Jeszcze nie tak dawno temu ludzie gromadzili rodzinne zdjęcia w pudłach w domowej szafie, a kolekcja muzyki składała się z dysków CD, a niekiedy nawet płyt winylowych. Czasy te należą zdecydowanie do przeszłości. Wraz z rozpowszechnieniem się komputerów, zwykle oferujących możliwość przechowywania ogromnych ilości danych, wszelakie personalia drzemią dziś w elektronicznych plikach. Jest to jednak potencjalnie niezwykle ryzykowne...
Zagrożone dane
Ogromna większość użytkowników domowych komputerów jest przekonana, iż ich dane zgromadzone na tzw. twardych dyskach (HDD) są w jakiś sposób niezniszczalne. Jest jednak zupełnie inaczej. Przeciętny dysk tego rodzaju produkowany jest z założeniem, żeby funkcjonował sprawnie mniej więcej trzy lata i taka jest zwykle jego gwarancja. Oczywiście niektóre z tych urządzeń działają bez zarzutu znacznie dłużej. Jednak w chwili, kiedy dysk się ostatecznie zawiesi, co może nastąpić w każdej chwili, wszystkie zgromadzone na nim informacje mogą bezpowrotnie zaginąć.
Producenci ostrzegają wprawdzie przed tego rodzaju możliwością, ale przestrogi te rzadko traktowane są na serio. Dodatkowo istnieje błędne przekonanie, że twardy dysk wyjęty przed laty z jakiegoś starego komputera i przechowywany w szufladzie w każdej chwili można podłączyć do nowej maszyny i w ten sposób odzyskać dostęp do zmagazynowanych na nim danych. Niestety, nie zawsze tak jest, co wynika z faktu, iż zasadniczą częścią każdego HDD jest wirujący dysk powleczony substancją magnetyczną. Magnetyzm ten narażony jest na różne szkodliwe wpływy, ale nawet gdy tak nie jest, po pewnym czasie traci on stopniowo swoje właściwości i staje się bezużyteczny. Ponadto sam mechanizm odpowiedzialny za rotację dysku może przestać działać, a wtedy nasze rodzinne zdjęcia i ważne dokumenty stają się częścią zupełnie „martwego” i niemożliwego do odczytania kawałka metalu.
Metody komputerowego przechowywania danych w ostatnich latach znacznie się zmieniły, głównie na korzyść użytkownika. Przede wszystkim na rynku pojawiły się tzw. Solid State Drives (SSD), czyli dyski, w których nie ma żadnych ruchomych części. Zapisuje się tu dane nie na materiale magnetycznym, lecz na elektronicznych czipach. Są to urządzenia znacznie szybsze i trwalsze w porównaniu do HDD, a dziś ich ceny stały się na tyle niskie, iż skutecznie wypierają one stare technologie.
Niestety nie oznacza to jednak, że coś, co zostało zapisane na SSD, w zasadzie jest niezniszczalne. Po pierwsze, dyski z układami scalonymi są podatne na wszelkie „wydarzenia elektryczne”, takie jak spięcia, nagłe wydarzenia poza kontrolą użytkownika, na przykład wyładowania atmosferyczne, itd. Innymi słowy, nie ma w zasadzie całkowicie bezpiecznej metody przechowywania danych, na których nam zależy.
Taktyki ochronne
Informatyk Mohiuddin Ahmed, ujmuje to następująco: „Kiedy od mojego ojca dostałem przed laty 20-megabajtowy twardy dysk, wydawało mi się, że nigdy więcej w życiu nie będę potrzebował bardziej obszernego miejsca do przechowywania danych. Dziś mam dwa twarde dyski o pojemności 10 terabajtów każdy i wkrótce znowu zabraknie mi miejsca. Ochrona tak wielkiej ilości danych to poważny problem”. Dla wyjaśnienia, jeden terabajt to milion megabajtów.
Ahmed jest realistą i zachęca ludzi do nieustannego analizowania własnych potrzeb. Twierdzi na przykład, że przechowywanie na domowych urządzeniach danych personalnych typu numery paszportów, praw jazdy, itd. nie ma większego sensu, gdyż są to informacje tak czy owak dostępne w odpowiednich urzędach. Ponadto, jeśli ktoś martwi się wyłącznie dokumentami – takimi jak zeznania podatkowe, listy, pisma do urzędów, etc. – zwykle można je bez trudu przechowywać na nośnikach niezależnych od komputerów, takich jak dyski USB, ponieważ dane tego typu nie zabierają zbyt dużo miejsca. Problemy zaczynają się z chwilą, gdy chodzi o tysiące rodzinnych zdjęć, filmów, plików graficznych, itd.
Zasada powinna być taka, że tego rodzaju danych nigdy nie należy przechowywać wyłącznie na pojedynczym nośniku. Ahmed zaleca, by każdy miał przynajmniej trzy wersje zapasowe, zapisane na zupełnie odrębnych dyskach. W ten sposób można zagwarantować, że nagła utrata tych danych jest prawie niemożliwa.
Jest też oczywiście inna opcja. Ostatnio głośno jest o tzw. cloud storage, czyli o przechowywaniu danych „w chmurze”, na serwerach poza domem użytkownika. Tego rodzaju usługi oferują między innymi takie firmy jak Google, Apple i Dropbox. Pojawiają się jednak dwa problemy związane z tego rodzaju serwisami. Po pierwsze, zwykle mają one limit objętości przechowywanych danych, a wykroczenie poza ten limit wiąże się z subskrypcjami, które wynoszą ponad 100 dolarów rocznie albo jeszcze więcej. Po drugie, ludzie, którzy korzystają z tego rodzaju rozwiązań, zdradzają czasami bulwersującą lekkomyślność, jeśli chodzi o hasła, którymi opatrują swoje konta. Jeśli czyimś hasłem jest „12345” albo „password”, ich dane mogą zostać wykradzione lub totalnie zniszczone w ciągu kilku minut.
Wielu właścicieli firm stosuje taktykę ochrony danych, jaką powinni również stosować ludzie, którzy z biznesem nie mają nic wspólnego. Zwykle dbają oni o to, by jedna kopia wszystkich najważniejszych danych zawsze znajdowała się poza fizyczną siedzibą przedsiębiorstwa, na wypadek jakiegoś katastrofalnego wydarzenia, np. pożaru. Może się to wydawać przesadne, ale w gruncie rzeczy nie jest. Jeśli komuś naprawdę zależy na tym, by rodzinnie zdjęcia, dokumenty i filmy przetrwały niemal każde dramatyczne wydarzenie, należy porzucić nadzieje, że dyski, zarówno HDD, jak i SSD, gwarantują bezpieczeństwo.
Andrzej Heyduk