Nobla – nie wiadomo. Pewne jest jedynie, że to niezwykły zryw serca i test solidarności z ludźmi, w których ojczyźnie trwa okrutna wojna. Dawno już nic tak nie zjednoczyło Polaków.

Polacy pomagają

Przejawów życzliwości i serdeczności Polaków jest mnóstwo. Już 24 lutego, w pierwszych godzinach po wybuchu wojny, kiedy ukraińsko-polską granicę zaczęli przekraczać pierwsi uchodźcy, w mediach społecznościowych organizowały się grupy pomocowe. Ich członkowie wymieniali się informacjami na temat transportu, wolnych mieszkań, zbiórek żywności czy środków medycznych.

Każdy, kto miał wolne mieszkanie czy pokój i chciał je udostępnić uciekającym Ukraińcom, tam się ogłaszał. Wkrótce programiści komputerowi stworzyli jedną bazę danych, co znacznie ułatwiło szukanie wolnych miejsc. Od początku wojny kierowcy, nie tylko ci zawodowi, jeżdżą na polsko-ukraińską granicę. W tamtą stronę zabierają jedzenie, ubrania, latarki, baterie, lekarstwa, opatrunki, środki czystości, a z powrotem ludzi z ich skromnym dobytkiem.

Ukraińcy są wycieńczeni. Do granicy często bowiem szli pieszo, nawet kilkadziesiąt kilometrów. Z dziećmi, ze zwierzętami domowymi, nierzadko z jedną torbą, do której pośpiesznie wrzucili kilka drobiazgów. Wszystko, by uciec przed koszmarem wojny. Transport, najczęściej darmowy, to dla nich ulga i wybawienie.

Na granicy czekają grupy wolontariuszy, którzy dniami i nocami pomagają uchodźcom. Całe rzesze wolontariuszy działają też na dworcach kolejowych i autobusowych w całej Polsce. Wydają posiłki, pomagają w załatwieniu formalności, kierują do punktów służby medycznej.

W sklepach przygotowano specjalne kosze, do których każdy może włożyć część swoich zakupów. W pustych lokalach naprędce zorganizowano tzw. free stores, w których uchodźcy mogą „robić zakupy” za darmo, dostać ubrania czy buty w odpowiednim rozmiarze. Bowiem wszystkie rzeczy oddane do takiego „sklepu” zostały wcześniej posortowane przez wolontariuszy.

Firmy telekomunikacyjne udostępniły uchodźcom darmowe pakiety Internetu i połączenia do Ukrainy. Miasta zaoferowały darmową komunikację miejską, a dla chętnych miejsca w przedszkolach i szkołach. Zorganizowano też punkty pomocy, dbając by wolontariusze znali ukraiński, angielski lub rosyjski. Pomyślano nie tylko o pomocy materialnej, ale psychologicznej i medycznej. Wielu lekarzy zaoferowało swój wolny czas i za darmo przyjmuje chorych Ukraińców. Każdy robi tyle ile może, by pomagać naszym sąsiadom.

Piątka z dinozaurem

Na bardzo wzruszający pomysł wpadł warszawiak Tomasz Grzywiński. W stroju dinozaura zaczął rozdawać maluchom słodkości na stołecznym Dworcu Centralnym. Po kilku dniach napisał na swoim profilu społecznościowym: „Przebieram się za dinozaura i chodzę codziennie w »strefie matek z dziećmi« rozdając łakocie (…). Część z nich śpi na ziemi, część w wózkach, a część na rękach rodziców. Możliwość zbicia piątki, przytulenia się do dinozaura czy mała słodycz to dla nich chociaż chwilka na wyrwanie się z dworcowego marazmu. Przerób słodyczy, soczków, owoców, etc. jest niesamowity – tam cały czas przybywają nowe dzieci (często po kilkudziesięciogodzinnej podróży)”.

Po czym z pewną nieśmiałością poprosił znajomych o wsparcie. W zaprzyjaźnionej kawiarni udostępnił kosz, do którego można przynosić słodycze. Wkrótce łakocie zaczęli przynosić tłumnie zupełnie obcy ludzie.

Polacy z pozostałej części kraju też chcieli pomóc. Tomasz dodatkowo uruchomił zbiórkę internetową i informację o niej również zamieścił na swoim profilu. Wkrótce jego publiczny post miał kilkadziesiąt tysięcy udostępnień. Z 3 tysięcy, o które poprosił, wkrótce zrobiło się… ponad 50 tysięcy złotych! Tomasz Grzywiński do tej pory nie może wyjść ze zdumienia, ale nie ustaje w pomaganiu dzieciakom i pokazuje to na swoim profilu „Dinozaur z Centralnego”.

Otwarte serca gwiazd

W pomoc zaangażowały się też polskie gwiazdy. Pod swój dach ukraińskie rodziny przyjęła, m.in. Anna Dereszowska. – Nie siedzimy bezczynnie, mój partner pojechał na naszą wschodnią granicę zawieźć rzeczy. Z powrotem zabrał uchodźców, którym udostępniliśmy nasz mazurski dom. Będziemy tam gościć potrzebujących tak długo, jak będzie trzeba. Przyznam, że ogromnie mnie wzrusza to otwarcie i życzliwość Polaków. Jestem z nas dumna – mówi aktorka.

Maja Bohosiewicz, aktorka i celebrytka, zamieściła w swoich mediach społecznościowych ogłoszenie: „Kochani, mamy w Warszawie mieszkanie, które miało być na wynajem. Nie jest jeszcze skończone, ale postaramy się zrobić szybko dodatkowe łóżka i łóżeczka dla dzieci. Dam znać asap, ile osób jesteśmy w stanie pomieścić”. Dodała także, że jej brat może jechać pod polską granicę i przywieźć ludzi, jeżeli jest taka potrzeba. Po paru godzinach Maja z dumą oznajmiła, że jej plan się powiódł: „Mieszkanie zostało dokończone i niebawem zamieszkają w nim uchodźcy. Mama z piątką dzieci jeszcze dzisiaj tu zamieszka”.

Michał Wiśniewski, wokalista Ich Troje wraz ze swoim synem wsiadł do samochodu, zabrał ze sobą tabliczkę z napisem w języku ukraińskim „Warszawa. Bezpłatny transport. Mogę przyjąć kobietę z dwójką dzieci” i pojechał do Hrubieszowa, na polsko-ukraińska granicę. Kilka godzin później wracał stamtąd już z rodziną z Ukrainy. Kiedy udało mu się załatwić nowe lokum dla nich, jeszcze tego samego wieczoru znowu pojechał do Hrubieszowa. Zaangażował także członków swojego zespołu, którzy wraz z nim pojechali dwoma busami. Okazało się, że dla Polaków nie ma rzeczy niemożliwych.

– Przed chwilą udało mi się załatwić miejsce w Caritasie w Sosnowcu dla niepełnosprawnego chłopaka z porażeniem mózgowym i po 20 minutach okazało się, że to już nieaktualne. Znalazł się ktoś, kto się nim zaopiekuje. Wydawało mi się, że może być ciężko załatwić opiekę dla osoby niepełnosprawnej, a tu się okazuje, że nic bardziej mylnego – mówił wyraźnie wzruszony wokalista.

Polonia w gotowości

Ukraińcy zostali wręcz zalani falą życzliwości również przez przedstawicieli rozsianej po całym świecie Polonii. Wstrząśnięte tragedią wojny, szczególnie mocno zaangażowały się środowiska polonijne w Chicago. Na antenie radia WPNA 103.1 FM odbył się trzydniowy radioton pod hasłem „Polonia dla Ukrainy”. Zbierano fundusze na pomoc medyczną dla Ukraińców i potrzeby uchodźców w Polsce. Akcja zorganizowana przez Kongres Polonii Amerykańskiej, WPNA i Dziennik Związkowy przyniosła ogromny sukces – zebrano 230 tysięcy dolarów.

Marek Skulimowski, prezes Fundacji Kościuszkowskiej z dumą wyznał, że na pomoc Ukrainie organizacja zebrała już około 140 tysięcy dolarów. Nowojorska Fundacja Jana Pawła II, współpracująca z Caritas Polska, zebrała około 20 tysięcy dolarów.

Nie jest też obojętna Polonia mieszkająca w Niemczech. Ze wszystkich stron kraju popłynęła pomoc dla Ukrainy. Polska ambasada w Berlinie wraz z Polskim Instytutem już 4 marca dostarczyły pierwszy transport zebranych w Berlinie darów rzeczowych do Zachodniopomorskiego Oddziału Okręgowego PCK w Szczecinie. W Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie mieszka najliczniejsza polska społeczność w Niemczech, zorganizowano akcję „Pomoc dla Ukrainy NRW”. Jej koordynatorka, Beata Mazurek przyznała, że odzew przeszedł jej oczekiwania. 4 marca z bazy wyjechał pierwszy TIR z pomocą. Pojechał prosto do Domu Pomocy Społecznej w Resku w województwie zachodniopomorskim, gdzie mieszkają setki ukraińskich uchodźców.

Sabina Poulsen, Polka mieszkająca na Wyspach Owczych, zainicjowała tam zbiórkę darów i pieniędzy dla Ukraińców. W ciągu jednego dnia grupa, którą utworzyła, zjednoczyła 2 tysiące Farerczyków. Dary kontenerem popłynęły do Polski. Na swoim profilu społecznościowym Sabina napisała: „Doświadczyłam wsparcia od ludzi mi obcych…”.

Cuda? To tylko w Polsce

Solidarność z Ukrainą widać w Polsce na każdym kroku. Ukraińcy są niezwykle wdzięczni i wzruszeni postawą swoich sąsiadów. W Internecie widać i czuć falę wdzięczności. Panuje przekonanie, że w Polsce rzeczy niemożliwe załatwiane są od ręki a na cuda trzeba chwilę poczekać. Pewna Ukrainka na portalu społecznościowym napisała: „Poszukuję na już mieszkania dla dwóch kobiet z dziećmi z Ukrainy. Może być Warszawa, ale też mniejsze miejscowości takie jak Żyrardów, Piaseczno, Otwock, Pruszków, Ząbki i inne. Może być na chwilę lub na dłużej. Panie wypłacalne, jedna pracuje zdalnie w IT, druga jest jej mamą. Wiem, że znalezienie mieszkania czy pokoju graniczy z cudem... ale wierzę w cuda!”. Po czym po kwadransie dodała: „Cud się wydarzył w przeciągu 15 minut. Ludzie, jesteście WIELCY!”.

W Łodzi, podczas wiecu poparcia dla Ukrainy młoda obywatelka tego kraju mówiła:

– Dziękujemy wam, Polacy. Jesteście niesamowici. Dzięki wam ludzie u nas nie tracą wiary w człowieczeństwo, wiedzą, że dobro istnieje. Matki z dziećmi uciekające z naszego kraju wiedzą, że tutaj w Polsce mają się gdzie schronić.

Uchodźcy okazują wdzięczność nie tylko słowem, ale i czynem. W Suwałkach ponad 30 wojennych uchodźców – głównie kobiety – posprzątały dwa popularne tereny wypoczynku w tym mieście: park oraz nadrzeczne bulwary. Miejscy urzędnicy wyjaśniali, że inicjatywa wyszła od samych Ukraińców: w ich kraju wciąż popularne są „subotniki”, czyli odpowiednik „czynów społecznych” znanych z PRL.

Dziękują również ci, którzy zostali na wojnie. Siergiej Ławruk walczy o wolną Ukrainę, podczas gdy jego żona, dzieci i matka są już bezpieczne w Polsce. Mężczyzna opublikował na swoim profilu społecznościowym filmik, w którym, nie ukrywając łez, dziękuje Polakom.

„Bardzo chcę Wam podziękować. Jesteście moimi braćmi na zawsze. Ja nie zapomnę nigdy, że Rosja wstąpiła na moją ziemię i zabiła moich ludzi. Nigdy tego nie zapomnę. Tak samo nie zapomnę tego, jak Polacy pomagają Ukraińcom” – napisał. Na końcu Ukrainiec dziękuje polskim posłom, dyplomatom, prezydentowi. A także każdemu Polakowi. „Jestem gotów po końcu wojny każdego przycisnąć”.

„Jestem przytłoczony wsparciem udzielanym Ukraińcom przez Polaków – mówił w rozmowie z Dziennikiem Związkowym były senator stanu Illinois ukraińskiego pochodzenia, Walter Dudycz. „Wasza hojność porusza mnie do łez. Patrzę na Polaków jak na moich braci i siostry. To, co robią, jest niesamowite. Polacy otworzyli dla nas swoje granice, domy, serca. Polacy pokazują światu, co to jest hojność, współczucie i dobre serce. Cały świat obserwuje, jak Polska odpowiedziała na potrzeby sąsiada. Będę Wam dozgonnie wdzięczny za to, co robicie. Boże, błogosław Polaków”.

Wdzięczność Polakom okazują też Ukraińcy na wyższych szczeblach. – Nie ma słów, by to wyrazić. To jest bardzo poruszające. To chwila, kiedy wszystkie trudności między nami, również zaszłości historyczne, zeszły na bok. To jest dobry moment, by oczyścić nasze relacje – powiedział wyraźnie wzruszony Wsewołod Czencow, przedstawiciel Ukrainy przy Unii Europejskiej.

Sam Wołodymyr Zełenski, prezydent okupowanej Ukrainy, który za pośrednictwem Internetu wystąpił przed polskimi parlamentarzystami, oświadczył, że między narodami polskim i ukraińskim nie ma granic. – Nie zostaliśmy sami z wrogiem, polscy bracia i siostry są z nami; już pierwszego dnia wojny było jasne dla Ukraińców i Polaków, że między nami nie ma jakichkolwiek granic – fizycznych, historycznych, osobistych i ludzkich – powiedział. Na koniec swojego przemówienia ukraiński prezydent dodał po polsku: – Niech żyje wolna Polska, niech żyje wolna Ukraina!

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama