REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaArchiwumTarcza bezpieczeczeństwa

Tarcza bezpieczeczeństwa

-

(Korespondencja własna „Dziennika Związkowego)Warszawa  Wszystko jest jeszcze w fazie dyskusji, ale sprawa już powoduje nowe napięcia na linii WarszawaMoskwa. Zwiększa się niezgoda i zamieszanie także na wewnętrznej polskiej scenie politycznej. Chodzi o tzw. „tarczę” antyrakietową, amerykański program obronny, którego kluczowe elementy miałyby zostać zainstalowane na terytorium polski i ewentualnie także Czech. Program ten został zapoczątkowany jako „strategiczna inicjatywa obronna” przez prezydenta Ronalda Reagana. Miała to być tarcza ochronna przed ewentualnym atakiem Związku Sowieckiego. Media wówczas natychmiast przemianowały nazwę projektu na „wojny gwiezdne”.

Uwspółcześniona wersja programu, na którą Waszyngton (czyli podatki amerykańskie) wydał już dziesiątki miliardów dolarów, przewiduje zainstalowanie w Polsce bazy wyrzutni rakietowych zdolnych do przechwycenia i zniszczenia w locie rakiet balistycznych wystrzeliwanych w kierunku USA przez państwa zbójeckie takie jak Iran czy Korea Północna. Obecnie dziewięć wyrzutni rakietowych jest zainstalowanych na Alasce w bazie Fort Greely i dwie dalsze na terenie bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Polska byłaby trzecią na świecie lokalizacją tego programu, prawdopodobnie wspieraną odpowiednią instalacją radarową na terenie Czech.

Dla Polski udział w takim przedsięwzięciu ma zarówno plusy jak i minusy. Z jednej strony oznacza to ściślejsze związanie bezpieczeństwa kraju z bogatymi Stanami Zjednoczonymi i wzmocnienie swojego wizerunku jako „najlepszego sojusznika” Waszyngtonu. Jest też aspekt czysto praktyczny. USA inwestują w ten projekt ok. $10 miliardów rocznie. Część tych funduszy dotarłaby do Polski w postaci zleceń dla polskich firm podwykonawczych od koncernu Boeing, głównego partnera rządu USA w tym przedsięwzięciu. Powstałyby też tysiące nowych miejsc pracy, co jest nie bez znaczenia w kraju o 15procentowym bezrobociu.

Po stronie minusowej znajduje się silny sprzeciw Moskwy i groźba dalszego pogorszenia i tak już niedobrych stosunków z byłym (częściowo także obecnym) ciemiężycielem narodów. Rosja bowiem uważa, że przedsięwzięcie to jest wymierzone przeciwko niej. „Moskwa nie widzi potrzeby rozmieszczania w Europie przez Stany Zjednoczone elementów tarczy antyrakietowej”  powiedział ostatnio rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Kislak i dodał: „Choć każdy kraj ma prawo do zadbania o własne bezpieczeństwo, to nie powinien przy tym stwarzać zagrożenia dla innych państw”.

„Budowa urządzeń rakietowych w Polsce jest dla nas rzeczywistym zagrożeniem  powiedział dowódca rosyjskich wojsk „kosmicznych”, generał Władimir Popowkin. Jako przyczynę tego zagrożenia podał to, że amerykańskie systemy będą w stanie monitorować rosyjskie siły jądrowe, co dla Moskwy jest niedopuszczalne. I jeśli plan ten dojdzie do skutku Kreml nie może zostawić tej sytuacji bez odpowiedzi. Rosyjscy wojskowi już nie raz przestrzegali, że jeśli Polska umieści na swoim terenie amerykańskie bazy, rosyjskie siły natychmiast namierzą je na swoje celowniki. Odkąd rozeszła się jeszcze nie potwierdzona wiadomość o prawdopodobnym ulokowaniu instalacji radarowych w Czechach, Kreml także ostrzega Pragę.

Ale Rosja niesprecyzowane na razie groźby także kieruje pod adresem całego NATO. Rosyjski minister obrony narodowej Siergej Iwanow powiedział wprost, że tarcza „ujemnie wpłynie na cały euroatlantycki system bezpieczeństwa”. Ale w jaki sposób i jakie mogą być tego skutki? Tego Iwanow nie powiedział, co w przypadku oczywistego blefu dyplomatycznego było do przewidzenia.

Dyskretne rozmowy na linii Waszyngton  Warszawa trwają od miesięcy kanałami dyplomatycznymi, ale co jakiś czas jakiś przeciek dostaje się do prasy. Są to chyba przeważnie przecieki kontrolowane, celowo ujawniane tej gazecie czy tamtej agencji prasowej. Po podchwycenia wątku i rozpisaniu się o nim przez pozostałe media tą okrężną drogą wywiera się presję na partnera.
Jesienią ub. roku w polskich mediach pojawiło się zastrzeżenie strony polskiej, co do ekstraterytorialnych żądań Waszyngtonu. Oznacza to, że Amerykanie pracujący w bazie antyrakietowej na terenie Polski nie podlegaliby polskiej jurysdykcji np. w razie popełnienia jakiegoś pospolitego przestępstwa. Zdaniem obserwatorów, strona amerykańska działa w podobny sposób. Aby zmniejszyć polskie opory, zanim zaczęto mówić o instalacji radarowej w Czechach, Amerykanie puścili w obieg medialną sugestię, że cała baza może zostać umieszczona w Czechach lub na Słowacji.

Czy taką próbą nacisku na Warszawę jest ostatnia wypowiedź Marka Pękały, wicedyrektora wydziału europejskiego w Departamencie Stanu (MSZ) USA? Pękała powiedział, że USA chce jak najszybciej rozpocząć negocjacje z rządem polskim o budowie tarczy w Polsce, zaznaczając, iż jeszcze nie ustalono daty ich rozpoczęcia. Ale także dodał: „Nie będzie to miało wpływu na zniesienie amerykańskich wiz dla Polaków”.

Na razie władze RP jedynie potwierdzają, że rozmowy trwają. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Andrzej Sadoś poinformował, że „konsultacje trwają od miesięcy, ale rząd polski nie ma jeszcze żadnego oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Potrzebujemy dalszych konsultacji, które prowadzimy z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi kanałami dyplomatycznymi”. Premier Jarosław Kaczyński zapowiada natomiast, że „rozmowy z Amerykanami będą twarde. Jest oczywiste, że obecność urządzeń, które tworzą tarczę w Polsce, musi poprawiać nasze bezpieczeństwo i w żadnym razie nie może go pogarszać. To jest poza jakąkolwiek dyskusją!” Ze źródeł zbliżonych do Pentagonu wynika, że konkretnej rekomendacji w sprawie tarczy antyrakietowej należy się spodziewać dopiero latem br.

Ale Platforma Obywatelska, największa polska partia opozycyjna, nie zamierza czekać i już rozpoczęła debatę publiczną na ten temat. Jak prawie każde oświadczenie i inicjatywa tego środowiska, i tym razem głównym celem wydaje się podważenie wysiłków obozu rządzącego, Prawa i Sprawiedliwości. Jak buńczucznie powiedział jeden z czołowych liderów PO, b. minister obrony Bronisław Komorowski, „opozycja ma prawo oczekiwać od państwa polskiego informacji, abyśmy wszyscy wiedzieli, w jaką stronę zmierza polski rząd. (…) Dzisiaj wiemy jedynie, że strona amerykańska zamierza rozpocząć rozmowy z Polską i Czechami, nie wiemy natomiast, czy Amerykanie przedstawili jakiekolwiek warunki czy oczekiwania. Chcielibyśmy wiedzieć, jakie warunki rząd polski jest skłonny zaakceptować”.

Jednak nie tylko Platforma ma wątpliwości i zastrzeżenia. Politycy i publicyści różnych opcji politycznych zastanawiają się, czy baza antyrakietowa będzie chronić przed atakiem jedynie Stany Zjednoczone i czy udział Polski w tym projekcie zwiększy jej własne bezpieczeństwo. Są głosy, że tarcza ochronna powinna objąć wszystkie kraje NATO. Inni twierdzą, że w tej sprawie należy przeprowadzić referendum narodowe, aby wszyscy Polacy mogli się wypowiedzieć za lub przeciw umieszczeniu amerykańskich rakiet na polskiej ziemi.

Obecny minister obrony narodowej Radosław Sikorski zapewnia, że do sprawy tarczy antyrakietowej władze polskie podchodzą bardzo poważnie, a podstawowym kryterium przyszłych decyzji będzie wzrost bezpieczeństwa Polski. Sikorski podkreśla, że „będzie to decyzja, której konsekwencje będziemy odczuwali przez dziesiątki lat”. Według amerykańskich źródeł dyplomatycznych w Warszawie, Sikorski usiłował zbyt duże fundusze wyciągnąć od strony amerykańskiej dla sfinansowania tarczy, choć ich zdaniem taka baza i tak przysporzy Polsce sporo korzyści materialnych.
Nie wiadomo jednak, czy Sikorski długo jeszcze zagrzeje miejsce w rządzie. W przyszłym tygodniu premier Kaczyński zamierza wymienić co najmniej trzech ministrów. Według „giełdy” spekulacji medialnych, jednym z nich ma być obecny minister obrony. Czy premier ma mu za złe ogłoszenie nie w Warszawie, lecz w Waszyngtonie, zamiaru zasilenia natowskiej operacji w Afganistanie polskimi żołnierzami?

Z polskiej perspektywy jednak do najważniejszych czynników całej sprawy należą relacje Warszawa  Moskwa. Jak wiadomo, stosunki polskorosyjskie zaostrzyły się w drugiej połowie lat 90. w związku z dążeniem Polski do NATO. Dla Polaków miała to być najlepsza gwarancja bezpieczeństwa, ale dla propagandy kremlowskiej oznaczało „podtoczenie machiny wojennej NATO pod samą rosyjską granicę”.

Po wstąpieniu Polski do NATO niektórzy stwierdzili, że „teraz Rosjanie nic już nam nie mogą zrobić”. Ale okazało się, że Moskwa nie musi wysyłać wojsk, aby na swoich adwersarzach się zemścić. Ma ona różne narzędzie nacisku i odwetu, jak choćby szantaż energetyczny, embargo na import polskiej żywności, czy faktyczne odcięcie portu w Elblągu od Bałtyku. To chyba nie wyczerpuje kremlowskiego arsenału chwytów i posunięć mogących obrzydzić Polakom życie.

Robert Strybel

REKLAMA

2090279497 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

REKLAMA

2090279797 views

REKLAMA

REKLAMA

2092076257 views

REKLAMA

2090280080 views

REKLAMA

2090280226 views

REKLAMA

2090280370 views