Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 08:32
Reklama KD Market
Reklama

W potrzasku amnezji

W listopadzie 1926 roku 28-letnia Anna Myrle Sizer, nauczycielka z Mt. Vernon w stanie Iowa, wysiadła z pociągu w pobliskiej miejscowości Marion. Pojechała tam, by spotkać się z lekarzem, gdyż od pewnego czasu miała kłopoty ze zdrowiem. Jednak do lekarza nie dotarła. Jej rodzina i przyjaciele nigdy więcej jej nie zobaczyli...

Pobita i zgwałcona

Przez pewien czas prowadzone były intensywne poszukiwania młodej kobiety. Rodzina Sizerów wynajęła prywatnego detektywa, który przez kilka lat usiłował ustalić, co stało się z Anną. Bezskutecznie. Dominowało przekonanie, że Sizer nie zniknęła z własnej woli – była inteligentną, pracowitą osobą, która w żaden sposób nie pasowała do teorii, iż postanowiła nagle dramatycznie zmienić swoje życie, przybrać nową tożsamość, wyjechać gdzieś daleko, itd.

Kilka dni po zniknięciu Anny policjant patrolujący drogę numer 30 między Cedar Rapids i Chicago zobaczył idącą poboczem kobietę, która wyglądem przypominała Annę. Jednak policjant ów wtedy jeszcze nie wiedział o zniknięciu Sizer i nie zatrzymał się, by zadać spacerującej wzdłuż drogi osobie kilka pytań. Tymczasem rodzina Sizerów doszła ostatecznie do wniosku, że Anna padła ofiarą jakiegoś chorego psychicznie mordercy, który skutecznie ukrył jej ciało. Nigdy nie stracono nadziei, że Sizer prędzej czy później się odnajdzie, ale nikt jej więcej czynnie nie szukał.

Tymczasem nieco później na policję w Chicago trafiła kobieta, którą wcześniej widziano przy drodze numer 30. Nie potrafiła powiedzieć kim jest, gdyż cierpiała na amnezję. Ustalono jednak, że została przez kogoś pobita i zgwałcona. Śledczym nie udało się ustalić jej tożsamości i nikt się po nią nie zgłosił. Nie skojarzono też jej osoby z kobietą zaginioną w sąsiednim stanie Iowa. Nie można się specjalnie temu dziwić – w latach 30. XX wieku nie było żadnych policyjnych baz danych, a informacje zebrane w jakimś konkretnym komisariacie nie były rozpowszechniane poza bezpośrednią okolicę.

Ponieważ władze nie wiedziały, co ze „znajdą” zrobić, kobietę umieszczono w Manteno State Hospital, gdzie nazwano ją Mary Doefour. To zmyślone nazwisko nie było przypadkowe. Pacjentki o nieznanej tożsamości zwykle nazywano „Mary Doe”, a ponieważ w szpitalu w Manteno były już trzy takie osoby, w przypadku nowej przybyszki dodano do słowa „Doe” liczbę „four”.

Choć Mary nie była osobą chorą psychicznie, w szpitalu tak ją właśnie traktowano. Kiedy urodziła dziecko, które zostało spłodzone przez gwałciciela, noworodek został jej natychmiast zabrany i oddany do sierocińca. Poddawano ją kuracji elektrowstrząsowej, choć nie wiadomo, dlaczego. Dostawała też rozmaite leki, przez co szanse na to, że kiedykolwiek odzyska pamięć, spadły do zera.

Ostatecznie Mary została przeniesiona do zakładu psychiatrycznego Bartonville, gdzie spędziła 30 lat. W tym czasie prawie całkowicie straciła wzrok i z wolna traciła zdolność do samodzielnego życia. Trafiła do zakładu opieki społecznej w El Paso w stanie Teksas, a stamtąd przeniesiono ją ostatecznie do Queenwood East Nursing Home w Morton w stanie Illinois.

Tajemnicza lokatorka

W placówce tej Mary Doefour zmarła w marcu 1978 roku. Przyczyną śmierci był atak serca, ale od dawna cierpiała ona na różne inne dolegliwości. Była najbardziej tajemniczą lokatorką w historii tej placówki. Po jej śmierci z pewnością bardzo szybko by o niej zapomniano, gdyby nie to, że reporter pisma Bloomington Pantagraph, Rick Baker, przeczytał krótką wzmiankę o niej i zainteresował się tą sprawą. Wkrótce opublikował artykuł, w którym opisał wszystko, co wiadomo było o Mary Doefour. Miał nadzieję, że może któryś z czytelników coś sobie na ten temat przypomni. Niestety nic takiego się nie stało.

Baker nie dał jednak za wygraną. Przeniósł się do Peoria Journal Star i przekonał swojego nowego szefa, że sprawa tajemniczej kobiety zasługiwała na dogłębne zbadanie. Wyjaśnienie tego, kim naprawdę była Mary, stało się do pewnego stopnia jego obsesją. Po pewnym czasie opublikował nowy artykuł na ten temat, co przyniosło zaskakujący rezultat. Dostał mianowicie list od czytelniczki ze stanu Iowa, w którym ta pisała, że „kiedyś w latach 30.” w okolicach Mt. Vernon zaginęła tamtejsza nauczycielka. Twierdziła, że zaginiona nazywała się Alice Zeiser „lub podobnie”.

List zaintrygował Bakera, tym bardziej że z policyjnych dokumentów w Chicago wynikało, iż Anna niczego wprawdzie nie pamiętała ze swojej biografii, ale twierdziła, iż była nauczycielką. Ponadto w 1926 roku obie kobiety byłyby mniej więcej w tym samym wieku. Obie miały ciemne włosy i niebieskie oczy. Dziennikarz skontaktował się z kilkoma osobami w Mt. Vernon i w ten sposób ustalił, że zaginioną tam osobą była Anna Myrle Sizer i że miała ona brata, Harolda, który nadal żył.

Baker spotkał się z Haroldem Sizerem, który niezbyt chętnie mówił o swojej siostrze, szczególnie gdy dowiedział się, że być może spędziła on ponad 50 lat w różnych zakładach psychiatrycznych i domach opieki. Dla niego i jego rodziny sprawa ta była od lat zamknięta, a jej wznowienie w jakiejkolwiek postaci byłoby bardzo bolesne dla całej rodziny. Harold dał wprawdzie Bakerowi zdjęcie Anny, ale gdy reporter poprosił go o wyrażenie zgody na ujawnienie wszystkich danych medycznych jego siostry, zdecydowanie się temu sprzeciwił. Oświadczył, że nie jest przekonany o tym, iż Mary oraz Anna to jedna i ta samach osoba i nie dopatrzył się żadnego podobieństwa fizycznego między obiema kobietami.

Reporter doskonale rozumiał niechęć Harolda i jego rodziny. Dla nich Anna nie żyła od ponad pół wieku i żadne nowe ustalenia nie były w stanie tego prostego faktu zmienić. Mimo to tajemnica Mary nie dawała mu spokoju. Wyjaśnienie tej zagadki okazało się jednak niemożliwe z kilku powodów, w tym również z powodu czysto technicznego.

Baker znalazł kilka osób, które znały Mary pod koniec jej życia. Kiedy pokazywał im zdjęcie młodej Anny, wszyscy twierdzili zgodnie, że to prawdopodobnie „młoda Mary Doefour”. Niestety po śmierci ciało Mary zostało poddane kremacji, w związku z czym niemożliwe było przeprowadzenie jakichkolwiek badań medycznych. Dziennikarz ostatecznie musiał się pogodzić z myślą, iż jego teoria, że Mary Doefour była Anną, nigdy nie doczeka się ostatecznego potwierdzenia.

Polska Mary Doe

W maju 1991 roku w szpitalu w Peorii zmarła kobieta, której tożsamość – podobnie jak w przypadku Mary Doefour – była nieznana. Niektóre szczegóły schyłku życia tej osoby są zastanawiająco podobne do doświadczeń Doefour. Zmarła spędziła 20 lat w zakładach psychiatrycznych oraz 17 lat w placówkach opieki społecznej, w tym również w Queenwood Convalescent Home, która dziś nazywa się Morton Terrace Nursing Home. Ona również poddawana była terapii elektrowstrząsowej bez jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia. Przez cały ten czas nikt nie wiedział nic o jej życiorysie.

Pat Chism, administrator Morton Terrace Nursing Home, twierdził w 1991 roku, że zmarła była „zdezorientowaną, starszą panią”, która cierpiała z powodu schizofrenii i częstych halucynacji. W danych szpitalnych znana była jako Mary Doe numer 19, ale na szczęście nikt nie zmienił jej nazwiska na Doenineteen. Personel placówki starał się przez pewien czas ustalić, kim osoba ta była, ale jedynym rezultatem tych dociekań było to, że urodziła się ona prawdopodobnie w 1902 roku w chicagowskiej dzielnicy Cicero.

Po wielu latach pobytu w zamkniętych placówkach „pani numer 19” zaskoczyła personel tym, że nagle zaczęła mówić płynnie po polsku do dwójki ludzi wizytujących Morton Terrace Nursing Home i posługujących się tym językiem. Sprowadzono wtedy nawet kilku polskich tłumaczy, których zadaniem było przeprowadzenie rozmowy z pacjentką w nadziei na uzyskanie jakichś konkretnych danych na temat jej tożsamości. Nie przyniosło to żadnych rezultatów.

Kilka lat po śmierci Mary Doe numer 19 okazało się, że w kwietniu 1954 roku policja w Park Ridge natknęła się na kobietę „włóczącą się po ulicach bez celu”. Zaprowadzono ją na komisariat, gdzie stwierdziła, że nie wie, kim jest i jak się nazywa, choć wspomniała o „zachodniej części Cicero”. Pobrano od niej odciski palców, ale w policyjnych danych nie było żadnych informacji na ten temat. Ponadto Mary (numer 19) podała policjantom kilka adresów ludzi, którzy mieli ją znać. Gdy skontaktowano się z tym osobami, okazało się, że w ogóle nie wiedzą, o kogo chodzi.

Gazeta Berwyn Life, która w latach 50. opisywała również wydarzenia w sąsiednim Cicero, nigdy nie potwierdziła, że w owym czasie w dzielnicy tej zaginęła jakakolwiek kobieta. Natomiast archiwum policyjne dzielnicy Cicero zostało zniszczone w wyniku pożaru. W roku 1967 tajemniczej Mary przypisano numer Social Security, identyfikując ją jako Mary Mae Doe. Numer ten nie miał nic wspólnego z prawdziwą tożsamością kobiety, lecz został wystawiony wyłącznie po to, by Mary mogła pobierać świadczenia społeczne.

Jeśli natomiast chodzi o imię „Mae”, jego pojawienie się wynika zapewne z faktu, iż zatrzymana w Park Ridge kobieta początkowo zidentyfikowała się jako Mary Mae. W późniejszych dokumentach medycznych pojawia się czasami nazwisko Majewski, ale nikt dziś nie wie, dlaczego. Ponadto Mary wspominała czasami o swojej znajomej, Annie Rusck, której jednak nigdy nie udało się odnaleźć i której nazwisko nie figurowało w książce telefonicznej Cicero.

W sumie zatem jej historia jest bardzo podobna do tej, jaka dotyczyła Mary Doefour. Jednak w przypadku Mary numer 19 pojawiła się po pewnym czasie teoria, iż kobieta ta nazywała się Martha Lucile France, a urodziła się w 1902 roku w Kanadzie. Jej rodzice, Luke i Eiliza, mieli się potem przeprowadzić do Chicago, gdzie zamieszkali przy Trumbull Avenue. Wszystko to jednak jest niemożliwe do potwierdzenia ani też nie wyjaśnia, dlaczego w świetle tego rodowodu Mary miałaby mówić płynnie po polsku.

Amnezja, czyli obłęd?

Obie historie sugerują w dość niepokojący sposób, że przed laty ludzie cierpiący na amnezję byli niemal automatycznie traktowani jak osoby chore psychicznie. Stosowano wobec nich nierzadko drastyczne zabiegi i kuracje, niezależnie od tego, czy były potrzebne czy też nie. Takie „leczenie” zwykle przekreślało jakiekolwiek szanse na to, by pacjentki mogły kiedykolwiek odzyskać przynajmniej część pamięci. Wręcz przeciwnie – stosowane środki gwarantowały, iż osoby te do śmierci pozostaną w stanie niemal totalnego otępienia.

Zarówno Mary Doefour, jak i Mary Doe 19 zostały pochowane na Roberts Cemetery w Morton w stanie Illinois, a ich mogiły dzieli zaledwie kilka metrów. Jednak między numerem cztery i dziewiętnaście istniało kilkanaście innych kobiet, o których losach nic bliższego nie wiadomo.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama