REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaArchiwumRozpad i upadek anglikanizmu

Rozpad i upadek anglikanizmu

-

Praktykujący katolik w Polsce nie może sobie wyobrazić mszy świętej odprawianej w kościele przez żonatego mężczyznę, homoseksualistę czy kobietę. Przy takich osobach nie do wyobrażenia jest w naszym kraju przystąpienie do sakramentów świętych jak komunia, sakrament małżeństwa, spowiedź. W samej Anglii atak radykalnych anglikanów na Kościół rzymsko-katolicki jest wynikiem ogólnej sytuacji politycznej, której źródło tkwi w Brukseli. Przytomność społeczną Anglikom przywraca Izba Lordów, która odrzuciła projekt ustawy o zmianach w Kościele Rzymsko-Katolickim. Sam projekt jest odrażającym wynaturzeniem skrajnej lewicy w tej samej partii, z której Tony Blair wyrzucił doktryny marksistowskie, czyniąc z niej partię o ideologii socjaldemokratycznej. Jego dalekosiężnym zamiarem było zwycięstwo wyborcze i stanowisko premiera. Teraz ta sama partia dąży to tego, aby władza rządowa, władza cywilna, podporządkowała sobie Kościół Rzymsko-Katolicki w jeszcze Zjednoczonym Królestwie.

 

REKLAMA

Niektórzy autorzy piszą, że cała Anglia staje się Londynem, a samo miasto jest jakby osobnym narodem, z własnym językiem i obyczajami. Bardziej historycznie uzasadniona jest ocena, że chrześcijaństwo przestało wywierać wpływ na życie publiczne wiktoriańskiego Londynu w połowie XIX wieku. Wraz z rozwojem gospodarczym miasta, miasta portowego, wśród ubogich warstw społecznych nędza osiągnęła tak monstrualne, katastroficzne rozmiary, że bezradni, pozostawieni sobie i apatyczni nędzarze stronili od kościoła i organizacji kościelnych. Stan zubożenia społecznego został opisany zresztą przez wielu angielskich pisarzy, o czym powszechnie wiadomo. W tym samym czasie powstawały organizacje o charakterze politycznym. Między innymi, do tych organizacji Romuald Traugutt zwracał się z apelem o zmianę angielskiej polityki zagranicznej wobec Powstania Styczniowego. Ale pochłonięte efektami społecznymi rozszerzającego się imperium brytyjskiego, organizacje te w niewielkim stopniu identyfikowały się z istniejącym kościołem anglikańskim, raczej z bardziej modnymi ideami socjalistycznymi czy komunistycznymi. W tych czasach w Londynie mieszkali Marks, Engels a w końcu stulecia również Lenin.

 

Anglikańskie wspólnoty religijne spychane były z głównego nurtu życia publicznego, chociaż sam kościół zachował status religii państwowej, bo głową kościoła anglikańskiego pozostawał brytyjski monarcha – albo też służyły jako przedsionek do kariery politycznej, jak w przypadku Beniamina Disraeliego, któremu ojciec kazał się przechrzcić na anglikanizm, gdy chłopiec miał kilkanaście lat. W późniejszej działalności politycznej Disraeli prawie zapomniał o tej religii, coraz mocniej akcentując swe pochodzenie żydowskie

 

Kościół rzymsko-katolicki prowadził prace mniej lub bardziej w ukryciu, bo w złym tonie było demonstrowanie wiary katolickiej, ze względów społecznych, zawodowych czy towarzyskich. Nastawienie antykatolickie było nadal silne – i znów trzeba przypomnieć, że jest ono opisane w literaturze czasu, pokazującej, że kościół katolicki był prawie nieobecny. Dowodzi tego również historycznie bardzo opóźniona budowa rzymsko-katolickiej Katedry Westminsterskiej, naczelnej świątyni katolickiej w Londynie – jej budowę zaczęto w 1895 roku, zakończono – w 1903 roku. Jest to główna katedra Kościoła rzymsko-katolickiego w Anglii. Jeszcze przed swą śmiercią w 1999 roku, kardynał George Basil Hume, w rozmowach z polskimi gośćmi przypominał, że podczas jego duszpasterskiej działalności liczbę katolików szacowano na mniej więcej pięć milionów, zawsze też nawiązywał do prześladowań katolików nie tylko za króla Henryka VIII, ale także w czasach bardziej współczesnych. Wiadomo było, że tłumy londyńskiej biedoty dawały się łatwo popchnąć do zamieszek i rabowania, gdy dobrani agents provocateur zręcznie podrzucali hasło „No Popery!” („ precz z papiestwem”).

 

Powody zerwania króla z dominacją papieża są powszechnie znane. Pozycja monarchy jako głowy kościoła anglikańskiego została ustalona w Ustawie o Supremacji z 1534 roku (the Act of Supremacy). Stała się ona sygnałem do powszechnego prześladowania katolików, którzy nie zgodzili się na złożenie przysięgi królowi jako głowie kościoła. Takich ludzi karano ścięciem. Kościoły katolickie były ograbiane, niszczone, burzone i pozbawiane eucharystycznych funkcji. Rzezie dokonywane na katolikach stanowiły wojnę religijną, a bardziej zdecydowani katolicy uciekali do innych krajów – niektórzy z nich oparli się w Polsce, jak dowodzi nazwa gdańskiej dzielnicy Szkoty. Tomasz Morus, doradca królewski, wielki humanista Renesansu, żarliwy wyznawca wiary katolickiej, autor książki „Utopia”, został ścięty rok później za odmowę podpisania ustawy. Rozwiązano wszystkie klasztory, zakonników najczęściej mordowano, ich pomieszczenia burzono i grabiono a ziemie klasztorne przeszły na własność monarchy (korony). Generalnie zaś wyznawcy katolicyzmu musieli zejść do podziemia i ukrywać swoją wiarę. Sytuację tę opisuje, między innymi, znany autor Peter Ackroyd, w biografii Shakespeare’a sprzed kilku lat. Niedawno potwierdzone zostało, że sam dramaturg zachował wyznanie rzymsko-katolickie i schronił się we Włoszech przed największymi prześladowaniami. Prześladowania katolików trwały za panowania Elżbiety I, po krótkim odwecie katolickim za panowania jej poprzedniczki, królowej Marii I. Obie władczynie były siostrami przyrodnimi. Prześladowania katoliczki Marii przyniosły jej przezwisko „bloody Mary” („krwawa Mary”). 

 

Konflikt anglikańsko-katolicki nigdy właściwie nie uległ zakończeniu. Wydaje się, że głównym powodem było ustanowienie – Ustawą o Supremacji – zasady dominacji prawa cywilnego nad anglikańskimi prawami kościelnymi, czyli podporządkowanie religii władzom państwowym. To, że konflikt ten nie został zakończony, wynika z faktu, że Wielka Brytania nie ma spisanej konstytucji. W każdym razie, w łonie wspólnot anglikańskich powstał ogromny ruch oporu przeciwko coraz powszechniejszym praktykom stosowanym w niektórych kościołach anglikańskich – wyświęcanie kobiet i homoseksualistów, mianowanie takich mężczyzn na stanowiska biskupów, itd.

 

Mamy więc do czynienia z konfliktem religijnym, którego skutki nie dają się jeszcze w pełni przewidzieć, ale politycznie przesądza on rozpad Kościoła anglikańskiego. Elżbieta II uznała, że konflikt jest na tyle groźnym wydarzeniem politycznym, że jesienią zeszłego roku wysłała swego doradcę na rozmowę z urzędującym arcybiskupem Westminsteru (obecnie Vincent Nichols). To posunięcie utrzymane zostało w pełnej tajemnicy a opinia polityczna dowiedziała się o nim całkiem niedawno. 

