Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 00:47
Reklama KD Market

Bracia z kozackiego rodu

Przez 400 lat żyli albo w Wielkim Księstwie Litewskim, albo w Rzeczypospolitej Polskiej. Nazywali siebie Rusinami. Ukraińcami zaczęli się nazywać dopiero wtedy, gdy Księstwo Moskiewskie chciało ich uznać za Małorusów. To taki pogardliwy twór językowy utworzony przez tych, którzy uważali się za Wielkorusów. Tymczasem to Kijów, a nie Moskwa, jest spadkobiercą pierwszego państwa rosyjskiego – Rusi Kijowskiej. Tysiąc lat temu, kiedy w Rusi Kijowskiej kwitła bogata europejska cywilizacja, Moskwa była zarośniętą krzakami polaną w puszczy...

Zakazany hymn

Ukraińcy, żyjąc w Wielkim Księstwie Kijowskim lub Rzeczypospolitej, byli często uważani za Kozaków zaporoskich. I w dużej mierze tak było. Ale do Kozaków przystawali też Polacy, Białorusini, Rosjanie, Wołochowie, Tatarzy. Oprócz Zaporożców było kilkanaście innych odłamów kozackich. Nazywali się, w zależności od miejsca osiedlenia: dońscy, astrachańscy, czarnomorscy...

Dzisiejsza Ukraina uznaje dzieje Kozaków zaporoskich za część własnej historii i jedno z najważniejszych źródeł tożsamości narodowej. Bezpośrednie odniesienie do tradycji Kozaczyzny znajduje się w hymnie Ukrainy: „Duszę, ciało poświęcimy dla naszej wolności. Pokażemy, żeśmy bracia z kozackiego rodu”. Jedna ze zwrotek hymnu mówi: „Staniemy, bracia, do krwawego boju od Sanu do Donu. Panować w domu ojców nie damy nikomu. Czarne Morze się uśmiechnie, dziad Dniepr rozraduje. W naszej Ukrainie dola się odmieni”. Obecnie te słowa stały się bardzo aktualne.

W Związku Radzieckim śpiewanie hymnu Ukrainy było zabronione. Teraz Putin również chciałby go zakazać.

Dzikie Pola

Centrum Kozaczyzny znajdowało się w Zaporożu – nizinnym, stepowym kraju w dolnym biegu rzeki Dniepr – za 60-kilometrowym odcinkiem rzeki najeżonym skalnymi przeszkodami, porohami. Stąd nazwa Zaporoże. Kraina ta zwana też była Dzikimi Polami. Bez miast, zamków, nawet stanic wojskowych. Choć formalnie Zaporoże należało do Rzeczypospolitej, urzędnicy państwowi rzadko zapuszczali się w to miejsce. Dzikie Pola stały się schronieniem dla zbiegłych chłopów, dezerterów z wojska, przestępców, wszelkiej maści awanturników, nawet polskich szlachciców, którzy popadli w konflikt z prawem. Ale przeważali Ukraińcy.

Z tej mieszaniny ludzi wykluła się społeczność Kozaków zaporoskich. Z czasem zaczęli do niej dołączać tzw. dobycznicy – wolni mieszkańcy ukraińskich wsi i miasteczek, którzy na wiosnę wyruszali na Zaporoże, by polować, łowić ryby, zbierać miód.

O ziemiach leżących nad dolnym Dnieprem krążyły legendy nawet na zachodzie Europy. Przyczynił się do tego francuski kartograf Guillaume Beauplan, który opracował pierwsze mapy tego regionu. I napisał: „W rzekach było tyle ryb, że zdychały z powodu nadmiernego ścisku. Równie zasobne w zwierzynę były lasy i stepowe łąki. Mieszkańcy stali się tak wybredni, że z upolowanych jeleni zjadali tylko polędwicę, a resztę mięsa wyrzucali. Na wiosnę lęgło się tyle ptactwa, że wypełnionymi po brzegi łodziami zwożono jaja podbierane dzikim kaczkom, gęsiom i łabędziom. Zboża nie trzeba było nawet siać, gdyż wyrastało samo z ziaren wysypujących się z napęczniałych kłosów”.

Ciekawe, czy podczas sporządzania map Beauplana też ponosiła taka fantazja? W rzeczywistości surowy klimat Dzikich Pól sprawiał, że do zamieszkania nadawały się jedynie doliny rzek. Latem roiło się tam od komarów i gryzących muszek. Zimą nadchodziły ostre mrozy i gwałtowne śnieżyce. Susze przeplatały się z powodziami.

Lecz największe zagrożenie stanowili Tatarzy. Ich łupieżcze szlaki przebiegały właśnie przez Dzikie Pola. Mężczyzn zabijali, kobiety i dzieci uprowadzali i sprzedawali. Przetrwanie w małej grupie na Dzikich Polach było przez dłuższy czas niemożliwe. Zaporożcy utworzyli więc zbrojne oddziały zwane kureniami, które atakowały Tatarów. Zabierali im łupy, mężczyzn zabijali, kobiety i dzieci uprowadzali i sprzedawali.

Terror Tatarorum

Rosnącą wartość bojową Kozaków – jak napisał historyk Kazimierz Pytko – zauważył król i panowie polscy. Postanowiono przy ich pomocy wzmocnić ochronę polskiego pogranicza. I wzmocniono aż do przesady. Zaporożcy, w porozumieniu ze starostą chmielnickim Lanckorońskim, napadli na bogaty turecki port czarnomorski, Oczaków. Zdobyli ogromne łupy, którymi podzielili się z Lanckorońskim. Odtąd mogli swobodnie grasować na pograniczu. Pod warunkiem, że część łupów przekażą protektorom.

W ślady Lanckorońskiego poszedł starosta barski Pretwicz. Poprowadził kilka wypraw wojsk koronnych i kozackich przeciw Tatarom, docierając aż na Krym. Pretwicz stoczył 70 bitew z Tatarami i ani jednej nie przegrał. Zyskał rozgłos w całej Rzeczypospolitej. Nadano mu przydomek Terror Tatarorum (Postrach Tatarów). Popularne wśród szlachty powiedzenie głosiło: za pana Pretfica wolna od Tatarów granica.

W wojsku Pretwicza zdobywał doświadczenie potomek starego kresowego rodu, Dymitr Wiśniowiecki. Później samodzielnie, wraz Kozakami, organizował wyprawy na Turków. Zaporożcy nazywali go Bajdą i gotowi byli w ogień dla niego skoczyć. Ale polskiemu królowi nie spodobały się samowolne najazdy na ziemie tureckie. To był okres pokoju między Rzecząpospolitą a Imperium Osmańskim. Kiedy Wiśniowieckiemu zabronił tych wypraw, ten oddał się pod opiekę cara.

Po kilku latach Bajda pogodził się z królem i wrócił na Zaporoże. Wówczas postanowił zreorganizować Kozaków, aby czuli się bardziej jednym organizmem. Przekonał Zaporożców do zbudowania czegoś w rodzaju stolicy kozackiej.

Wybrał na nią największą wyspę na Dniestrze – Chortycę. Wyspa była długa na 12,5 kilometra, szeroka 2,5 kilometra. Kozacy przez dwa lata siekli drewniane bale, z których budowano solidne fortyfikacje. Od słowa „siec” nazwali to miejsce Siczą. Chortyca dzisiaj jest postrzegana przez Ukraińców jako symbol narodowy i historyczny.

Kilkanaście lat później Tatarzy spalili fortecę. Kozacy zbudowali Sicz w innym miejscu. W sumie aż w ośmiu miejscach budowano Sicze. Określenie Sicz Zaporoska stało się synonimem nieformalnej stolicy Kozaczyzny.

Życie w Siczy

Kazimierz Pytko: „Sicz przypominała niewielkie miasteczko. W centrum znajdował się plac zwany majdanem. Wokół niego budowano magazyny na żywność i broń, cerkiew oraz najbardziej reprezentacyjne pomieszczenia dla starszyzny i wysokiej rangi gości. Za nimi stawiano kurne chaty z oblepionych gliną gałęzi. Latem gnieździło się w nich kilka tysięcy Kozaków. Zimą część z nich wracała do stałych miejsc zamieszkania. Reszta pozostawała, by w razie potrzeby bronić Siczy”.

Znakiem rozpoznawczym Kozaków zaporoskich stał się osełedec – długi na pół metra kosmyk włosów na czubku ogolonej głowy. Żyli chwilą. Nawet jeśli zdobyli większe łupy, szybko je trwonili. Kiedy liczba Zaporożców wzrosła i każdy uważał się za wojownika, niezbędne stało się ujęcie w karby tej masy niepokornych, bitnych mężczyzn. Już wcześniej zaczął to robić Bajda.

Stopniowo ukształtowały się zasady rządzące kozacką społecznością. Najważniejszym organem była Rada, w której mógł wziąć udział każdy mieszkaniec Siczy. Zwoływano ją trzy razy w roku. Podczas tego zgromadzenia wybierano atamana, dowódcę Kozaków. Ataman miał pełnię władzy cywilnej, sądowej, a nawet duchowej, bo akceptował na swoim terenie kandydatów na kościelne stanowiska. Ataman rządził wydając rozkazy, ale mimo to nie mógł zostać despotą, gdyż był zależny od głosów Kozaków biorących udział w Radzie. Łatwo go było odwołać, jeśli nie sprawdzał się w bitwach lub był nazbyt litościwy dla wrogów.

Do Siczy kobiety nie miały wstępu. Wśród zazwyczaj podpitych mołojców trudno byłoby zapewnić im bezpieczeństwo, mimo że za gwałt na żonie lub córce innego Kozaka karano okrutną śmiercią.

Kozacy pod Chocimiem

Na obrazach Kozacy często są pokazywani pędząc na koniach. W rzeczywistości w walce rzadko używali koni. Służyły im głównie do przemieszczania się. Do boju stawali pieszo. W starciach frontalnych z kawalerią czy piechotą Zaporożcy nie mieli większych szans. Byli groźni w zasadzkach i atakach z zaskoczenia. Ale najlepiej sprawdzali się w walkach obronnych na szańcach fortec i obozów warownych.

Byli doskonałymi strzelcami – z broni palnej i łuków. Wspomniany wcześniej francuski kartograf napisał, że dwustu polskich jeźdźców bez zbytnich kłopotów poradzi sobie z 2 tysiącami konnych siczowców. Za to stu pieszych Kozaków, broniąc się w umocnionym taborze, skutecznie powstrzyma natarcie tysiąca Polaków.

To ostatnie spostrzeżenie Beauplana sprawdziło się w bitwie pod Chocimiem – tyle że przeciwko Turkom. Dowódcy polscy chcieli wycofać się za Dniepr, tak byli wyczerpani tureckim oblężeniem. Przy tym hetman Chodkiewicz już umierał w chocimskim zamku. Wyjściu z zamku i obozu sprzeciwił się jednak wódz Kozaków, Piotr Sahajdaczny, czym zawstydził polskich rycerzy. Zaporożcy zbudowali własne umocnienia z połączonych wozów. Szeregi wozów osypali ziemią, tworząc w ten sposób wał i biegnącą wzdłuż niego fosę. Tego typu obwarowania były kozacką specjalnością.

Dzięki nim stutysięczna armia sułtana Osmana II nie dała rady zdobyć obozu zamku i obozu pod zamkiem, bronionych przez 30 tysięcy Polaków i 25 tysięcy Kozaków. Walki, trwające nieprzerwanie przez dziesięć dni, zakończyły się negocjacjami i podpisaniem traktatu pokojowego. Polacy zobowiązali się w traktacie, że powstrzymają Zaporożców od napadów rabunkowych na tereny Imperium Osmańskiego. Kozakom bardzo się to nie spodobało. Odjechali obrażeni, pozostawiając pod Chocimiem 6,5 tysiąca zabitych mołojców. Co gorsza, Polska nie chciała im dalej płacić żołdu, który i tak był bardzo niski.

Kilkanaście lat później, gdy Moskwa próbowała odbić Smoleńsk, znowu tysiące Kozaków ruszyło Rzeczypospolitej na pomoc. Następnie polscy hetmani wysłali Zaporożców na wschód ku Wiaźmie, żeby spustoszyli ziemię wroga. Ten wielki rabunkowy rajd Kozaków w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa Rzeczypospolitej w wojnie z Rosją.

Na Morzu Czarnym i Bałtyku

Mieszkańcy stepowych Dzikich Pól byli, o dziwo, doskonałymi żeglarzami. Stali się postrachem tureckich miast położonych w basenie Morza Czarnego. Swe morskie wyprawy organizowali już na początku XVI wieku. Zaporożcy pływali na czajkach – wiosłowo-żaglowych łodziach budowanych z drewna lipowego. Czajki miały 15 do 25 metrów długości, około trzech metrów szerokości. Były wyposażone w kilka lekkich działek. To były niezwykle szybkie i zwrotne łodzie. Mogły pomieścić 50 a nawet do 70 Kozaków.

Zaporożcy wypływali na Morze Czarne z Dniestru. Złupili wiele miast portowych, w tym uchodzącą za twierdzę nie do zdobycia Warnę. Spalili ją i wymordowali ludność. W 1615 roku Zaporożcy, na 80 czajkach, obrabowali i puścili z dymem porty położone obok Stambułu. W tym samym roku zniszczyli całą turecką flotę, jaką w pogoń za nimi wysłał sułtan. Wówczas wzięli do niewoli tureckiego admirała.

Dziesięć lat później doznali straszliwej klęski u ujścia Dniepru. Była to największa w dziejach turecko-kozacka bitwa morska. Uczestniczyło w niej 350 czajek. Ledwie 30 z nich zdołało dobić do brzegu.

Umiejętności żeglarskie Zaporożców usiłował wykorzystać polski król Władysław IV. Szwecja, wówczas najsilniejsza na Morzu Bałtyckim, odebrała Polsce kilka portów. Władysław IV nie miał silnej floty wojennej. Więc na dolny Niemen kazał ściągnąć doświadczonego kozackiego szkutnika. Pod jego kierunkiem zbudowano 30 czajek. W 1635 roku zaporoska flotylla Pregołą dotarła nad Zalew Wiślany i skierowała się na zajętą przez Szwedów Pilawę. Zaporożcy przechwycili szwedzki statek z żywnością i amunicją, po czym zablokowali port. Szwedzi i Polacy podpisali rozejm. Rzeczpospolita odzyskała utracone porty. Jednak Kozacy musieli oddać zdobyty statek. Ale przynajmniej wcześniej go opróżnili.

Zawiedzione nadzieje

Kozacy zaporoscy długo liczyli na to, że jako przedstawiciele Ukrainy zostaną uznani za trzeciego obok Polaków i Litwinów „członka jednego ciała jednej Ojczyzny”. Od lat walczyli za wspólną Rzeczpospolitą, odgrywali kluczową rolę w wojnie z Turcją. Kiedy kozacka delegacja przybyła do Warszawy – aby wziąć udział w elekcji następcy zmarłego króla Zygmunta III Wazy – i gdy upomniała się o swoje miejsce w Rzeczypospolitej, usłyszała od polskich senatorów: mają służyć krajowi i przestać myśleć o zrównaniu w prawach ze szlachtą.

Odepchnięci przez Polskę zaczęli się rozglądać za innymi sojusznikami. Doszło do szeregu powstań kozackich przeciwko Rzeczypospolitej. Aż w końcu do rujnującego Polskę powstania Chmielnickiego. Trwało ono 14 lat i doprowadziło do odebrania Rzeczypospolitej wschodniej Ukrainy, włącznie z Kijowem. A można się było dogadać z Zaporożcami.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama