Przed kilkoma tygodniami aresztowano w Waszyngtonie dwóch osobników, którzy przez dłuższy czas podawali się za agentów Homeland Security. Motywacja działania 40-letniego Ariana Taherzadeha oraz 35-letniego Haidera Alego nie jest znana, ale prokuratorzy sugerują, iż mogą to być ludzie pracujący dla obcych rządów. Szczegóły tej sprawy są dość intrygujące...
Spisek w Waszyngtonie?
Potwierdzono ponad wszelką wątpliwość, że ani Taherzadeh, ani Ali nigdy nie pracowali dla żadnej amerykańskiej agencji rządowej. Ponadto Taherzadeh ma sądowy zakaz posiadania broni palnej, ponieważ przed 10 laty przyznał się do próby zamordowania własnej żony, ale uniknął wyroku wieloletniego więzienia. Obaj panowie mieszkali w apartamentowcu w stolicy USA, gdzie wynajmowali kilka mieszkań z nieznanych na razie powodów. W tym samym bloku mieszkania wynajmują również liczni prawdziwi agenci amerykańskich służb specjalnych.
Szczodrobliwość dwójki fałszywych agentów rządowych miała jednak znacznie większy zakres. Taherzadeh i Ali rozdawali sąsiadom różne podarunki, głównie elektronikę i iPhone’y. Dwójce agentów Secret Service sfinansowali na rok wynajem mieszkań, co jest o tyle zdumiewające, że nie wzbudziło to niczyich zastrzeżeń. W obliczu obecnego śledztwa kilku agentów Secret Service zawieszono w wykonywaniu obowiązków.
Jednym z najbardziej kuriozalnych faktów prowadzonego obecnie śledztwa jest to, że Taherzadeh i Ali w swoim czasie zwerbowali osobę, która miała służyć w „oddziale do specjalnych zadań”. Żadnego takiego oddziału nigdy nie było, ale osoba ta poddała się testowi na wytrzymałość, co miało wykazać jej przydatność do wykonywania zadań specjalnych. Test ten polegał na tym, iż do rekruta strzelano z karabinu Airsoft, który jest odmianą wiatrówki, stosowaną często w różnych grach wojennych, a którego pociski są zwykle plastikowymi kulkami.
Skomplikowane śledztwo
Gdy fałszywi agenci zostali aresztowani, w ich mieszkaniu znaleziono wiele przedmiotów, które zwykle nie są w posiadaniu cywilnej ludności. Na liście tej znalazły się pistolety Sig Sauer 229 i Glock 19, znajdujące się przeważnie w wyposażeniu policji oraz różnych agencji federalnych. Ponadto znaleziono sejfy do przechowywania broni palnej, urządzenia podsłuchowe, 30 twardych dysków wraz z oprogramowaniem służącym do produkcji kart identyfikacyjnych podobnych do rządowych, lunety celownicze, odznaki policyjne, maski przeciwgazowe, kajdanki, zaawansowane technicznie drony, radiotelefony, latarki ultrafioletowe, urządzenia do wykrywania ukrytych kamer, anteny oraz kabury do pistoletów skrywanych pod biurkami.
Wszystko to rodzi dwa istotne pytania. Po pierwsze, kto „agentów” finansował i dlaczego? Po drugie, jakie były ich konkretne zamiary? Jeśli chodzi o to pierwsze pytanie, w czasie policyjnych przesłuchań Taherzadeh zeznał rzekomo, iż kwestiami finansowymi zajmował się wyłącznie Ali, ale dodał, iż nie zna jego źródeł pieniędzy. Jest to o tyle wiarygodne, że Taherzadeh od lat zmagał się z problemami finansowymi i miał problemy z wierzycielami zarówno w Waszyngtonie, jak i w stanie Missouri. Ma na swoim koncie liczne niezapłacone rachunki i spore zadłużenie, rzędu kilkuset tysięcy dolarów.
Śledczy ustalili, iż Ali odwiedził w ostatnich miesiącach Iran, Pakistan i Egipt i że czasami wspominał o swojej współpracy z pakistańskimi służbami wywiadowczymi, choć prawdziwości tych deklaracji nie potwierdzono. Nie wiadomo na razie, dlaczego Ali podróżował po tych krajach i co tam robił. Jeździł tam posługując się paszportem amerykańskim.
Drugie pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Ali ma rzekomo pakistańskie korzenie, natomiast Taherzadeh, sądząc po nazwisku, zapewne jest z pochodzenia Irańczykiem. Cel ich działalności może być absolutnie trywialny, ale może również okazać się zaczątkiem znacznie poważniejszych zamiarów, przez co FBI traktuje sprawę jako potencjalny spisek terrorystyczny. Na razie ludziom tym nie postawiono żadnych konkretnych zarzutów, może to jednak nastąpić w każdej chwili.
Fałszywi agenci wpadli zupełnie przypadkowo. W ich apartamentowcu doszło do napadu na pracownika amerykańskiej poczty (co nie ma nic wspólnego z całą sprawą), a gdy na miejscu pojawili się policjanci, sąsiedzi Taherzadeha i Alego powiedzieli śledczym, że są to agenci federalni, co wzbudziło podejrzenia. Dziś niektórzy z tych sąsiadów twierdzą, że zawsze mieli pewne podejrzenia w stosunku do Alego i Taherzadeha, ale nie mieli żadnych możliwości szczegółowego zbadania ich tożsamości i biografii.
27-letnia Paige Spraker powiedziała, że rozmawiała raz przelotnie z Taherzadehem przy basenie na dachu bloku mieszkalnego i że w czasie tej rozmowy powiedział on, iż jest członkiem specjalnego oddziału policji, zajmującego się walką z „handlarzami narkotyków i gangami po drugiej stronie rzeki”, co sugerowało stan Maryland. Nie miała żadnych powodów, by wątpić w prawdziwość tych słów, a dziś jego aresztowanie uważa za szokujące.
Krzysztof M. Kucharski