Przez jednych uważany za geniusza i wizjonera, przez innych za pozera i megalomana. James Joyce to jeden z najbardziej kontrowersyjnych twórców w historii literatury. Dokładnie 100 lat temu pisarz świętował swoje 40. urodziny i ukazanie się jego najwybitniejszej powieści Ulisses. O książce głośno było od samego początku, do czego przyczyniły się procesy o obsceniczność dzieła i zakazy publikacji. W Nowym Jorku publicznie spalono nakład książki, a do Wielkiej Brytanii nie wolno było przywozić zagranicznych wydań dzieła...
W historii literatury Joyce zapisał się jako wynalazca i pierwszy autor posługujący się techniką strumienia świadomości. Termin ten oznacza styl pisania stanowiący próbę połączenia rzeczywistości danej chwili z sumą odczuć bohatera w tejże chwili. Po raz pierwszy Joyce zastosował tę technikę w Dublińczykach, jednak to w Ulissesie jest ona najlepiej widoczna.
„Portret artysty z czasów młodości”
Joyce urodził się w stolicy Irlandii 2 lutego 1882 roku jako najstarszy z dziesięciorga rodzeństwa. Jego rodzice, John Stanislau Joyce i Mary Jane, byli żarliwymi katolikami. Choć nie byli zamożni, wysłali swojego pierworodnego do Clongowes Wood College, prowadzonego przez jezuitów. Niestety wkrótce ojciec pisarza rzucił pracę i popadł w alkoholizm, a rodzina w totalną nędzę. James zaczął uczyć się sam w domu.
Już jako młody chłopak postanowił zostać pisarzem. Miał zadatki, gdyż będąc w college’u otrzymywał nagrody za swoje wypracowania. Jeszcze w szkole jezuickiej, w 1891 roku napisał wiersz ku czci Charlesa Parnella, „niekoronowanego króla Irlandii”, pod tytułem „Et tu Healy”. Jego ojciec wydrukował to dziełko i wysłał do Biblioteki Watykańskiej, a w listopadzie tego roku opublikował je w Stubbs Gazette.
Joyce był chodzącym lękiem. Napady paniki miewał już od czasów młodości. Strach przed psami spowodowany był atakiem jednego z tych czworonogów. Miał również lęki przed burzami z piorunami i przed morzem. W pewnym okresie zaczął bać się… wiary, którą ostatecznie jako 16-latek porzucił. Tłumaczył to strachem przed ewentualną prawdziwością religii. Nie przeszkadzało mu to w zaczytywaniu się w dziełach św. Tomasza z Akwinu. A w dorosłym życiu – w byciu erotomanem i alkoholikiem.
„Tułacze”
Od 1898 roku Joyce rozpoczął naukę na University College w Dublinie. Studiował filozofię i filologię. Uczył się włoskiego, francuskiego i staroangielskiego. W 1902 roku postanowił wyjechać do Paryża, a w roku 1904 przeniósł się do Szwajcarii. Wszędzie szukał odpowiedniego miejsca do pisania. Ostatecznie uznał, że to Włosi poznają się na jego talencie. Po raz kolejny więc spakował skromny dobytek i wraz ukochaną, Norą Barnacle, zamieszkali w Trieście.
Kiedy się poznali, Nora pracowała jako pokojówka (edukację skończyła jako trzynastolatka), a on dopiero zaczynał pisać. Pani Joyce nie była intelektualistką, ale jej związek z pisarzem przez wiele lat należał do udanych. Ślub wzięli jednak dopiero po 26 latach bycia razem.
Nora była muzą artysty, inspiracją do stworzenia postaci Molly Bloom z Ulissesa. Akcja powieści rozgrywa się w ciągu jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku – na pamiątkę dnia ich pierwszej wspólnej randki. To do niej Joyce pisał obsceniczne listy, gdy przez pewien czas mieszkał z dala od rodziny. Co ciekawe, na co dzień pisarz nigdy nie używał wulgaryzmów. Podobno to Nora zaczęła pełną pornograficznych zwrotów korespondencję, obawiając się, że jej przyszły mąż zainteresuje się prostytutkami.
Lucia – oczko w głowie
W 1905 – rok po przyjeździe do Włoch – Nora urodziła pisarzowi syna, Giorgio (w domu Joyce’ów mówiło się po włosku, stąd taka wersja imienia). Potem na świat przyszła córka, Lucia, która stała się dla pisarza oczkiem w głowie. Była do niego podobna fizycznie – wysoka, bardzo szczupła i blada. Tak samo jak matka miała lekkiego zeza. W wieku 15 lat Lucia odkryła swoją wielką pasję i najlepszą formę ekspresji – taniec. Nie pociągał jej klasyczny balet. Cóż, była w końcu córką kontrowersyjnego, modernistycznego pisarza, więc naturalnie wolała bardziej nowatorskie i eksperymentalne formy.
Lucia została kochanką Samuela Becketta, który był wieloletnim sekretarzem Joyce’a. Dziewczyna miała wszystko, by osiągnąć sukces: determinację, talent i najlepszych nauczycieli – uczył ją m.in. brat wybitnej tancerki Isadory Duncan! Niestety świetlaną przyszłość przekreśliła pogłębiająca się choroba psychiczna. Lucia Joyce większość życia spędziła w zakładzie zamkniętym w Anglii i tam zmarła zaledwie 40 lat temu.
„Ulisses”
We Włoszech James Joyce zarabiał na życie jako nauczyciel angielskiego. Pracował też już nad zbiorem opowiadań Dublińczycy oraz autobiograficznym Portretem artysty z czasów młodości. Zadebiutował jednak tomem poezji Muzyka kameralna (1907). Dopiero kilka lat później ukazywały się kolejno: Dublińczycy (1914), Portret artysty z czasów młodości (1916), Tułacze (1918) i oczywiście Ulisses (1922).
Akcja tej kilkusetstronicowej powieści zamyka się w tym jednym dniu – bohaterowie rano wstają, jedzą śniadanie i poruszają się po Dublinie, załatwiając banalne sprawy, spotykając znajomych, snując najrozmaitsze rozważania i kończą dzień jak wszyscy. Choć na koniec – w ostatnim epizodzie – pisarz „przenika” do świadomości żony głównego bohatera, która leży już w łóżku, czekając na sen.
Pierwsze wydanie książki zawdzięczamy Sylvii Beach, wpływowej Amerykance, mieszkającej głównie w Paryżu. W stolicy Francji prowadziła ona anglojęzyczną księgarnię Shakespeare and Company i miała nieduże wydawnictwo. Beach poznała pisarza w lipcu 1920 roku, kiedy bezskutecznie próbował znaleźć wydawcę. Książka już wtedy cieszyła się złą sławą.
Aresztowanie książki
W latach 1918-1920 jej fragmenty były publikowane na łamach amerykańskiego magazynu The Little Review, prowadzonego przez Margaret Anderson i Jane Heap, propagującego literaturę awangardową. Po opublikowaniu odcinka, w którym główny bohater zaspokaja się seksualnie na widok kobiety leżącej w wyuzdanej pozie, obrońcy moralności powiedzieli „stop!”. Wydawczynie stanęły przed amerykańskim sądem, oskarżone o publikowanie nieprzyzwoitych treści. Powieść została uznana za utwór pornograficzny, co spowodowało, że pierwsze jej wydania w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii pojawiły się dopiero w 1934 roku.
Ale Sylvia Beach uznała, że w nosie ma wyrok amerykańskiego sądu i wydała Ulissesa w Paryżu. Skandal oczywiście pomógł w promocji i pierwszy nakład rozszedł się wyśmienicie. Każdy chciał wyrobić sobie własne zdanie o tej obrazoburczej książce. Reakcje były mieszane. Nawet inni pisarze nie potrafili właściwie ocenić tego dzieła. Virginia Woolf nazwała je „pamiętną katastrofą”.
„Dublińczycy”
Na pamiątkę głównego bohatera Ulissesa rokrocznie w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”. Kartkując książkę można spacerować po Bachelor’s Walk. Potem należy przejść przez most O’Connell Bridge, w stronę Bank of Ireland, College Green i Trinity College. Następnie udać się w górę ku Grafton Street i St. Stephen’s Green. Pomimo upływu prawie 100 lat od napisania powieści topografia stolicy Irlandii prawie w ogóle się nie zmieniła. Ale to nie jedyna powieść Joyce’a, w której Dublin jest bohaterem drugiego planu.
Pisarz był bowiem wielkim miłośnikiem tego miasta i jednocześnie jego najzagorzalszym krytykiem. Wszystkie jego powieści to pieczołowity obraz życia mieszkańców irlandzkiej stolicy z przełomu wieków XIX i XX. W Dublińczykach pisarz wykorzystał wspomnienia ze swojego dzieciństwa. Pokazał obraz Irlandii jako kraju zdominowanego przez fałszywą religijność, zacofanego i mentalnie ograniczonego. Z jego monotonnych opisów codziennego życia, obyczajów i przyzwyczajeń wyłania się epicki obraz mieszkańców europejskiego miasta. Wyjątkowo plastyczny i działający na wyobraźnię.
Pijany, ślepy i bez grosza
Pod koniec lat 30. u pisarza rozwinęła się nieuleczalna i postępująca choroba oczu. Z powodu silnego krwotoku oka przeszedł on 25 operacji okulistycznych. Po wybuchu II wojny światowej Joyce wraz z rodziną przeniósł się do Szwajcarii. Zmarł w Zurychu w 1941 roku. Podobno był już „pijany, ślepy i bez grosza”. Wiele źródeł podaje, że prawdopodobnie to syfilis wyniszczył jego organizm. Zgodnie ze swoimi przekonaniami został pochowany bez obecności księdza i katolickiego ceremoniału. I bez wiary.
Małgorzata Matuszewska