 

Dysydenckie wspólnoty anglikańskie zaczęły szukać opieki i pomocy u Papieża Benedykta XVI, który na specjalnej audiencji przyjął arcybiskupa Nicholsa, pokazanej zresztą w telewizji. Papież wyraził zgodę na powstawanie nowych parafii rzymsko-katolickich, skupiających byłych anglikanów, parafii o charakterze eksterytorialno-personalnym, pod warunkiem uznania papieża za głowę kościoła, uznania przykazań oraz przyjęcia zasady celibatu. Niektórym kapłanom anglikańskim, którzy przyjęli religię rzymsko-katolicką, a którzy wcześniej byli żonatymi i mieli dzieci, Benedykt XVI udzielił dyspensy od zasady celibatu (niedawno „Nasz Dziennik” opublikował rozmowę z takim kapłanem). Natomiast młodzi kapłani anglikańscy, pozostający jeszcze w stanie bezżennym, zostali zobowiązani do przyjęcia celibatu i wyświęcenia według kanonu rzymsko-katolickiego. 

 

Od chwili powstania kościół anglikański jest zawsze antykatolicki, prawie tak samo jak judaizm talmudyczny pozostaje religią antykatolicką. Próby ekumeniczne, rozpoczęte przez Jana Pawła II, do których włączony został anglikanizm, nie dają żadnych rezultatów – proszę zapoznać się z blisko dwudziestoletnim doświadczeniem księdza profesora Chrostowskiego, usiłującego zbudować podwaliny dialogu polsko-żydowskiego. Jeśli więc wspólnoty anglikańskie wracają do Mater Ecclesia, dają jeszcze jedno, kolejne świadectwo uniwersalizmu chrześcijańskiego, co już bardzo dobrze rozumiał św. Paweł z Tarsu. Zadziwiające jest to, że w projekcie ustawy złożonej przez anglikańskich sekciarzy a odrzuconej przez Izbę Lordów, znajdują się nieledwie te same groźby, którymi posługiwał król Henryk VIII, czyli groźby pozbawianie prawa własności do obiektów sakralnych, usuwanie ze stanowisk kościelnych i praktycznie pozbawianie katolickiego kapłaństwa środków do życia. Jeśli nawet w części anglikanizmu, tej która pozostała pod władzą arcybiskupa Canterbury, pozostają jeszcze jakieś struktury organizacyjne, to można śmiało nazwać taką cześć sektą, która chyba jednak nie przybierze charakteru etnicznego, jak w przypadku judaizmu. Tym bardziej że naczelnymi hasłami tej sekty pozostają aborcja, eutanazja, eugenika, zapłodnienie poza organizmem (in vitro), małżeństwa między ludźmi tej samej płci i nawet adopcja dzieci przez takie pary. Gdzie w takim razie w tej sekcie jest miejsce na nauczanie Chrystusa, miłości chrześcijańskiej jak u św. Łucji, magisterium kościoła z czasów Jana Pawła II, czy też przypominanie męczeństwa chrześcijańskiego, jak w przypadku św. Maksymiliana Kolbego, zamordowanego w niemieckim obozie Auschwitz? Jak przypomina ksiądz prof. Waldemar Chrostowski w swych dwóch wspaniałych tomach, sekty takie prędzej czy później znikają ze sceny publicznej.

 

Nie wiadomo, jak potoczą się wydarzenia polityczne rozpoczęte ustawą zgłoszoną w Izbie Lordów. Ale nawet bez rozmów z jej autorami, można przewidzieć, że podejmą oni dalsze działania. Trudno jest też w tej chwili powiedzieć, bez znajomości innych realiów, kto stoi za tą schizmą wewnątrz Kościoła anglikańskiego, ale z całą pewnością coś czy ktoś tym kieruje. 

 

Andrzej Niedzielski

Warszawa

14 lutego 2010 roku

REKLAMA

2090321907 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

REKLAMA

2090322207 views

REKLAMA

REKLAMA

2092118667 views

REKLAMA

2090322490 views

REKLAMA

2090322636 views

REKLAMA

2090322780 views