W chwili, gdy powstaje ten tekst, przyszłość prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, rysuje się niepewnie. Może zostać obalony, a nawet uwięziony przez nacierających Rosjan. Może też zginąć w czasie boju o Kijów, ukraińską stolicę. Oby tak się nie stało. Jednak niezależnie od dalszego rozwoju wypadków, postać ta przejdzie z pewnością do historii...
Sługa narodu
Jeszcze do niedawna Zełenski był niedoceniany nawet przez swoich zwolenników, a jego polityczne poparcie w Ukrainie było małe i systematycznie spadało. Wynikało to z wielu czynników. Wołodymyr Zełenski nigdy nie był zawodowym politykiem i nie miał żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. Dominowało więc powszechne przekonanie, iż znalazł się w sytuacji, która zdecydowanie przerastała jego możliwości i zdolności. Uważano też, że jego postawa wobec Moskwy, a szczególnie prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy, była zbyt uległa i mało zdecydowana.
I oto nagle okazało się, w obliczu inwazji rosyjskiej, że jest to człowiek, który doskonale pasuje do roli przywódcy wojennego i orędownika swojego narodu. Zełenski ma w sobie coś, czego brakuje wielu politykom, a co pozwala mu wznieść się ponad wszelkie trudności i zaprezentować najwyższy poziom przywództwa. Posiada zdolność do świetnego komunikowania się z ludźmi.
Ronald Reagan, wybrany w 1980 roku na czterdziestego prezydenta Stanów Zjednoczonych, wypowiedział 12 czerwca 1987 roku przy Bramie Brandenburskiej najczęściej cytowane zdanie okresu ówczesnych dramatycznych politycznych przemian: – Panie Gorbaczow, niech pan zburzy ten mur. Dziś ukraiński przywódca mówi do swoich pobratymców: – Wolny naród! Wolny kraj! I dodaje: – My Ukraińcy jesteśmy pokojowym narodem. Ale jeśli dziś będziemy milczeć, jutro znikniemy! Na amerykańską propozycję ewakuacji poza Ukrainę miał odpowiedzieć: – Potrzebuję amunicji, a nie podwózki.
Tak się w przedziwny sposób składa, że Reagan i Zełenski mają po części zbieżne życiorysy. Obaj byli aktorami, a ich wyborcze zwycięstwa były dla wszystkich sporym zaskoczeniem. Tyle że w przypadku ukraińskiego przywódcy zaskoczenie było znacznie większe, tym bardziej iż Zełenski pochodzi z ukraińskiej rodziny żydowskiej. W dzieciństwie przez pewien czas mieszkał w Mongolii, gdzie pracował jego ojciec, profesor cybernetyki. Przyszły prezydent studiował prawo, ale nigdy w roli prawnika nie pracował. Na studiach występował w amatorskich grupach kabaretowych, ale największy rozgłos przyniósł mu udział w komediowym serialu pt. Sługa narodu. Wcielił się w nim w postać nauczyciela historii, który objął urząd prezydenta Ukrainy, w sposób niemal przypadkowy.
Serial nadawano w roku 2015. Cztery lata później stworzona przez Zełenskiego i współpracowników partia o takiej samej nazwie jak film – Sługa Narodu – postanowiła wziąć udział w wyborach prezydenckich. W ten sposób Wołodymyr stał się kandydatem na prezydenta i – jak można się było spodziewać – nie dawano mu większych szans. Niektórzy uważali wręcz, że jego kandydatura była po prostu żartem. Jednak w pierwszej turze wyborów Zełensky uzyskał nieco ponad 30 proc. głosów, a w drugiej zdecydowanie pokonał ubiegającego się o ponowny wybór Petra Poroszenkę.
Jesteśmy silni!
Przez następne trzy lata rządy nowego prezydenta budziły wiele kontrowersji i narzekań. Zełenski stał się między innymi bohaterem skandalu dotyczącego domniemanego szantażu ze strony ówczesnego prezydenta USA, Donalda Trumpa. Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, nowy prezydent miał sporo trudności z przekonaniem wyborców, że będzie skutecznie walczył z korupcją oraz oligarchicznymi strukturami władzy.
Jednak młody były komik miał w zanadrzu niezwykle skuteczną broń, którą zastosował w pełni dopiero w obliczu rosyjskiej inwazji. Jego przeszłość aktorska pozwoliła mu dobrze wyszlifować talent retoryczny – nauczył się rzemiosła wypowiadania takich słów, które pomagają w osiąganiu największego możliwego efektu. Eksperci uważają, że jego wystąpienie krótko po ataku Rosji było najlepszym w jego życiu. Wzruszony, niezmiernie odważny i jednocześnie zdeterminowany, mówił do rosyjskich żołnierzy: – Jeśli zaatakujecie, zobaczycie nasze twarze, a nie nasze plecy. Szybko okazało się również, że prezydent Ukrainy potrafi doskonale korzystać z internetowych serwisów społecznościowych, a przede wszystkim z Twittera. Bardzo często wysyła tą drogą przeróżne wiadomości i apele.
Już na początku wojny Zełensky porzucił garnitury i krawaty na rzecz ubrań wojskowych. Często odwiedza żołnierzy, popija z nimi w okopach herbatę i zagrzewa do walki z najeźdźcą. Nie stroni od telewizyjnych kamer i chętnie rozmawia z zachodnimi dziennikarzami, czego nie może o sobie powiedzieć pozostający w izolacji Putin.
W ten sposób doszło do dość paradoksalnej sytuacji. Ukraina jest słabsza militarnie niż rosyjski agresor, ale Zełenski wyraźnie wygrywa retorycznie z Władimirem Putinem. Po godzinnym, chaotycznym przemówieniu prezydenta Rosji na temat uznania niepodległości terytoriów separatystów na wschodzie Ukrainy, Wołodymyr Zełenski uspokoił swoich rodaków: – Bez paniki! Jesteśmy silni i gotowi na wszystko. Pokonamy wszystkich, bo jesteśmy Ukrainą!
W ten prosty sposób wzmocnił przekonanie swoich rodaków, iż ani on sam, ani członkowie jego rządu się nie ugną i nie mają zamiaru się poddawać. Kiedy prezydent Rosji mówił o „ludobójstwie” na wschodniej Ukrainie i o konieczności „denazyfikacji” jako przyczynie wojny, musiało to wyglądać na czystą kpinę. Zwłaszcza dla Zełenskiego, którego dziadek był w Armii Czerwonej, a brat dziadka był ofiarą Holokaustu.
Zełenski chyba nigdy nie był tak popularny na Ukrainie jak teraz. Niemal z dnia na dzień stał się mężem stanu i skutecznym przywódcą, czego – mówiąc szczerze – nikt się po nim nie spodziewał.
Andrzej Heyduk