Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 04:22
Reklama KD Market
Reklama

Szokujące porwanie

Przed 46 laty w miejscowości Le Grand w stanie Kalifornia doszło do niezwykłego wydarzenia. Trzej uzbrojeni osobnicy porwali autobus szkolny, w którym znajdowało się 26 dzieci w wieku od 5 do 14 lat. Ofiarą porwania stał się też kierowca autobusu. Przestępcy zawieźli tych ludzi do nieczynnego od lat kamieniołomu, gdzie zmusili ich do wejścia do zakopanej pod ziemią półciężarówki. Następnie zablokowali wyjście...

Podziemna trumna

Może wydawać się nieco dziwne, iż szybko nie wykryto, dokąd zmierzał porwany autobus. Należy jednak pamiętać o tym, że wtedy nie było jeszcze nawigacji satelitarnej ani też urządzeń, które mogłoby zlokalizować punkt zatrzymania pojazdu. Porywacze przewieźli swoje ofiary do dość odludnego miejsca, które znajdowało się w odległości ponad 100 mil od szkoły. Zaplanowali swoją akcję dość szczegółowo, gdyż z pewnością musieli poświęcić sporo czasu na umieszczenie średniej wielkości pojazdu niemal całkowicie pod ziemią.

Dzieci spędziły w tej niezwykłej „trumnie” ponad 16 godzin. W tym czasie niektóre z nich wymiotowały, inne z konieczności załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne w kątach niezwykle ciasnej przestrzeni, a pozostali porwani zastanawiali się w panice, czy czeka ich powolna śmierć. Jednak starsze wiekiem dzieci ruszyły do akcji i zaczęły szukać dróg ucieczki. Wspięły się na stos materaców, by spróbować podważyć znajdujący się w dachu samochodu właz.

Niestety okazało się to niemożliwe, gdyż pokrywa była przykryta dużą warstwą ziemi, na której powierzchni spoczywał ciężki akumulator samochodowy. Mimo to przy pomocy kierowcy autobusu, Edwarda Raya, udało się wydrążyć inne wyjście przez dach ciężarówki. Wszystkim porwanym udało się ostatecznie wydostać na powierzchnię, przy czym niektóre mniejsze i młodsze dzieci wspinały się po plecach starszych szkolnych kolegów. W tym czasie porywacze spali w pobliżu i niczego nie zauważyli.

Sprawcy kidnapingu zostali w miarę szybko wykryci i aresztowani. Okazało się, że porywacze zamierzali zażądać okupu w wysokości 5 milionów dolarów za wskazanie miejsca pobytu dzieci. James Schoenfeld, Fred Woods i Richard Schoenfeld zostali skazani na 27 wyroków dożywotniego więzienia – za każdą z ofiar – bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Jednak w roku 1980 sąd apelacyjny złagodził ten wyrok, przyjmując argumentację, że w trakcie porwania nikt nie doznał poważnej fizycznej krzywdy i że w związku z tym skazanym powinno przysługiwać prawo do łaski po upływie odpowiedniej liczby lat.

Zupełnie inny człowiek?

Richard Schoenfeld został zwolniony w 2012 roku, a jego brat, James, trzy lata później. 25 marca bieżącego roku odpowiednia komisja uznała, iż zwolniony powinien zostać również Woods i jeśli w ciągu następnych 4 miesięcy nikt nie zgłosi żadnych formalnych zastrzeżeń, a gubernator nie podejmie w tej sprawie żadnej dodatkowej decyzji, Woods stanie się wolnym człowiekiem.

Lynda Carrejo Labendeira nie przyjęła tej wiadomości z zadowoleniem. Jest ona jedną z ofiar porwania i nie potrafi zapomnieć, co się w tym dniu wydarzyło. Była wówczas uczennicą czwartej klasy szkoły podstawowej i doskonale pamięta przerażający pobyt w zamkniętej, dusznej ciężarówce, która wydawała się pułapką bez wyjścia.

Przez ostatnie lata Labendeira zawsze była obecna na przesłuchaniach związanych z ewentualnym przedwczesnym zwolnieniem przestępców. I zawsze argumentowała, że do zwolnień tych nie powinno dojść. Faktem jest, że bracia Schoenfeld od czasu wypuszczenia na wolność wiodą ciche życie i nie stanowią dla kogokolwiek zagrożenia. W przypadku Woodsa jest jednak nieco inaczej.

To on postrzegany był zawsze jako przywódca szajki porywaczy. Gdy został aresztowany, miał 24 lata. Dziś, jako 70-latek, twierdzi, że jest „zupełnie innym człowiekiem” i że ma „głębokie poczucie winy” w związku z tym, co zrobił jako bardzo młody człowiek. W więzieniu nigdy nie sprawiał żadnych problemów, starał się podjąć przerwaną edukację i – jak twierdzi jego prawnik, Dominique Banos – nie stanowi obecnie żadnego zagrożenia dla kogokolwiek.

Jednak Labendeira nie zgadza się z tego rodzaju poglądami. Jest zdania, że jej życie zostało raz na zawsze zmienione przez trójkę ludzi, którzy zdecydowali się na atak na dzieci, czego szok jest niezwykle trudny do wymazania. Twierdzi, że do dziś boi się ciemnych oraz ciasnych przestrzeni i ma kłopoty ze snem, a to, że Woods twierdzi obecnie, iż jest „innym człowiekiem” w jej mniemaniu niczego nie zmienia. Dodaje też, że gdyby nie pomysłowość i odwaga kierowcy szkolnego autobusu, wszyscy porwani mogliby zginąć. – Jeśli czyjeś dziecko zostaje porwane i ukryte pod ziemią – mówi – ile trzeba czasu, żeby o tym zapomnieć?

Choć każdy może zrozumieć poglądy ofiary tego przestępstwa, obecne przepisy stanowe w Kalifornii sugerują coś zupełnie innego. Za porwanie kogoś w tym stanie grozi kara do ośmiu lat więzienia oraz grzywna w wysokości do 10 tysięcy dolarów. Gdy jednak ktoś dopuści się takiego przestępstwa trzykrotnie, zostaje automatycznie skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W związku z tym wyroki, jakie zapadły przed 46 laty w sprawie porwania autobusu szkolnego, były nietypowo surowe. Zapewne wynikało to z faktu, iż chodziło o 27 osób, a nie tylko jedną. Tak czy inaczej ewentualne zwolnienie Woodsa zapewne zakończy tę sprawę raz na zawsze, ponieważ Labendeira nie ma żadnych możliwości prawnych sprzeciwienia się decyzji, która już wkrótce może zapaść.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama