Cały świat uczy się w przyspieszonym tempie, jakim krajem jest Ukraina i jakim społeczeństwem są Ukraińcy. Agresja Putina zwraca oczy całego świata nie tylko na Kijów, ale też na Charków, Mariupol, Odessę, Dniepr, Lwów. Dotąd istniało wyobrażenie, że Ukraina to jakby część Rosji. I prezydent Putin chciałby, żeby takie wyobrażenie Ukrainy pozostało...
Język a narodowość
Jednak barbarzyński napad na sąsiada wszystko odmienił. Świat zobaczył, że istnieją i Rosja, i Ukraina – dwa oddzielne kraje, chociaż w przeszłości pozostające w jednym organizmie państwowym. Rosja nigdy nie zdołała stłumić ukraińskiej tożsamości. Mimo terroru, zaplanowanego przez Stalina Wielkiego Głodu i mordowania ukraińskich elit intelektualnych w latach 30. XX wieku. A dzieje się tak dlatego, że za Ukrainą – w czasach jej powstania zwaną Rusią Kijowską – stoi ponad tysiąc lat historii. Tej historii Ukraińcy nigdy nie dali sobie odebrać.
Zbrodniarz wojenny Władimir Putin – jak go jednomyślnie ocenili Senat i prezydent Stanów Zjednoczonych – napaścią na Ukrainę wbrew sobie dopomógł Ukraińcom. Doprowadził do jeszcze większego umocnienia tożsamości Ukraińców. I jeszcze więcej. Mieszkający w Ukrainie rosyjskojęzyczni obywatele tego państwa, bombardowani na równo z Ukraińcami przez wojska Putina, coraz częściej zaczynają siebie widzieć jako Ukraińców.
Zbrodniarz wojenny Putin nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zmienili się obywatele Ukrainy przez 30 lat swojej niepodległości. Szacuje się, że 30 procent mieszkańców Ukrainy mówi po rosyjsku. I Putin myśli, że to są Rosjanie. Tylko że 90 procent mówiących po rosyjsku Ukraińców zagłosowało za niepodległością Ukrainy, a nie za Rosją.
Język nie jest wyznacznikiem narodowości. 95 procent Irlandczyków mówi po angielsku, gdyż wcześniej utracili swój język celtycki, ale przez to wcale nie są Anglikami i nie chcą nimi być. Większość Walijczyków też mówi po angielsku, lecz dalej są Walijczykami, a nie Anglikami.
Putin stał się jak Stalin, który między innymi był również Wielkim Historykiem. Prezydent Rosji uznał rozpad Związku Radzieckiego za największą tragedię w historii świata. Poza tym był przekonany, że Ukraina nigdy nie uwolni się od Rosji, nawet po uzyskaniu niepodległości. Oksana Zabużko, wybitna pisarka ukraińska, śmieje się z tego, mówiąc: „Myśmy stworzyli Rosję. Nasi przodkowie w XVII i XVIII wieku nauczyli Moskowię być Rosją. Dziś Rosja próbuje przejąć spuściznę kijowską, z którą nie ma nic wspólnego oprócz tego, że zostali schrystianizowani przez naszych przodków”.
Wnuk kucharza Lenina
Putin pragnie przywrócić dobre imię swemu pobratymcy, także zbrodniarzowi, Stalinowi. Ale już nie Leninowi, który zrobił z Ukrainy niemal oddzielne państwo w ZSRR i pozwolił, aby Ukraina stała się członkiem ONZ.
Lenina nie lubił także z innego powodu. Podobno dziadek Putina był kucharzem Lenina. Tego Putin nie może znieść, bo chciałby mieć godną historię przodków, jak przystało na cara Rosji. Gnębi go kompleks człowieka znikąd, którego nie własne zasługi, ani przeszłość rodzinna, lecz kaprys pijanego Borysa Jelcyna wyniósł na wyżyny wielkiej polityki.
Teraz, napadając na Ukrainę, chce zapracować na „wielkość”. Jego KGB-owskie wykształcenie, nie najwyższego poziomu, mówi mu, że bez Ukrainy Rosja nigdy nie odrodzi się jako imperium. O to mu przede wszystkim chodzi. „Wielkość” w rozumieniu carów rosyjskich to wielki obszar i wielu ludzi pod swoją władzą. A to, czy oni godnie żyją, to już mało ważne.
Zdaniem profesora Przemysława Urbańczyka, Putin od wielu lat grzebie w historii. Chciałby zostać trzecim Władimirem obok wielkich Władimirów, którzy potężnie wstrząsnęli wschodnią Europą. Pierwszym był książę kijowski Władimir Wielki, który w X stuleciu wprowadził Ruś do cywilizowanego świata. Drugim – Władimir Lenin, który w XX wieku Rosję z cywilizowanego świata wyprowadził. Obecnie jest szansa, że ten trzeci Władimir unicestwi Rosję. I, kto wie, czy tak nie byłoby dla świata najlepiej.
Chiny cały czas skrycie myślą o odbiciu południowych ziem Rosji, które dawniej do nich należały. Japonia chciałaby odzyskać wyspy na wschodzie Rosji, które do II wojny światowej do niej należały. Ludy syberyjskie wreszcie zdadzą sobie sprawę, że z Moskwą nie miały wiele wspólnego, oprócz dostarczania mięsa armatniego na wojny, i także zaczną myśleć o niepodległości.
Z perspektywy historycznej to Moskwa jest dzieckiem Kijowa. Ruś Kijowska jest początkiem Rosji. Przyjęła chrzest w 988 roku. Zrobił to książę kijowski Władimir Wielki. Miało to miejsce w Kijowie. Ale Wielki Historyk Putin uważa, że to wydarzenie odbyło się w Chersoniu na Krymie. Jego zdaniem to Chersoń, a więc Krym, jest kolebką państwowości Rosji. Tym uzasadniał zajęcie Krymu przez Rosjan w 2014 roku.
Kiedy Ruś Kijowska przyjmowała chrzest, Petersburga i Moskwy nie było na mapie. Te miejsca porastała puszcza. Ruś od początku była kijowska, nie moskiewska. To Kijów jest historyczną i polityczną kolebką Rosji. Bez Kijowa moskiewska Rosja jest pozbawiona średniowiecznych korzeni. Choć później Rosja, pod przywództwem cara Piotra I i carycy Katarzyny II, opanowała wschodnie ziemie Ukrainy, to wciąż pozostawała z kompleksem nuworysza bez pierwotnego gniazda.
Rosjanom – a zwłaszcza Putinowi i współpracującym z nim elitom rosyjskim – potrzebne są głębsze od moskiewskich korzenie historyczne. Te znajdują się w Kijowie. Dlatego obsesją Putina stało się zdobycie Kijowa. Chciałby pozostać w historii jako ten, który kijowską „macierz” podporządkował moskiewskiej „córce”. Może nawet wyobraża sobie taki napis na nagrobku: „Ja, Władimir Zjednoczyciel, naprawiłem dziejowy błąd Władimira Lenina. Zamknąłem wielkie koło historii i przywróciłem Rosji jej ruską wielkość”.
Tylko że Putin nie wjedzie do Kijowa przez Złotą Bramę, jak Bolesław Chrobry w 1018 roku. A gdyby nawet zdobył Kijów, to na pewno nie da się tam pochować. Bałby się tego, co Ukraińcy mogliby napisać na jego grobowcu: „Tu leży wnuk kucharza Lenina”.
Ryszard Sadaj