Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 08:22
Reklama KD Market
Reklama

O honor króla Norwegii

Polacy mieli kapitana Henryka Sucharskiego i obrońców Westerplatte, którzy przez siedem dni bronili się przed Niemcami i ostrzałami pancernika Schleswig-Holstein. Norwegowie mieli pułkownika Birgera Kristiana Eriksena, który z twierdzy Oscarsborg w pierwszym dniu wojny ostrzelał i zatopił niemiecki pancernik Blücher płynący do Oslo...

Ruda ważniejsza od rasy

Niemiecki przemysł zbrojeniowy uzależniony był od rudy żelaza wydobywanej w Szwecji, na północy tego kraju. Większość szwedzkiej rudy wysyłano do Niemiec przez norweski port w Narwiku. Zimą, gdy wody wokół bałtyckich portów zamarzały, Narwik pozostawał jedynym niezamarzającym portem.

Alianci chcieli zająć Narwik i w ten sposób odciąć Niemcy od dostaw rudy żelaza. Planowali desant m.in. w rejonach Narwiku i rozstawienie zagród minowych wokół portu, aby uniemożliwić żeglugę niemieckich statków transportowych. Niemcy spodziewali się takiego obrotu sprawy. I choć początkowo nie zamierzali naruszać neutralności Norwegii, ostatecznie postanowili na nią uderzyć.

Żeby to zrobić, musieli wpierw zdobyć Danię. Duńskie porty były niezbędne do przeprowadzenia desantu na Norwegię oraz dostarczania zaopatrzenia podczas walk. Niemcy uderzyli więc od razu na Kopenhagę. Opanowali pałac królewski i skłonili króla Christiana X do kapitulacji. Żołnierze duńscy stawiali opór Niemcom przez dwie godziny. W obronie Danii zginęło 16 żołnierzy.

Wielu Norwegów wierzyło, że naziści, którzy uważali Norwegię za kraj zamieszkały przez czystych nordyków, nie zdecydują się na agresję wobec północnego sąsiada. Ale ruda żelaza była ważniejsza niż nawet względy rasowe. Szykowali Vidkuna Quislinga, norweskiego polityka o faszystowskich poglądach, na premiera przyszłego, proniemieckiego rządu norweskiego.

Norwegowie mieli króla Haakona VII. Realną władzę sprawował rząd i parlament. Haakon VII pełnił role wyłącznie ceremonialne, ale wśród mieszkańców krainy fiordów cieszył się szczególną popularnością. Podobnie jak obecnie królowa Elżbieta w Anglii. Dlatego Niemcy zaplanowali uderzenie znienacka na Oslo, żeby, podobnie jak w Kopenhadze, zająć królewski zamek i w ten sposób zmusić Haakona do pogodzenia się z przejęciem władzy przez Niemców i ustanowienia administracji Quislinga. A jak król to zrobi, podobnie uczynią zwykli Norwegowie.

Twierdza Oscarsborg

Główna rola w zdobyciu stolicy Norwegii przypadła pancernikowi Blücher. Miał on wpłynąć do fiordu, który prowadził prosto do Oslo. Blücher był statkiem flagowym całej flotylli niemieckiej. Na jego pokładzie znajdował się duży oddział desantowy – m.in. miał zająć zasoby złota w budynku banku norweskiego – oraz grupa urzędników niemieckich znających język norweski. Jedni i drudzy byli wyznaczeni do błyskawicznego przejęcia władzy w Norwegii.

Blücher posiadał silne uzbrojenie: 8 dział wielkokalibrowych, 12 dział przeciwlotniczych, 12 wyrzutni torpedowych. Norwegowie nie mieli ani jednego okrętu tej klasy. Ale mieli pułkownika Eriksena w twierdzy Oscarsborg.

Twierdza Oscarsborg została wybudowana w połowie XIX wieku. Znajdowała się na wyspie w rozległym fiordzie, który dochodził do Oslo. Każdy, kto chciał drogą morską dotrzeć do stolicy Norwegii, musiał przepływać tuż pod lufami Oscarsborga. Ale wojny omijały Norwegię i twierdza nie musiała bronić dostępu do Oslo. Prawdziwy chrzest bojowy przeszła dopiero w nocy z 8 na 9 kwietnia 1940 roku.

Pułkownik Eriksen dowodził Oscarsborgiem od 1933 roku. Miał 65 lat, był u kresu swej długoletniej służby. Twierdza miała kilka armat przybrzeżnych i trzy przestarzałe wyrzutnie torped, jeszcze z czasów I wojny światowej. W twierdzy, oprócz Eriksena i jego zastępcy, znajdowali się wyłącznie rezerwiści, dopiero co powołani do wojska. Oddali zaledwie kilka ćwiczebnych strzałów z twierdzy. Co gorsze, w norweskim ministerstwie obrony panował chaos. Nikt nie wydał wyraźnych rozkazów, jak się zachować w razie niemieckiego ataku.

Niemcy doskonale wiedzieli, że armia norweska, w tym twierdza Oscarsborg, jest słabo uzbrojona. Nie spodziewali się poważnego oporu. Zakładali, że podpłynięcie całkowicie zaciemnionego pancernika Blücher powinno się udać bez zwrócenia uwagi Norwegów. A gdy załoga twierdzy już zobaczy wyłaniający się z ciemności olbrzymi okręt, najeżony lufami dział, to ten widok ich sparaliżuje.

Jednak pułkownik Eriksen już dobę wcześniej został ostrzeżony przez norweską straż graniczną, że do wybrzeży zbliża się flotylla okrętów: „Siedem okrętów, trzy większe, cztery mniejsze płyną w górę fiordu. Na pokładach słychać niemieckie komendy”.

Eriksen zareagował błyskawicznie. Ściągnął do twierdzy kadetów z pobliskiej szkoły oficerskiej. Kazał przywieźć z domu emerytowanego, doświadczonego dowódcę wyrzutni torped. Jednocześnie nakazał szefowi miejscowej policji, aby ewakuował wszystkich cywilów mieszkających w pobliżu twierdzy. Pułkownik był oficerem o trzeźwym umyśle. Uważał, że jeśli przeciwnik zbliża się podstępnie, to jedyną odpowiedzią jest podjęcie walki.

„Ognia!”

O godzinie 4.21 zaciemniona sylwetka Blüchera została dostrzeżona z twierdzy. Spanikowany adiutant Eriksena, widząc zdecydowanie dowódcy, przypomniał, że nie mają jasnego rozkazu otwarcia ognia. Pułkownik spokojnie stwierdził: – Mamy do czynienia z obcym okrętem, który naruszył wody terytorialne Norwegii, a jego zaciemnienie wskazuje, że ma wrogie zamiary. Odpowiemy ogniem.

Pancernik Blücher znajdował się w odległości 950 metrów od twierdzy. Pułkownik miał ostrzelane każde miejsce w fiordzie znajdujące się w takiej odległości. Niedoświadczeni rezerwiści i kadeci ustawili działa według rozkazu dowódcy. I odpalili. Już pierwsza salwa skosiła maszty nad mostkiem kapitańskim. Mostek został tak poważnie uszkodzony, że sprawne dowodzenie okrętem przestało być możliwe.

Druga salwa fortecznych dział trafiła w mały hangar lotniczy. Doszło do wybuchu amunicji lotniczej, która uszkodziła rurociągi doprowadzające parę do turbin okrętowych. Zapaliła się benzyna i olej do samolotów. Blücher utracił sterowność. Ostatecznym ciosem dla pancernika były torpedy wystrzelone z Oscarsborga. O godzinie 6.22 Blücher poszedł na dno.

Na jego pokładzie znajdowało się 1,3 tysiąca żołnierzy i urzędników niemieckich znających język norweski. 830 z nich zginęło lub utopiło się w zimnej wodzie fiordu. Po stronie norweskiej zginęło, przypadkowo, dwóch cywilów z pobliskiej osady.

Dowódcy okrętów płynących za Blücherem nie mogli uwierzyć, że ich flagowy okręt został zatopiony strzałami z przestarzałej twierdzy. Stwierdzili, że musiał wylecieć w powietrze na minach. Z obawy przed minami niemieckie okręty zawróciły. Atak na Oslo od strony morza został odłożony do czasu, aż domniemane miny zostaną rozbrojone.

Norweskie dowództwo wojskowe zyskało cenny czas na zorganizowanie ewakuacji króla, rządu i dowództwa na północ kraju. Król Haakon VII jeszcze przez miesiąc przebywał na terytoriach bronionych przez Norwegów i aliantów, w tym przez polską Samodzielną Brygadę Strzelców Podhalańskich pod dowództwem generała Zygmunta Szyszko-Bohusza. 7 czerwca król Haakon VII, który stał się symbolem oporu Norwegów, udał się na emigrację do Londynu. W tej sytuacji, mimo że rząd norweski i parlament wdały się w układy z Niemcami, Norwegia została oficjalnie uznana za członka koalicji antyhitlerowskiej.

A wszystko to dzięki odwadze i prawości pułkownika Birgera Kristiana Eriksena. Zmarł w 1958 roku. Dożył lat, kiedy mógł o sobie przeczytać w norweskich podręcznikach szkolnych.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama